Dobra decyzja

838 31 0
                                    

Z każdą minutą traciłam nadzieję, że ktokolwiek przyjdzie i mnie znajdzie. Kiedy już byłam w najgorszym stanie i widziałam co Harry zamierza zrobić usłyszałam jak ktoś próbował otworzyć drzwi. Chciałam, żeby ktoś otworzył je i zobaczył co się dzieje.

Moje prośby zostały wysłuchane, kiedy zobaczyłam Dracona, poczułam ulgę.

W jednej sekundzie Potter leżał na ziemi cały we krwi, a w drugiej Draco podbiegł do mnie i rozwiązał mnie. Kiedy do mnie mówił, czułam się bezpiecznie, jednak na początku nie wiedziałem co mówił, bo byłam zbyt w wielkim szoku, ale szybko się otrząsnełam.

- Ash, już się nie bój, jestem przy tobie. - Przytulił mnie mocno.

- Draco, ja już myślałam, że nikt nie przyjdzie. - Powiedziałam płacząc.

- Już nie płacz, zaraz ten skurwiel będzie martwy. - Przytulił mnie jeszcze mocniej niż wcześniej.

Wtedy do sali wszedł Snape, a za nimi wyglądali inni uczniowie.

- Co tu się się do cholery stało? - Zapytał niespokojnie Snape.

- Nie widzi pan co zrobił Potter?! - Krzyknął Draco.

Snape spojrzał na mnie i na Harrego. Po czym powiedział:

- Na co się patrzycie, zawołajcie Dumbledora i panią Pomfrey. - Powiedział do dużej grupki osób stojącej za nim, po czym zamknął drzwi.

Kiedy chciał uleczyć Pottera, Draco krzyknął.

- Co pan robi, zasłużył na bolesną śmierć!

- Muszę mu pomóc. I na co zasłużył zaraz się okaże. - Powiedział chłodno Snape.

Niedługo po tym przyszedł Dumbledore, McGonagall i Pomfrey.

- Kto mi powie co się tu właśnie stało? - Odezwał się Dumbledore.

Opowiedziałam z trudem wszytsko. Draco cały czas trzymał mnie za rękę. McGonagall powiedziała:

- Panie Malfoy, niech Pan zaprowadzi pannę Moon do pokoju wspólnego ślizgonów, a profesor Snape zaraz tam przyjdzie. - Popatrzyła na mnie ze współczuciem.

Zanim wyszliśmy Draco dał mi swoją kurtkę, bo moja bluzka była rozdarta tak, że było by wszytsko widać co mam pod spodem. Przed salą stał cały tłum ludzi. Cały czas Draco trzymał mnie blisko siebie.

- Malfoy, co się tam stało? - Zapytał Diggory.

- Nie interesuj się! - Krzyknął.

- Ej, Ash co ci się stało? - Zapytał Ron łapiąc mnie za ramię.

- NIE DOTYKAJ JEJ WEASLEY. - Odtrącił go łokciem.

Czułam się jakby każdy nagle mnie znał i wiedział jak mam na imię. Jednak ja nie miałam ochoty z nikim gadać. Draco szedł coraz szybciej, aby uniknąć tych wszystkich ludzi. Nagle Draco nie wytrzymał i krzyknął:

- ODPIERDOLCIE SIĘ WSZYSCY, ALBO SKOŃCZYCIE JAK POTTER.

Nagle każdy stanął i poszedł w swoją stronę.

- Dziękuję. - Szepnełam.

- Nie musisz dziękować.

W pokoju wspólnym czekało mnóstwo osób, które były zainteresowane całą sytuacją.

- Co się stało tej szlamie? - To był głos Pansy. Draco nie mógł przejść koło tego obojętnie.

- Zamknij się, albo pożałujesz!

- Już się tak nie denerwuj kochany.

- Nie jestem twoim "kochanym", więc się kurwa zamknij!

Zabrał mnie do mojego pokoju, zamknął drzwi i usiadł koło mnie.

- Dlaczego musiałem Crabbla akurat wysłać.

- Co, jak to wysłać? - Zapytałam.

- Bo kazałem im aby Cię potajemnie pilnowali kiedy szłaś gdzieś sama.

- Czyli to co się stało wczoraj to nie był przypadek?

- Nie, ale nie bądź zła ja tylko chciałem jak najlepiej dla Ciebie.

- Nie jestem zła.

- Teraz nie opuszczę Cię na krok, a Crabble jak ja go tylko gdzieś zobaczę...

- Ale to nie jego wina, nie rób mu krzywdy. - Przerwałam mu.

- Będę żałować do końca życia tego, że nie wysłałem Blaisa, a najlepiej by było gdybym to ja sam Cię śledził.

- Nie obwiniaj się, nie mogłeś tego przewidzieć.

- Ale ja...

- Już ciiii, pójdę się przebrać i zaraz tutaj przyjdę. - Powiedziałam spokojnie.

Przebrałam się w długie spodnie i bluzę, ogarnęłam włosy, poprawiłam makijaż.

- Już jestem.

- Ash, ja Cię za bardzo kocham, żeby patrzeć... Ja po prostu....

- Draco, ja Cię kocham bardziej. A wiesz, że kiedy czekałam na Ciebie, aż wejdziesz przez te drzwi, to ja miałam wrażenie jakbym umierała, myślałam, że już nie przyjdziesz.

- Kochanie, ja bym Cię nigdy tam nie zostawił. Ja Cię kocham, i będę kochał.

Ktoś zapukał do drzwi, był to Snape.

- Ash, chodź ze mną. - Powiedział.

- Ja chcę iść razem z Draco. - Powiedziałam trzymając Dracona za rękę.

- Dobra niech też idzie. - Odparł chłodno.

Poszliśmy do gabinetu Snape'a, czekał tam Dumbledor i McGonagall.

- Usiądźcie. - Powiedział Dumbledore.

Zapadła cisza, nikt nic nie mówił. Nagle odezwała się McGonagall:

- Jak do tego doszło, jest mi wstyd, że gryffon mógł tak postąpić.

- Teraz Harry leży w skrzydle szpitalnym. - Powiedział Dumbledote.

- Nie mogliście go tam zostawić, żeby się wykrwawił? - Wyskoczył Draco.

- Nie możemy, takie są przepisy. - Wtrąciła McGonagall.

- Uznaliśmy, że Harry Potter zostanie wyrzucony ze szkoły jak najszybciej się da. - Oznajmił Dumbledore.

- Ile to zajmie? - Zapytał Draco.

- Około miesiąc.

- Miesiąc?! Co tak długo?

- To nie jest takie proste to jest dużo papierowej roboty, trzeba dostać pozwolenie od Ministersawa. Ale nie martwcie się Potter nie będzie się mógł zbliżyć do Panny Moon nie bliżej niż na 10 metrów.

- Jak chce to pan uczynić? - Zapytałam.

- Rzucę zaklęcie, nie będzie mógł nawet iść w twoją stronę.

- Dziękuję bardzo.

- Teraz niech Pan Malfoy zaprowadzi Cię bezpiecznie do pokoju, bo musisz odpoczywać.

Zanim Odejdę... (Draco Malfoy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz