23.

90 13 36
                                    

Ze snu wyrwał mnie dźwięk przychodzącego połączenia. Zanim w ogóle zdążyłam na dobre otworzyć oczy, jedną ręką złapałam urządzenie, które leżało na nakastliku obok mnie. To, że byłam poirytowana, było dużym niedopowiedzeniem. Na litość boską, kto o zdrowych zmysłach dzwoni do ludzi o 8:30 w sobotę?

Przetarłam palcami oczy, starając się dobudzić i spojrzałam na wyświetlacz, mimo że jeszcze wszystko przed oczami było niewyraźne i zamazane.

Przychodzące połączenie: Przystojniak Myles i reszta.

Oczywiście, że oni.

Przewróciłam oczami, ale nie mogłam powstrzymać małego uśmiechu, który formował się na mojej twarzy.

— Bez nich byłoby nudno, Hazel, pamiętaj — mruknęłam sama do siebie, jednocześnie odbierając połączenie.

Nie musiałam długo czekać, aż po drugiej stronie usłyszałam głosy moich przyjaciół.

— Rodriguez, co tak długo zajęło ci odebranie? — Zaśmiał się Cooper.

Spojrzałam na szarookiego, który właśnie jadł śniadanie. Jego kąciki były ubrudzone ketchupem, a do buzi pakował kolejnego gryza tosta. Nie mogłam powstrzymać cichego śmiechu na ten widok.

Rozmowy na kamerkach były wspaniałe.

W rozmowie uczestniczyli jeszcze Maya, która również jak ja, była w łóżku. Myles, Cayden i Alex, którzy we trójkę byli na siłowni oraz Joshua.

Zielonooki ewidentnie wyszedł spod prysznica. Jego wilgotne włosy opadły mu na czoło, a kropelki wody widoczne były na jego obojczykach i górnej części klatki piersiowej. Obserwowałam go uważnie, kiedy złapał za biały ręcznik i zaczął nim lekko suszyć włosy, powodując, że jego idealnie umięśnione ręce pracowały i na przemian spinały się i rozluźniały.

Chcąc nie chcąc, musiałam przełknąć ślinę, ponieważ momentalnie zaschło mi w gardle. Szybko odwróciłam wzrok od bruneta i spojrzałam gdzieś w dal, udając, że wcale mu się przed chwilą nie przyglądałam.

— Zawsze możesz zrobić zrzut ekranu, Hazel. Będzie na dłużej — usłyszałam nagle zachrypnięty głos bruneta, zagłuszonego lekko przez wentylator w łazience.

Moje policzki momentalnie pokryły się czerwienią i musiałam aż odkaszlnąć, aby brzmieć normalnie.

Skąd on w ogóle wiedział, że na niego patrzyłam?

— Nie wiem, o czym mówisz, Davis — odpowiedziałam pewnie, spoglądając z powrotem na zielonookiego.

— No już, nie ma się czego wstydzić. Ja się ustawię, a ty rób zdjęcie — parsknął i zaczął zmieniać pozycję. Zaczęłam kręcić z niedowierzaniem głową na jego zachowanie. — I tak nie ma tu niczego, czego byś już wcześniej nie widziała. — Prowokacyjnie się uśmiechnął, a reszta obecnych, która do tej pory jedynie przysłuchiwała się naszej wymianie zdań, zaczęła się podśmiechiwać.

Rozdziawiłam buzię na jego słowa i jedyne, na co się zdecydowałam, to środkowy palec, który mu pokazałam.

Joshua, widząc moją reakcję, sam wybuchł śmiechem i pokręcił głową. Na mojej twarzy mimowolnie majaczył uśmiech. Zawsze widząc wesołego bruneta, którego oczy błyszczały, a brwi lekko marszczyły, mój humor stawał się lepszy.

— Dobra, gołąbeczki. Czas przejść do rzeczy — wtrącił się nagle Cooper. — Dzisiaj czwarty lipca, czyli Święto Niepodległości, co oznacza, że nasze wspaniałe miasto organizuje festyn. A, że zamierzam was zniszczyć w autkach, idziemy wszyscy razem — zakomunikował.

Nigdy nie będę twoja [ZAWIESZONE/W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz