4.

255 38 112
                                    

Szybkim krokiem szłam w stronę stolika, przy którym siedziały dziewczyny. Chciałam stąd, jak najszybciej wyjść. Musiałam się ulotnić sama, a najlepiej razem z Mayą.

Im szybciej, tym lepiej dla wszystkich.

Podchodząc do nich, położyłam na stoliku jeden banknot, który miał być zapłatą za drinki, które zamówiłam. Uśmiechnęłam się do blondynki, próbując ukryć grymas, jaki widniał na mojej twarzy.

— Naprawdę miło było cię poznać, Jennifer — zaczęłam. — Może kiedyś, gdzieś jeszcze wyskoczymy. A teraz wybacz, ale my się już zmywamy — powiedziałam do dziewczyny i wzięłam moją przyjaciółkę za łokieć, żeby wstała. — Cześć — zakończyłam, ignorując zdziwione spojrzenie niebieskookiej.

— Hazel? — usłyszałam cichy głos Mayi, który był zarazem przerażony i zdezorientowany. Nie dziwiłam się jej, bo moja twarz była wyprana z emocji.

Nic nie mówiąc, pociągnęłam dziewczynę w stronę wyjścia. Nie odwróciłyśmy się nawet w kierunku chłopaków, ale akurat na ten moment w ogóle mnie nie obchodzili. Maya nie zaprotestowała, kiedy opuszczałyśmy bar.

Będąc na parkingu, udałyśmy się do mojego auta, a ja zaczęłam szukać kluczyków w torebce. Co było niesamowicie ciężkie. Byłam tak zaaferowana słowami, które padły w lokalu, że nie mogłam skupić się na tym, co robię.

— Cholera — powiedziałam zdenerwowana. — Gdzie są te pieprzone kluczyki? — Jak na złość, znalazłam wszystko, ale tego, czego chciałam, oczywiście nie. Maya popatrzyła na mnie zatroskanym wzrokiem.

Proszę, przestań.
Nie patrz tak na mnie.

— Cholera jasna! — krzyknęłam zbyt głośno i kilkoro ludzi z parkingu popatrzyło w naszą stronę, wysyłając dziwne spojrzenia.

— Hazel, może...

— Nie. Sama znajdę! — podniosłam głos na dziewczynę, na co ta wzdrygnęła się i cofnęła o krok. Jej reakcja przywróciła mnie do rzeczywistości. Po mojej twarzy spłynęła jedna łza bezsilności. — Przepraszam, ja po prostu... nieważne — powiedziałam już nieco spokojniej, dalej szukając kluczyków.

Gdy w końcu poczułam ich chłodną strukturę, krzyknęłam z ulgą:

— Mam!

Wcisnęłam przycisk, którym otworzyłam auto i nie patrząc, czy dziewczyna, wsiada do środka, sama usiadłam na miejscu kierowcy. Chwyciłam mocno za kierownicę, aż pobielały mi knykcie i zaczęłam głęboko oddychać.

Pierwszy wdech.
„Nie masz prawa pytać się o cokolwiek, po tym, jak zniknęłaś na dwa, pieprzone lata".

Drugi wdech.
„To, że się przepisałem do tego uniwersytetu i cię znowu spotkałem, było pieprzonym błędem".

Trzeci wdech.
...

— Cholera! — Uderzyłam pięścią w kierownicę.

— Hazel — zwróciła się do mnie zaniepokojonym i zatroskanym głosem. — Nie możesz prowadzić w takim stanie.

— Mogę i będę — powiedziałam już bezsilna i ze łzami, zbierającymi się pod moimi powiekami. — Ja... po prostu... jedźmy do domu, proszę... — dodałam błagalnym tonem. 

Nie miałam już nawet siły patrzeć na nią. Na siebie.

— To ja poprowadzę, dobrze? — zaproponowała Maya.

— Przecież piłaś — zauważyłam, na co dziewczyna wysłała mi pocieszające spojrzenie.

— Orzeszku — powiedziała i popatrzyła w moją stronę.

Nigdy nie będę twoja [ZAWIESZONE/W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz