Rozdział 4

1.3K 75 2
                                    

   - Temi. - Zatrzaskuję drzwi szafki, po raz kolejny ignorując tych dwóch idiotów. - Nie bocz się, nie zrobiliśmy nic złego.

   Przystaję i obracam się, stając twarzą w twarz z nastolatkami.

   - Ty... - Wskazuję na McCalla, przyciskając książki do piersi. - Urwałeś się z lekcji z niewiadomego powodu i nagle wracasz z imprezy, na którą zresztą zaciągnąłeś go ty. - Przenoszę swoje spojrzenie na Stilinskiego. - Z tatuażem niewiadomego pochodzenia, którego wcześniej na pewno nie miałeś. - Scott drapie się po karku. - W dodatku wpakowaliście się w kłopoty, podczas gdy ja musiałam samotnie spędzić kilka godzin w szpitalu, przez jedno głupie zadrapanie!

   - Jakie kłopoty? - Scott uważnie mi się przypatruje.

   - Może ty nie, choć nie wiem, co robiłeś przez resztę nocy, ale Stiles na pewno. - Poprawiam pasek torby spoczywającej mi na ramieniu. - Zaginęła dziewczyna, na której przyjęciu wczoraj byliście - mówię, odsuwając na bok całą złość. - Tak naprawdę tylko ty ją znałeś, więc wnioskuję, że...

   - Że będą chcieli mnie przesłuchać - dokańcza, wyraźnie zaniepokojony. Szybko jednak unosi głowę i podejrzliwie na mnie spogląda. - Nie wiem dużo, ale powiem im wszystko. - Kontynuujemy drogę na zajęcia z ekonomii. - Zastanawia mnie tylko skąd ty o tym wiesz.

   - Bo jako jedyna rozmawiam ze swoim rodzicem! - Rzucam oskarżycielskim tonem. Czuję na sobie palące spojrzenia obojga nastolatków. - Okej, naprawdę to robię, ale o zaginięciu tej dziewczyny dowiedziałam się na posterunku. Myślicie, że gdzie spędziłam wieczór, skoro oboje tak nagle zniknęliście?!

   - Wiesz coś więcej? - Przystaję w drzwiach sali.

   - Nie - odpowiadam szczerze, kierując się w stronę ławek. Siadam za kuzynem i kieruję wzrok na wciąż stojącego nade mną bruneta. - Ale jeśli będzie trzeba, to dowiem się. Wiesz, że zawsze umiem zdobyć potrzebne informacje.

   Posyła mi wdzięczne spojrzenie, gdy w powietrzu rozchodzi się lekki huk. Chłopak błyskawicznie zajmuje swoje miejsce, podczas gdy ja kieruję wzrok na nauczyciela. Uśmiecham się lekko widząc kto będzie prowadził te zajęcia.

   - Giełda opiera się na dwóch filarach. Jakich? - Rozgląda się po klasie. - Tak McCall, możesz iść do łazienki - mówi, zauważając podniesioną rękę Scotta.

   - Nie trenerze. Znam odpowiedź.

   Uśmiecham się, słysząc śmiech mężczyzny. Nie wierzę, że brunet ma opinię tak "genialnego" ucznia.

   - Poważnie? - Krążę wzrokiem od nauczyciela do kuzyna, opierając brodę na dłoni. Reszta uczniów z lekkim rozbawieniem robi to samo.

   - Tak. Na ryzyku i nagrodzie.

   - Wow. Kim jesteś i co zrobiłeś z McCallem? - Podchodzi bliżej chłopaka, uważnie mu się przyglądając. - Nie mów. Wolę cię od niego. Ma ktoś ćwierć dolara?

   Kątem oka widzę jak Stiles zaczyna grzebać w kieszeni, lecz oprócz monety z jej wnętrza wypada coś jeszcze. Odwracam wzrok, próbując powstrzymać śmiech, gdy trener gratuluje chłopakowi, oddając mu srebrno-niebieską paczuszkę.

   - Ryzyko i nagroda. Wrzuć ćwierć dolara do kubka i wygraj. - Stawia białe naczynie na podłodze. - Okej. Patrzcie na trenera. - Wychylam się lekko, aby lepiej widzieć. Finstock dmucha na monetę i wykonuje rzut. W klasie rozlegają się brawa.

   - Tak to się robi! - Schyla się po ćwierćdolarówkę. - Danny. Ryzyko? Nagroda?

   - Jaka stawka? - Unoszę głowę zainteresowana tematem.

   - Zwolnienie z jutrzejszej niezapowiedzianej klasówki.

   - Właśnie ją pan zapowiedział. - Przewracam oczami. A podobno Amerykanie umieją się bawić.

   Mężczyzna zabiera chłopakowi monetę i przechodzi do stolika Scotta. Obserwuję ich wymianę zdań mając nadzieję, że chociaż on będzie skłonny do układu z trenerem, lecz i on wybiera brak gry.

    - Kto następny?

   Rozglądam się po klasie, rozważając, czy nie pokazać im jak to się robi, lecz zamiast mnie przed szereg wyrywa się Stilinski. Z zaciekawieniem czekam na wynik jego próby, lecz zanim zdąża dokładniej wycelować, drzwi do sali otwierają się, a naszym oczom ukazuje się szeryf. Dostrzegam za nim tatę. Wzrok obojga skupia się na brunecie. Uśmiech znika z jego twarzy. Dzięki mnie wie, po co tu przyszli.

   Zaczynam uderzać długopisem o powierzchnię zeszytu, skupiając się na okienku umiejscowionym w drzwiach. Widzę przez nie tylko pół twarzy szeryfa, więc z powrotem chcę zająć się lekcją, lecz moją uwagę przyciąga zachowanie Scotta. Jego głowa skierowana jest w stronę ziemi. Wygląda jakby podsłuchiwał. Kręcę głową, wiedząc, że to niemożliwe. Nawet gdyby stał przy drzwiach, nie mógłby słyszeć z pewnością przyciszonych głosów policjantów. Wkładam końcówkę długopisu do ust, nie odrywając wzroku od kuzyna. Oboje zachowują się dziwnie i dowiem się, dlaczego. 

It will happenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz