Rozdział 2

1.5K 88 8
                                    

Przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne :)
*
*
*
Osoba siedziała tyłem, ale bardzo szybko ją rozpoznałem. Był to jeden z przyjaciół Malfoya, Blaise Zabini. Jeśli ktoś myśli, że blondwłosy idiota jest nie do zniesienia to chyba jeszcze nie poznał Zabiniego. Ślizgon jest denerwujący, głośny i kąśliwy, jednak gdy czytał książkę wydawał się łagodny, cichy i wstydliwy. Obrócił głowę w moją stronę, a widząc mnie zaśmiał się krótko.
-Podziwiasz widoki Weasley? - zapytał czarnoskóry chłopak. Na jego twarzy pojawił się kpiący uśmieszek.
-Lepsze mam przed lustrem. - odpowiedziałem szybko.
-Chciałbyś, Weasley. - gdy wypowiedział te słowa nastała cisza. Patrzyliśmy na siebie z nienawiścią w oczach. Gdybym mógł go udusić, to już dawno byłby martwy.
-Nie mam na ciebie czasu. - przerwał niezręczną ciszę. Obrócił głowę i znowu patrzył w lekturę. Stałem tam rozmyślając o tym czy mam się dosiąść czy jednak odejść. Musiałem tak staćć dobrą chwilę, bo chłopak przy stoliku nie obracając głowy odezwał się do mnie z irytacją w głosie:
-Długo będziesz jeszcze tak stał?! Poprostu usiądź, bo mnie zaczynasz wkurzać.

Podszedłem powoli, wyciągnąłem rękę po krzeszło i przesunąłem je. Usiadłem i otworzyłem księgę na pierwszej stronie. Moje spojrzenie jednak kierowało się na chłopaka z gładką skórą, czarnymi włosami i ciemnymi oczami. Na swój sposób był dość przystojny.
-Co... Czy ja właśnie pomyślałem, że Zabini jest przystojny? Zachowuje się jak jakiś gej. Jestem hetero i nic, ani nikt tego nie zmieni. - zamyśliłem się po raz kolejny, ale tym razem poniosłem konsekwencje.
-Uważaj! - krzyknęła jakaś drugoroczna puchonka.
-Co?... - nie skończyłem swojego pytania bo wielka, gruba księga uderzyła mnie prosto w twarz. Słyszałem śmiech Zabiniego, krzyki drugoroczniaków i pisk w uszach. Zemdlałem zaraz po uderzeniu.
Gdy się obudziłem, zobaczyłem sufit. Bardzo dobrze mi znany sufit. Byłem w Skrzydle Szpitalnym. Zobaczyłem przy swoim łóżku Harrego i Hermione. Moja twarz strasznie bolała, a ból nie chciał ustąpić.
-Ał...
-Ty żyjesz! - krzyknęła moja najlepsza przyjaciółka.
-Oczywiście, że tak dostałem tylko książką w głowe.
-Martwiliśmy się. Co się stało w bibliotece?
-Nic szczególnego. - nie powiedziałem, że spotkałem Zabiniego, bo ta informacja była im niepotrzebna - Czytałem książkę,gdy nagle usłyszałem krzyk.
-Coś jeszcze?
-Dostałem księgą w twarz. - moi towarzysze cicho się zaśmiali. - Jak długo już tu leże?
-Zaraz będzie kolacja.
-Jestem głodny, zbierajmy się.
-Ty zawsze jesteś głodny!

Ze Skrzydła Szpitalego wyszłem jeszcze tego samego dnia. Siedziałem na kanapie w Pokoju Wspólnym Griffindoru, czekając na kolacje.
-Idziesz? - zapytał mnie okularnik.
-Tak, chodźmy jestem strasznie głodny.

Poszliśmy do Wielkiej Sali w milczeniu. Harry spojrzał na mnie i podał chusteczkę. Zdziwiłem się, ale po chwili zrozumiałem, że z mojego nosa znowu kapie krew. Przyłożyłem chusteczkę i poszłem za Harrym na kolację.
*
*
*
Słowa: 428

| Bibioteka | Blairon |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz