Rozdział 3

1.4K 78 5
                                    

Wszedłem do sali z chusteczką przy twarzy. Uczniowie przyglądali mi się z uśmiechami na ustach.
-Bardzo śmieszne. - pomyślałem i spojrzałem na stół Ślizgonów. Zabini rozmawiał głośno ze swoimi przyjaciółmi i śmiał się wrednie. Pewnie to on wszystkim powiedział. Skierowałem swój zwrok na stół, przy którym siedziała Hermi, spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.
Usiadłem naprzeciwko Harrego. Na stole, jak zawsze było dużo różnych potraw. Wmusiłem w siebie kanapkę i wypiłem kubek herbaty. Szybko wstałem od stołu i skierowałem się do wyjścia.
-Tylko uważaj na latające księgi! - krzyknął, ktoś z tyłu. Lubiłem być w centrum uwagi, ale nie w taki sposób.

Zamyśliłem się. Nie wiem czemu, ale ostatnio często to robie. Na skórze poczułem lekki dreszcz, gdy nagle czyjaś zimna ręka chwyciła mój nadgarstek. Ktoś pociągnął mnie gwałtownie w kierunku łazienki, nie wiedziałem co się dzieje. Dźwięk otwieranych dzwi od łazienki, a później od kabiny.
-Zabini?! - niemal krzyknąłem, nie odpowiedział. Przyłożył zimną jak lód dłoń do mojego policzka. Moja twarz wyrażała szok i obrzydzenie.
-Czemu się na mnie cały czas gapisz? - spytał.
-Co? Słuchaj nie wiem o co ci chodzi, ale nie mam na to czasu, więc jeśli pozwolisz już sobie pójdę. - czułem zakłopotanie.
-Aż tak bardzo to widać? - pomyślałem i wyszedłem z kabiny  trzaskając dzwiami.

W moim pokoju panował spokój. Rzuciłem się na łóżko i prawie od razu usnąłem. Śnił mi się mój dom, wszedłem do niego, a moja mama przywitała mnie od razu w drzwiach. Dom wyglądał, tak jak zwykle. Meble, pokoje, a nawet schody, po których zacząłem się wspinać. Doszedłem do mojego pokoju i chwyciłem za klamkę. Uchyliłem dzwi i zobaczyłem coś czego się nie spodziewałem.
-Znowu ty? - zapytałem.
-A kogo widzisz przed sobą? - westchnąłem, a on niespodziewanie pojawił się o wiele bliżej niż wcześniej.
-Zabini... Co ty robisz? - zbliżył się do mnie, chyba chciał pocałować. Obudziłem się zaraz przed pocałunkiem, zalany potem. Moja głowa strasznie bolała, a reszta ciała trzęsła się. Próbowałem zasnąć z powrotem, ale z marnym skutkiem. Zdecydowałem się na spacer, bo i tak już nie byłem zmęczony. Pożyczyłem pelerynę od Harrego, narzuciłem ją i po cichu wyszedłem z komnaty.

Chodziłem bez celu po korytarzach, nikogo na nich nie było, ponieważ wszyscy już dawno spali. Przechodziłem koło biblioteki, nie wiem co, ale coś ciągnęło mnie w jej stronę. Pchnąłem dzwi i zajrzałem. Wydawała się jeszcze bardziej magiczna niż za dnia. Jedyne co ją oświetlało to blask księżyca, który wpadał przez okna. Podeszłem do regału i wybrałem tą samą książkę, co w dniu wypadku. Kierowałem się do miejsca gdzie wcześniej siedziałem, nagle zobaczyłem ciemną postać, na którą padało tylko trochę jasnego światła.
*
*
*
Słowa: 428

| Bibioteka | Blairon |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz