Rozdział 17

1.1K 75 23
                                    

Perspektywa Zabini'ego

Otworzyłem oczy i podniosłem się na łokciach.

-Możemy wam w czymś pomóc? - zapytałem stojącą parę nastolatków.

-N-nie... - dziewczyna była widocznie zakłopotana. - My już musimy iść. - pociągnęła za sobą swojego towarzysza i zniknęli w murach zamku.
Popatrzyłem na rudego. Po chwili on spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.

-Co jest w tobie takiego pociągającego Weasley? Jestem jednym z najprzystojniejszych chłopaków w szkolę, mógłbym mieć każdą dziewczynę, ale... Wybrałem ciebie. Głupi Gryfon. - znowu się położyłem na jego kolanach. Było mi bardzo wygodnie w tej pozycji i mogłem tak leżeć cały czas, gdyby nie to zimno i trzęsący się chłopak. Westchnąłem.

-Wstawaj. - powiedziałem krótko. Podnieśliśmy się z ziemi i otrzepaliśmy szaty z paprochów. Chwyciłem go za rękę i skierowałem się w stronę szkoły.

-Zabini, gdzie idziemy? - nie odpowiedziałem, dumnym krokiem szedłem korytarzami. - Zabini. Gdzie my idziemy? - próbował być straszny, żałosne, a jednocześnie bardzo słodkie.

-Możesz być cicho?

-Po prostu mi powiedz.

-Już jesteśmy.

Perspektywa Rona

Zanim się zorientowałem, zdążyliśmy dojść do lochów.

-Chcesz mnie zgwałcić bez świadków? - zapytałem żartobliwie.

-Dokładnie. - takiej odpowiedzi się nie spodziewałem. Chłopak wypowiedział hasło i weszliśmy do pokoju wspólnego Ślizgonów.

-Blaise, co on tu robi? - zapytała jedna z dziewczyn, która siedziała na kanapie.

-Ale kto? Przecież nikogo tu nie ma, przestań świrować. - później odwrócił się w stronę swojego pokoju. - Niczego nie widzieliście, niczego nie słyszeliście. Rozumiemy się? - wszyscy zgodnie pokiwali głowami. Był szanowany przez swój dom.

Pociągnął mnie do swojego pokoju, upewnił się, że nikogo w nim nie ma i zamknął drzwi na klucz.

-Zabini... Co ty robisz? - chłopak niebezpiecznie zbliżał się w moim kierunku.

-A co byś chciał, żebym zrobił? - uśmiechnął się sztucznie. Napiąłem wszystkie mięśnie i spojrzałem w podłogę. Czułem jak robię się cały czerwony. - Weasley wyluzuj, nie jestem zboczeńcem.

-Nie jestem tego taki pewien. Po co mnie tu zaciągnąłeś?

-Było ci zimno, więc postanowiłem przyprowadzić cię tu, a teraz bądź cicho.

-Co chwilę karzesz mi być cicho. O ci chodzi? - chłopak już po raz kolejny chwycił mnie za rękę tego dnia. Pchnął mnie na łóżko i kazał się położyć. Zacząłem się niepokoić, jednak on zrobił coś czego się nie spodziewałem. Znowu położył się na moich kolanach i chwycił moją rękę.

-Nie mówmy o tym.

-Mógłbyś puścić moją rękę?

-Nie. Jest ciepła. - urwał rozmowę.

-Czemu, znowu się bawisz moimi uczuciami? Kolejny zakład? - zapytałem chłodno.

-Nie tym razem. Nie wiem czemu, ale potrzebuję twojego towarzystwa. - podniósł się do pozycji siedzącej. Powoli uniósł rękę i przeczesał palcami moje włosy. Jego ręka ostrożnie powędrowała na mój policzek. Zbliżył się i musnął swoimi ustami moje. Spokojny pocałunek, szybko zamienił się w gwałtowny i pełen namiętności. Nigdy nie zapomnę tego momentu, ten pocałunek był szczery, nie taki jak poprzednie. Jego delikatne usta, dotykały skóry mojej szyi zostawiając czerwone ślady. Oderwaliśmy się od siebie dopiero po paru minutach.

-Muszę już iść. - uśmiechnąłem się, ale chłopak wyglądał na niezadowolonego. - Widzimy się później. - pocałował mnie na pożegnanie i szepną mi do ucha.

-Teraz się już mnie tak łatwo nie pozbędziesz. - miły dreszcz  przeszedł moje ciało. Wyszedłem z pokoju zasłaniając kołnierzykiem szyję.
*
*
*
Słowa: 502

| Bibioteka | Blairon |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz