Rozdział 22

1K 76 12
                                    

Perspektywa Zabini'ego

Leżałem razem z rudzielcem na łóżku w ciszy. Wtulał się we mnie i mruczał coś pod nosem.

-Dobrze się czujesz? - zapytałem.

-Ta, wszystko jest ok. Trochę głową mnie boli i tyle. - uśmiechnął się lekko, ale nie wyglądał dobrze. Był bladszy i nie było widać rumieńców na jego twarzy.

-Prześpij się trochę, blado wyglądasz.

-Od kiedy jesteś taki troskliwy, co?

-Od zawsze, tylko tego nie pokazywałem, a teraz bądź cicho i idź spać.

-Czemu musisz zawsze postawić na swoim? - chłopak próbował mnie zaczepić, więc tylko popatrzyłem mu w oczy i zbliżyłem się.

-Dobranoc. - odsunąłem się i zostawiłem rudego samego w pokoju.

Gdy tylko wyszedłem z dormitorium usłyszałem dobrze mi znany głos.

-Zabini, miło cię widzieć. - Crabbe, jeden z ochroniarzy Draco. Nic do niego nie mam, tylko on co chwilę się mnie czepia o byle co. - Jak poszła randka z tajemniczą dziewczyną? Jesteście już oficjalnie razem?

-Tak, przed chwilą zaczęliśmy ze sobą chodzić. - uśmiechnąłem się wrednie przyglądając się twarzy mojego rozmówcy. Próbował ukryć szok, ale nie za bardzo mu to wychodziło.

-Szybki jesteś. - odezwał się ktoś z kanapy. Draco siedział wygodnie i przysłuchiwał się całej rozmowie. - Kiedy nam ją przedstawisz? Chciałbym poznać twoją przyszłą narzeczoną.

Ludzie w pomieszczeniu zaśmiali się cicho, po czym umilkli gdy tylko zimny wzrok Malfoya powędrował w stronę hałasu.

-Kiedyś ci ją przedstawię, ale jeszcze nie czas.

-To co powiesz na to, żeby zjadła z nami obiad?

-Nie jestem pewny.

-Tchórzysz? Nie widziałem, że zrobiłeś się taki miękki.

-Spytam o zdanie naszego gościa honorowego i wtedy podyskutujemy. - przebiegły wąż umiał wytrącić mnie z równowagi. Skierowałem się z powrotem do pokoju z chęcią trzaśnięcia drzwiami, ale powstrzymałem się widząc piegowatego chłopca śpiącego na moim łożu.

-Co ja mam teraz zrobić? Nie wiem czy on chcę, żeby cała szkoła wiedziała o naszym związku w tak wczesnym etapie. Z drugiej strony jeśli nie przyjdzie ze mną na obiad będę pośmiewiskiem mojego domu. Jego szczęście jest ważniejsze, niż moja reputacja. Muszę zapytać go o zdanie jak się obudzi. - rozmyślałem.

Jakieś 40 minut przed obiadem Śpiący Królewicz obudził się. Otworzył oczy, przeciągnął się i popatrzył na mnie.

-Co się stało?

-Hm? Nic się nie stało.

-Myślisz, że jestem głupi? Znam cię od dłuższego czasu i wiem kiedy kłamiesz.

-Chciałbyś, może pójść razem na obiad?

-Prawie zawsze chodzimy na obiady razem.

-Ale... Chciałbym, żebyś usiadł przy stole Slytherinu.

-Co? Chcesz wszystkim powiedzieć o naszym związku?

-Jeśli Ci to nie przeszkadza, to tak. - chłopak podszedł do mnie powoli i usiadł okrakiem na moich kolanach.

-Zgoda. Chciałem to zrobić nawet wcześniej, ale nie wiedziałem jak zareagujesz. - pocałowałem go lekko.

-Idziemy zrobić show.

Śniadanie zaczęło się 15 minut temu. Właśnie taka pora, była idealna, żeby wejść do Wielkiej Sali. Wszyscy powinni być już na miejscu.
Ostatni raz popatrzyłem w niebieskie oczy mojego ukochanego.

-Wchodzimy?

-Zróbmy to. - odpowiedział odważnie i obrócił się w stronę drzwi. Jego stanowczość była jedną z wielu rzeczy, którą w nim kochałem.
*
*
*
Słowa: 495

| Bibioteka | Blairon |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz