12.

138 25 233
                                    

Jeszcze przez chwilę trwaliśmy w tym uścisku, a wdychając jego zapach, czułam, jakbym mogła zapomnieć o wszystkim. Delikatna woń sosen i ciepłej skóry ogrzanej słońcem, sprawiały, że czułam się bezpiecznie.

Czy tak powinno być? 

— Gdzie byłeś? — zapytałam, nadal wtulona w jego szyję.

— To nie jest ważne — powiedział i odsunął mnie od siebie, żeby spojrzeć mi w oczy. — Najważniejsze, że wróciłem — dodał, zakładając kosmyk moich włosów za ucho i uśmiechnął się słabo, ewidentnie bojąc się, jak zareaguję na to nijakie wyjaśnienie. Nie odezwałam się ani słowem, a jedynie oparłam swoje czoło o jego i zamknęłam oczy, aby dalej chłonąć tę chwilę.

Doskonale wiedziałam, gdzie był, ale chciałam usłyszeć to od niego: „Byłem w Waszyngtonie Hazel".

Ale dlaczego pragnęłam poznać prawdę, kiedy sama miałam tyle tajemnic? Tego nie wiedziałam. W środku czułam, że chcę zrzucić wszystko ze swojego serca i pozbyć się masek i kłamstw. Pierwszy raz od dwóch lat, chciałam oczyścić swoją duszę i powiedzieć wszystko, żeby w jakimś stopniu poczuć się wolna.

Moglibyśmy zostać, tak, jak stoimy i dać płynąć światu jeszcze dużo dłużej, ale szczera rozmowa była teraz niejako priorytetem. I byłam gotowa wyciągnąć najgorsze brudy z mojego życia i otworzyć wszystkie zamknięte dotąd drzwi, właśnie w tym momencie. Czułam, że mogłabym to zrobić, tak jakby jego powrót był oczywistym znakiem na to, że powinniśmy porozmawiać. Teraz.

Wzięłam powietrze do płuc, żeby oczyścić umysł z natłoku myśli. Nachyliłam się do ucha Joshuy, kończąc tym samym ciszę, która ku mojemu zdziwieniu była tak kojąca, że za nic nie chciało jej się za nic przerywać i wyszeptałam.

— Możesz mnie odłożyć? — zapytałam, bo czułam, jak moja spódniczka niebezpiecznie podwija się ku górze. Chłopak jedynie skinął głową i postawił mnie delikatnie na nogi.

Stojąc już stabilnie na ziemi, poprawiłam bluzkę i spódniczkę, żeby wyglądać jak człowiek. Uniosłam wzrok i zobaczyłam, że chłopak intensywnie się we mnie wpatruje i skanuje moją sylwetkę przenikliwym spojrzeniem. Jedna z moich brwi powędrowała w górę w niemym pytaniu.

— Ładnie wyglądasz — skomplementował mnie, przez co momentalnie na moją twarz wpełzł lekki rumieniec.

— Dziękuję — odpowiedziałam, uśmiechając się i spojrzałam przez jego ramię, żeby zobaczyć czy Cross przypadkiem już nie przyjechał.

— Czekasz na kogoś? — zapytał i tym samym zwrócił moją uwagę, abym na niego spojrzała.

— Tak, Cody ma przyjechać — powiedziałam, pokazując na podjazd. A widząc jego spojrzenie, dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową. — Nie patrz tak na mnie. Nie było cię ponad tydzień. — Joshua jedynie wzruszył ramionami, przybliżył swoją twarz do mojej i uśmiechnął się szelmowsko.

— Zabiorę cię na lepszą — dodał niskim głosem, a kącik jego ust uniósł się w górę, ukazując dołeczek w lewym policzku. Skrzyżowałam ręce na piersiach i wywróciłam oczami.

— Czy ty sugerujesz, że moja randka będzie do dupy? — zapytałam, stając w bojowej pozycji.

— Może — odparł, chwytając kosmyk moich włosów i nawijając go sobie na palec. — Zawsze możesz zadzwonić, żebym cię stamtąd zabrał.

— Będzie dobrze, nie masz się o co martwić — powiedziałam dobitniej i wyszarpałam włosy z jego dłoni.

— Ale jeśli nie to... — próbował wmówić mi, że coś pójdzie nie tak, ale przerwałam mu, nieznacznie podnosząc głos.

Nigdy nie będę twoja [ZAWIESZONE/W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz