24.

93 13 29
                                    

Na następny dzień nikt nie zadzwonił, żeby się spotkać. Wszyscy byli zmęczeni po wczorajszym festynie, w tym ja. Chociaż było to bardzo przyjemne zmęczenie i czułam się spokojniejsza, zwłaszcza ze swoimi myślami.

Niemyślenie o Ralphie było tak wyzwalające, że mogłam zapomnieć, że on w ogóle istnieje. Jednocześnie było to tylko marzenie ściętej głowy.

Blondyn milczał i chociaż były to niecałe trzy dni to i tak towarzyszył mi ten dziwny niepokój. Wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, kiedy otrzymam telefon, sms'a albo ktoś po mnie przyjedzie, żebym tylko pojechała na kolejną misję.

Sprawa wilków nadal nie została rozwiązana i czułam, że konfrontacja z nimi przyjdzie szybciej, niż będę się tego spodziewać.

Ale może się myliłam i kiedy w najbliższym czasie blondyn skontaktuje się ze mną, i powie, że już jesteśmy bezpieczni, tak właśnie będzie. A ja będę mogła, we względnym spokoju, żyć moim zagmatwanym życiem, tak jak będę chciała.

Pokręciłam głową i prychnęłam pod nosem na tę myśli, gdyż była tak śmieszna i nierealna, że sama się do niej nie przekonałam. Pokręciłam głową, malując serdeczny paznokieć czarnym lakierem.

Uznałam, że moje paznokcie błagają o pomstę do nieba i wypadałoby coś z nimi zrobić. A jako że teraz była idealna okazja, żeby zrobić nowe, skorzystałam z niej.

Chciałam mieć ładne paznokcie na wyjazd, który miał być już za pięć dni. Byłam nim tak podekscytowana, że nie usłyszałam, że ktoś do mnie dzwoni.

Szybko wzięłam telefon do wolnej ręki i popatrzyłam na wyświetlacz. Na ekranie pojawiło się zdjęcie mojego ojca, który uśmiechał się szeroko. Coś zakłuło mnie w sercu, kiedy przypomniałam sobie, że to mama je zrobiła. I to na tych wakacjach, gdzie był z nami jeszcze Joshua.

Zamrugałam kilka razy, żeby pozbyć się łez, które zebrały się pod powiekami i odetchnęłam głęboko. Popatrzyłam jeszcze raz na ekran i uśmiechnęłam się smutno, po czym odebrałam od razu.

Połączenie przychodzące: Tata

— Dzień dobry, kochanie — przywitał się ze mną, a ja uśmiechnęłam się szeroko, słysząc jego głos, który brzmiał tak ciepło.

W tym momencie uświadomiłam sobie, jak bardzo za nim tęskniłam. Jak bardzo go potrzebowałam. Potrzebowałam tego, żeby mnie przytulił, żeby powiedział, że wszystko jest i będzie dobrze.

Żebyśmy po prostu siedzieli w salonie i rozmawiali. Wspominali i śmiali z tego, co było albo oglądali jakiś film. Potrzebowałam tylko nas. Tylko mnie i ojca. Bo tylko to mi zostało, po tym, co zrobił Ralph.

Wzięłam głęboki wdech, żeby pozbyć się okropnych wspomnień, które zaczęły powracać do mojej głowy. Potarłam powieki i uśmiechnęłam się, żeby mój głos nie zdradził tego, że w ułamku sekundy posmutniałam. Nie chciałam, żeby ojciec martwił się, że brzmię, jakby coś się stało.

— Cześć, tato — przywitałam się, włączając połączenie na tryb głośnomówiący. — Jak się czujesz? — zapytałam, wkładając dłoń do lampy UV.

— Już zdecydowanie lepiej — odpowiedział, a na jego słowa uśmiechnęłam się z ulgą. — Doktor Bunch powiedział, że za tydzień już będę mógł wrócić do domu — dodał, a na te słowa moje serce zabiło szybciej.

— Naprawdę!? — zapytałam, nie mogąc uwierzyć jego słowom. — To świetnie. Tak bardzo się cieszę — mówiłam na jednym tchu. — Wszyscy się cieszą — sprostowałam i usłyszałam, jak ojciec wydaje dziwny dźwięk.

Nigdy nie będę twoja [ZAWIESZONE/W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz