Przede mną znów pojawia się ta tajemnicza postać. Cień zdaje się tworzyć swoistą barierę, odgradzając go do reszty świata. Nie jestem jednak w stanie stwierdzić, czy chroni w ten sposób mnie, czy jego.
Robię krok bliżej, gdy pochyla się nad pozostałością po ogromnym pniu. Coś zaczyna się we mnie kotłować, gdy przejeżdża po nim ręką. Przykładam dłoń do czoła. Przez chwilę mam przed oczami śpiącego Stilesa, lecz gdy mrugam, na powrót rozciąga się przede mną cień.
W jednej chwili głowa tajemniczej postaci kieruje się ku mnie, a po moim ciele rozchodzi się ból. Oddech więźnie mi w gardle, gdy odruchowo przykładam do niego dłoń.
Obrazy z rzeczywistości i wizji nakładają się na siebie, tworząc jedną, niespójną całość. Mam wrażenie, że postać z cienia uśmiecha się do mnie, gdy zaczynam oddychać coraz ciężej. Po chwili jednak wszystko znika.
Jęk bólu wydobywa się z mojego gardła, gdy unoszę się do siadu. Przed oczami wciąż mam uśmiech tajemniczej postaci. Fala odrętwienia przechodzi przez moje ciało.
- Temi?
Ignorując senny głos Stilesa, wyczołguję się z łóżka i chwiejnie ruszam w stronę korytarza. Czuję jak kolejna wizja próbuje utworzyć się w moim umyśle. Odpycham ją, co kończy się następną falą bólu. Muszę tylko dotrzeć do leków. One na pewno mi pomogą.
Słowa chłopaka dochodzą do mnie jak przez mgłę, gdy prawie przewracam się na ostatnim stopniu. Tępy ból pulsuje mi w głowie, odciągając myśli od całej reszty. Nie wiem nawet czy moje działania są racjonalne.
Trzask szafek rozchodzi się echem wewnątrz mojej głowy. Trzęsącymi dłońmi chwytam woreczek, za wszelką cenę starając się go otworzyć. Przeklinam, gdy mi się to nie udaje. Próbuję jeszcze raz. Fala ulgi rozchodzi się po moim wnętrzu, gdy w końcu wysypuję jego zawartość na blat. Gorączkowo przeglądam etykiety zdobiące pomarańczowe pudełka, żałując, że wcześniej nie oznaczyłam ich w jakikolwiek sposób.
Wzrok rozmazuje mi się przed oczami, lecz w końcu trafiam na odpowiedni pojemnik. Otwieram go jednym ruchem, wysypując całą zawartość na blat i połykam dwie tabletki bez popijania.
Opieram się łokciami o granitową powierzchnię, opierając głowę na dłoniach. Staram się unormować oddech, wracając do racjonalnego myślenia. W moim umyśle jednak wciąż rozbrzmiewa prośba o jak najszybsze zakończenie tego bólu.
Znikąd na moich plecach pojawia się ręka. Stilinski zaczyna poruszać nią w górę i w dół, nie odzywając się ani słowem. Cisza zapadająca wokół nas nie jest jednak niezręczna. jest wręcz... kojąca.
- Napij się - mówi po kilku minutach, które dla mnie zdążyły już zmienić się w godziny. Dłoń bruneta znika z moich pleców, a po chwili do moich uszu dochodzi trzask szafek i szum wody. - Jak się czujesz?
- Źle - wyduszam, przejmując od niego kubek. - Ale już nie fatalnie - dodaję, połykając zawartość naczynia.
- Weźmiemy połowę leków na górę - oznajmia. - Gdyby coś takiego się powtórzyło.
Kiwam głową, przymykając oczy. Dreszcz przebiega przez moje ciało.
- Może zawiozę cię do szpitala?
Kręcę głową, jeszcze nim ułożę w głowie odpowiednie zdanie.
- Nie chcę tam jeździć z każdą błahostką.
- To nie wyglądało jak coś, co można zlekceważyć Temi.
- Leki po prostu przestały działać. - Spoglądam na niego błagalnie. - Naprawdę nie mam siły ani ochoty tam teraz jechać. Chciałabym tylko usiąść. Odechciało mi się nawet spać.
CZYTASZ
It will happen
FanficSpoglądam na chłopaka wieszającego kolejne artykuły na korkowej tablicy. Rozglądam się dookoła, przyglądając się przedmiotom znajdującym się w pokoju. Zorganizowany chaos. Tak od zawsze to nazywa. -Temi. - Na dźwięk swojego imienia z powrotem kie...