- Tak czy inaczej. - Wyrywam się z transu, słysząc głos Stilesa. - Na ładne oczy możesz wziąć chłopaków. Dowiedz się czegoś ciekawego i spotkamy się jutro w szkole. - Uśmiecha się na pożegnanie i nie odrywając ode mnie wzroku, sięga po klucze leżące na stoliku. Przez swoją nieuwagę chłopak zamiast je pochwycić, strąca je z blatu, a mnie zaczyna ogarniać panika.
- Nie możesz teraz wyjść - rzucam bez namysłu.
Stiles podnosi się do pionu i spogląda na mnie ze zdziwieniem.
- Co?
- Musisz zostać w domu. Nie możesz teraz wyjść. To niebezpieczne - kontynuuję, nawet nie szukając logicznego wyjaśnienia nagłej zmiany swojego zachowania.
- Temi, daj spokój. Żadne z nas nie należy do pozostałej z grup. Nie zostaniemy złożeni w ofierze. - Na twarzy bruneta wciąż widnieje niezrozumienie. - A Alfy ścigają Dereka. Nie zależy im na zwykłych ludziach. Na razie jesteśmy bezpieczni - dodaje, otwierając drzwi.
- Stiles, nie... - zaczynam, lecz zamieram, dostrzegając kolejne spełnienie wizji.
- Jak?! - Stilinski rusza w stronę pojazdu, przyglądając się napisowi wydrapanemu na jego boku. - Kto?! - Kątem oka widzę, jak obraca się w moją stronę, lecz jestem w stanie tylko wpatrywać się w ewidentne dzieło któregoś z wilkołaków.
"Seirá sou" Twoja kolej.
W mojej głowie rozlega się ciche tykanie, które po sekundach zaczyna stawać się coraz głośniejsze.
- Stiles - mówię niemal błagalnym tonem. - Do środka.
- Musimy zadzwonić do Scotta - oznajmia, robiąc krok bliżej samochodu. - Powinni się pospieszyć - dodaje, a tykanie zamienia się w pisk.
W jednej chwili podbiegam do Stilesa i siłą ciągnę go w tył. Chce zadać kolejne pytanie, lecz zanim wypowiada pierwsze słowo, w powietrzu rozlega się huk. Odruchowo pcham bruneta na ziemię, zasłaniając go własnym ciałem.
Początkowo nie jestem w stanie stwierdzić, co się dzieje. Pisk w moich uszach jest niemiłosiernie głośny. Szybko jednak otrząsam się z szoku, odsuwając się i spoglądam w stronę chłopaka. Gdy tylko podnosi się na łokciach skanuję jego ciało w poszukiwaniu obrażeń. Dostrzegam tylko rozcięcie na policzku.
- Temi... - Głos brązowookiego przebija się przez pisk. - Nie ruszaj się - dodaje kaszląc, po czym ściąga z siebie zakurzoną kurtkę i obwiązuje mi ją w pasie. Uśmiecham się, widząc, że nic mu nie jest. Że udało mi się zmienić przyszłość, lecz radość zmienia się w grymas bólu, gdy nastolatek zaciska supeł. Spoglądam w dół i dostrzegam kawałek szkła wbity w mój bok.
- Stiles...
- Skup się na mnie - mówi, gdy adrenalina powoli znika z mojego ciała i zostaje zastąpiona przez ból. - Wszystko będzie dobrze. - Kiwam głową, w duchu dziękując za to, że Stilinski wyszedł z tego cało.
Przykładam dłoń do ust starając się nie kaszleć. Nawet najmniejszy ruch klatki piersiowej wywołuje ból. Zaciskam usta, ze wszystkich sił powstrzymując się od krzyku, gdy Stiles unosi mnie do góry. Opieram głowę o jego klatkę piersiową, wypuszczając powietrze z ust.
- Scott... - Nawet nie zauważyłam, kiedy chłopak posadził mnie na miejscu pasażera i odpalił jeepa. - Powiadom Melissę, że jedziemy do szpitala. - Kaszle, wciskając pedał gazu. - I przyślij mojego tatę i straż pożarną do swojego domu. - Wciągam powietrze, gdy gwałtownie skręca w następną uliczkę. - Powiem ci wszystko, gdy spotkamy się w szpitalu - dodaje, po czym rzuca telefon na deskę rozdzielczą. Czuję na sobie wzrok bruneta. Obracam głowę w jego stronę, czując łzy bólu zbierające mi się w kącikach oczu. - Wszystko będzie dobrze - mówi, łapiąc moją rękę i jeszcze mocniej dociskając pedał gazu.
CZYTASZ
It will happen
ФанфикSpoglądam na chłopaka wieszającego kolejne artykuły na korkowej tablicy. Rozglądam się dookoła, przyglądając się przedmiotom znajdującym się w pokoju. Zorganizowany chaos. Tak od zawsze to nazywa. -Temi. - Na dźwięk swojego imienia z powrotem kie...