Rozdział 19

1K 70 11
                                    

Perspektywa Zabini'ego

Szedłem wolnym krokiem do pokoju. Sięgnąłem do kieszeni po napisaną na kolanie notkę.

Co myślisz o wypadzie do Hogsmeade? Jutro sobota i nie mam co robić, więc mam nadzieję, że przyjdziesz.
                                                            ~Ron

Uśmiechnąłem się lekko. Czyli mam już plany na jutrzejszy dzień. Z tego wszystkiego zapomniałem, że jest po ciszy nocnej. Przyspieszyłem kroku i po chwili stałem pod drzwiami.

-Mam nadzieję, że rudy też doszedł do dormitorium bez problemu.

Perspektywa Rona

Te kilka dni ze Ślizgonem były jednymi z lepszych w moim życiu. Spotykaliśmy się potajemnie i rozmawialiśmy na różne tematy. Czasami męczyło nas ukrywanie się, ale jeszcze nie byliśmy pewni swojej relacji. Gdy byliśmy sami zachowywaliśmy się jak para, ale  oficjalnie byliśmy wrogami.

Siedziałem na łóżku i wsłuchiwałem się w odgłosy powolnie budzącej się szkoły.

-Ron, ty już na nogach? - zapytał jeden z chłopców w pokoju.

-Wstałem trochę wcześniej. - tak naprawdę, nie spałem całą noc, ale na szczęście nie czułem zmęczenia. - Idziesz gdzieś? Jest jeszcze wcześniej, a ty się już szykujesz.

-Szykuje się już na śniadanie, jak chcesz możesz iść ze mną.

-Poczekasz na mnie chwilę? - po chwili zastanowienia odpowiedziałem.

-Jasne, tylko się pospiesz.

Po zjedzonym śniadaniu wyszliśmy na plac, było tu pełno ludzi. Nauczyciele próbowali wszystko opanować, ale nie udawało im się to. Stałem koło Pansy. Spojrzałem kto idzie do magicznej wioski.

-Pansy, Crabbe, Goyle, Neville, Luna, Hermiona, Theo... Gdzie jesteś Zabini?

-Idziemy! - nie miałem czasu na oglądanie się, ponieważ tłum pchał mnie do przodu.

Gdy dostaliśmy się na miejsce stanąłem pod jednym z drzew i oparłem się o jego korę.

-Ktoś mógłby cię porwać. - uśmiechnąłem się słysząc głos nastolatka.

-Najprawdopodobniej byłbyś to ty. - zażartowałem. - Jakie sklepy masz dzisiaj w planach? Wiesz, do których mamy iść?

-Ta, wiem i do jednego cię zaprowadzę. Chodź. - kilka razy prawie upadłem, ponieważ zamiast patrzeć na drogę, patrzyłem na mojego przystojnego towarzysza.

-Jesteśmy. - oderwałem wzrok od chłopaka i spojrzałem przed siebie.

-To ma być żart?

-Nie podoba ci się? - staliśmy przed herbaciarnią pani Puddifoot. Przez okno można było zobaczyć niewielkie, okrągłe stoliki, przy których siedziało pełno gości. Przychodzili tu najczęściej zakochani uczniowie Hogwartu i właśnie ich było najwięcej w lokalu.

-Nie wejdę tam. - odpowiedziałem po chwili ciszy.

-Wejdziesz, ze mną.  - spojrzałem na niego jak na szaleńca.

-Czemu ja się z tobą zadaję?

-Bo jestem przystojny, dobrze całuję i mam świetne poczucie humoru. - miał rację.

-I tak tam nie wejdę.

-Zakład? - uśmiechnął się nonszalancko. Wiedziałem co oznacza ten uśmiech. Zanim zdążyłem się cofnąć, chłopak chwycił mój nadgarstek. - Przestań się szarpać nic ci nie zrobię. - nie przekonały mnie te słowa.

Pociągnął mnie do herbaciarni. Lokal był przystrojony kokardkami i falbankami, a sufit pokrywało malowidło.

-Co ty chcesz tu robić? 

-Pogadać z moją ukochaną. - zmarszczyłem brwi. Siedliśmy przy stoliku dla dwóch osób i zaczęliśmy rozmawiać. Cały czas siedziałem z kapturem na głowie, żeby nikt mnie nie rozpoznał i nie nabrał podejrzeń.

Oczywiście, gdy już się rozluźniliśmy, ktoś musiał na przeszkodzić.

-Zabini! To twoja dziewczyna? - zapytał głos, należący do Crabbe.
*
*
*
Słowa: 488

| Bibioteka | Blairon |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz