Rozdział 40

678 52 10
                                    

   - Nie widziałeś go, kiedy jest najsilniejszy. Ja tak. Jeśli jest z nim Scott, nie mam szans. Chyba, że z tobą.

   - I ze mną - mówię, wchodząc do pomieszczenia.

   - Artemis? - Hale obraca się w moją stronę - Nie zbliżaj się do niej.

   - Przykro mi Derek. - Staję pomiędzy nim, a Jennifer. - Ale to jest coś, co muszę zrobić.

   - Dlaczego miałabym chcieć twojej pomocy? - Przygląda mi się z wyższością wymalowaną na twarzy.

   - Bo wiem, co się stanie. I gdzie będą na ciebie czekać - oznajmiam, unosząc lekko głowę.

   W ciągu sekundy znajduje się przede mną i zaciska dłoń na mojej szyi. Do moich uszu dochodzi cichy warkot, lecz ucicha, gdy tylko kobieta kieruje ku niemu wściekłe spojrzenie.

   - Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz? - Szepcze, patrząc mi prosto w oczy. - Jeszcze dwa dni temu, nie umiałaś używać swojej mocy.

   - Wizje przyszły do mnie same - wyduszam, gdy mocniej zaciska palce na mojej skórze. - Scott będzie chciał się spotkać przy blasze. Na której wyryto spiralę - mówię, nie spuszczając z niej wzroku. - Zakładam, że któreś z waszej dwójki wie, gdzie to jest.

   - Dlaczego chcesz to zrobić? - Pyta, puszczając mnie i odsuwając się na krok.

   - Ponieważ chcę odzyskać Scotta. A nie osiągnę tego, jeśli Deucalion stanie mi na drodze.

   Przygląda mi się z wyraźnym zainteresowaniem.

   - Nie masz więc nad czym się zastanawiać Derek. - Obracam się w stronę wilkołaka, gdy Blake kontynuuje swój monolog. - Pomóż mi go zabić, a reszta przeżyje. Wyrocznia chyba właśnie wskazała ci właściwą decyzję.

* * *

   - Masz trzymać się na uboczu - szepcze czarnowłosy, gdy Jennifer wyprzedza nas o parę kroków.

   - Wiem, co robię Derek - zapewniam, przenosząc na niego swoje spojrzenie. - Zaufaj mi.

   Przez chwilę tylko mi się przypatruje, lecz ostatecznie staje między mną, a Blake, która zatrzymała się przed wzgórzem.

   - Więc nie kłamałaś - mówi, gdy naszym oczom ukazuje się spirala wyryta na blaszanych drzwiach budynku.

   - Nie miałam powodu, by to robić - rzucam, ruszając na górę.

   Serce bije mi jak szalone, gdy dorośli wyprzedzają mnie, pewnie wchodząc do środka. Zatrzymuję się kilka kroków za nimi, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że podczas walki byłabym doskonałym celem.

   - Ann... Derek... Co wy tu robicie? - Konsternacja miesza się na twarzy Scotta z przerażeniem.

   - Trudno w to uwierzyć - zaczyna wilkołak. - Ale próbujemy ci pomóc.

   - Brat przeciwko bratu. - Deucalion zdaje się nie zwracać na mnie uwagi. - To takie... amerykańskie. - Zaczyna składać swoją laskę. - Jesteś gotowa Jennifer? Pokażemy im, dlaczego musiałaś zabić dziewięć, niewinnych osób, żeby się ze mną zmierzyć? - Pyta, przybierając swoją wilkołaczą formę. Robię krok w tył, gdy na własne oczy dowiaduję się, czemu nazywają go demonicznym wilkiem. - A może już dwanaście? - Dopytuje, gdy jego oczy jarzą się na czerwono.

   Derek natychmiast rusza w jego stronę, na marne jednak próbując go zatrzymać. Ruszam w stronę beczek, w momencie, w którym Jennifer używa na nim swojej mocy. Również bez skutku. Z mieszaniną bólu i satysfakcji obserwuję, jak alfa pokonuje obydwoje walczących. Przez chwilę chcę pobiec do Dereka i sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku, lecz powstrzymuję się, gdy wilkołak łapie Blake za kurtkę i zaczyna prowadzić ją w stronę Scotta, tak jak i ja nie wiedzącego, co właściwie powinien ze sobą począć.

It will happenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz