Rozdział 11

1.1K 68 32
                                    

Ten rozdział nie ma za bardzo sensu, nie miałam za dużo czasu i tak to się skończyło. Wybaczcie mi :p
--------------------------------------------

Tego się nie spodziewałem.

-Harry i inni wiedzą?

-Wiesz tylko ty i Draco. - odpowiedziała Pansy. - Mamy nadzieję, że nas zaakceptujesz.

-Żartujesz sobie? - na twarze dziewczyn wkradł się dziwny wyraz, jakby zakłopotana, pomieszanego ze smutkiem. - Oczywiście, że was akceptuję! Czemu miałoby być inaczej?

-Dziękuję Ron! - Hermiona rzuciła mi się na szyję. Pansy zrobiła się zazdrosna, było to widać po jej spojrzeniu.

-Kiedy zamierzacie powiedzieć innym? Nie naciskam, ale myślę że mają prawo wiedzieć.

-Też tak myślimy, tylko boimy się reakcji. Harry jeszcze to przeżyje, ale co do Zabiniego... Nie mamy pewności. - odpowiedziała cicho moja przyjaciółka.

-A mówiąc już o Blaise, to chciałam przeprosić za ten głupi zakład. Nie pomyślałam, że to może cię zranić. Podobno coś do niego czujesz. - tym razem odpowiedziała Ślizgonka.

-Kto ci to powiedział?

-Ja jej powiedziałam Ron. Sorka.

-Nic się nie stało i tak wszyscy wiemy, że jedyne co do mnie czuje to nienawiść.

-Znajdziesz kogoś lepszego.

-Miejmy taką nadzieję. - drzwi od pokoju uchyliły się, a do środka zajrzała głowa.

-Skończyliście już, bo chciałem się przebrać? - odezwał się Harry.

-Tak, tak już wychodzimy. - dziewczyny zniknęły w mgnieniu oka. Zrobiło się cicho, a powietrze zrobiło się tak jakby ciężkie.

-O czym gadaliście? - zapytał ciekawy Harry.

-Wszystko w swoim czasie Harry, wszystko w swoim czasie. - czułem, że odzyskuje siły. Siadłem na łóżku i zacząłem rozmyślać o Hermionie, Pansy, Zabinim, ogólnie o wszystkim. Siedziałem tak już 20 minut i siedziałbym dalej, gdyby nie krzyki w pokoju wspólnym. Westchnąłem i wstałem.

-Nie mogę mieć nawet pół godziny spokoju!

-Oj. - gdy tylko wszedłem do pokoju, wszyscy umilkli. Zabini stał przed Malfoy'em i Pansy wymachując rękami. Harry uspokajał Hermionę, a inni Gryfoni nie mieli na tyle odwagi, aby chociaż podejrzeć co się dzieje. Poduszki z kanapy leżały na ziemi, wazon z kwiatami leżał potłuczony, a kominek dogasał. - Co tu się stało?! Poupadliście na głowy, czy co?

-Ron...

-Cicho! Wszyscy na kanapę. Na kanapę, powiedziałem! - większość usiadła na kanapie, a reszta na fotelach. - Chciłem mieć jedno spokojne popołudnie, ale oczywiście to i tak za dużo! - Chodziłem w koło i zbierałem porozrzucane przedmioty.
-Co się stało?

-Ja z Pansy... - zaczeła Hermiona. - Przyznałyśmy się do bycia parą, a Draco do bycia gejem.

-Blaise tego nie zaakceptował. - dokończyła Parkinson. Wszyscy spojrzeli na chłopaka.

-Akceptuje was, tylko... Jesteśmy przyjaciółmi Pans, czemu rudzielec dowiedział się wcześniej, niż ja? - Nikt nie odpowiedział. - A ty Draco? Znamy się od tak dawna, a ty mi nawet nie powiedziałeś, że wolisz chłopaków. Póki jeszcze trzeźwo myślę, przepraszam Weasley za tą całą akcje z zakładem. Muszę się przewietrzyć. - wstał i wyszedł.

Perspektywa Zabini'ego
(możecie napisać czy mam robić przeplatane perspektywy czy np. tylko Rona)

-Jesteśmy razem Blaise.

-Co?! Ale jak?!

-Nie krzycz to nic nie da.

-Nie rozumiesz!

-Rozumiem dużo rzeczy Blaise!

Właśnie tak zaczeła się ta piękna kłótnia. Pansy ze złości zaczęła rzucać poduszkami, a poduszki rozbiły wazon z kwiatami. Wtedy do pokoju wszedł Weasley.

-Co tu się stało?! Poupadliście na głowy czy co?

-Ron... - Granger próbowała wbić mu się w słowo.

-Cicho! - zmieszana z błotem - Wszyscy na kanapę. Na kanapę, powiedziałem! - agresywność i brutalność dodawała mu atrakcyjności.

-Gdyby tylko pozwolili mi dojść do słowa, to cała ta kłótnia by się nie zdażyła. Czyli podejrzewając, że Potter i wiewióra są bi, to jestem jedynym hetero w naszej grupie. Czemu o tym myślę? Nie wiem.

Gdy już się wytłumaczyłem i nawet przeprosiłem rudzielca (co nie było w planach) wyszedłem z pokoju i skierowałem się na Wieże Astronomiczną. Tak naprawdę trochę udawałem ten smutek w głosie, ale nikt raczej tego nie zauważył. Na wieży było spokojnie, bez tego całego dramatu.

Muszę jeszcze coś zrobić z tym, że Weasley się we mnie zakochał. Przynajmniej tak podejrzewałem.
Teraz ciężki wybór: mam go zrównać z ziemią czy raczej trochę pudawać, że coś z tego wyjdźe?

Przecież się w nim nie zakocham, prawda?

*
*
*
Słowa: 646

| Bibioteka | Blairon |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz