- Artemis? - Melissa spogląda niepewnym wzrokiem najpierw na mnie, a potem na Stilesa - Myślałam, że jesteś w domu.
- Znasz mnie ciociu - mówię, stając przy kontuarze. - Nie daję się tak łatwo zbyć.
Kobieta przenosi swój wzrok na Stilesa, upewniając się, czy wszystko dokładnie przemyślał.
- Nic jej nie umknęło. - Zniża głos do szeptu. - W dodatku była na miejscu zabójstwa. Nie odpuści nawet gdybym zamknął ją w piwnicy na resztę życia.
Ciche westchnienie opuszcza usta pielęgniarki, która w jednej chwili łapie nas za ramiona.
- Jeśli piśniecie choćby słówko - zaczyna, ciągnąc nas korytarzem. - To przysięgam, że niezależnie od tego jak bardzo was uwielbiam, zginiecie powoli i boleśnie. Oboje.
- Już widzieliśmy te zwłoki. - Stiles nie spuszcza oczu z brunetki.
- Ale nie widzieliście wszystkiego.
Wymieniam porozumiewawcze spojrzenia z chłopakiem, gdy skręcamy w korytarz prowadzący, jak się domyślam, do kostnicy. Uśmiecham się do lekarza, którego mijamy przy wychodzeniu z windy, aż w końcu zatrzymujemy się pod metalowymi drzwiami. Pani McCall otwiera je, wpuszczając nas do środka. Wchodzę do pomieszczenia jak najszybciej, pamiętając, że nikt nie może nas tu znaleźć. Rozglądam się dookoła, aż w końcu mój wzrok natrafia na na dwa ciała przykryte białymi prześcieradłami. Czuję przeszywający dreszcz, gdy Melissa podchodzi do jednego z nich, zakładając rękawiczki i odsuwa materiał.
Przyglądam się spokojnej, bladej twarzy zmarłego. Przysuwam się trochę bliżej Stilesa. Widok zakrwawionego ciała chwilę po morderstwie to co innego niż zobaczenie go w takim stanie. Wygląda zupełnie jakby spał. Jakby zaraz miał się obudzić i wrócić do swojego życia. Do rodziny.
Potrząsam głową, upominając się w duchu. Tego chłopaka nic już nie przywróci do życia, a złapanie mordercy powinno stać się teraz naszym priorytetem.
- To ślad po uduszeniu za pomocą sznurka, lub czegoś podobnego. - Kobieta wskazuje dłonią na siny ślad na szyi denata.
- Duszenie? - Stiles brzmi na poważnie zbitego z tropu. - Jaki wilkołak dusi swoją ofiarę? To bardzo nie po...
- Czekaj - mówię, przenosząc na niego wzrok. Mam wrażenie, że się przesłyszałam. - Jak to wilkołak?
Brunet zamyka oczy, zaciskając usta w cienką linię, zupełnie jakby w tej chwili sam na siebie krzyczał. Pielęgniarka posyła mu spojrzenie, z którego bije zaskoczenie zmieszane z wściekłością.
- Myślałam, że jej powiedzieliście - rzuca oskarżycielskim tonem. - Dlaczego znalazła się z wami na miejscu zbrodni, skoro o niczym nie wie?
- Jest w stanie pomiędzy. - Stiles przejeżdża dłońmi po twarzy. - Domyśla się czegoś, ale nie podejrzewa t e g o.
- I w dodatku tutaj stoję - mówię, chwytając ramię Stilesa. Myśli mieszają się w mojej głowie. Mam wrażenie, że za chwilę oboje się uśmiechną i powiedzą, że to jeden wielki żart. Znika jednak, gdy napotykam ich zaniepokojone spojrzenia. Są całkowicie poważni. - I chcę pomóc. Niezależnie od tego, co się za tym kryje.
Pani McCall spogląda po raz ostatni na każde z nas, a z jej ust wydobywa się ciche westchnienie.
- Uduszenie to nie wszystko - kontynuuje, kierując się w stronę głowy zmarłego. Obraca ją delikatnie, a naszym oczom ukazuje się głębokie wgniecenie. Stilinski natychmiast obraca głowę, ewidentnie walcząc z odruchem wymiotnym. Przesuwam dłoń na bark chłopaka, lekko go ściskając.
CZYTASZ
It will happen
FanficSpoglądam na chłopaka wieszającego kolejne artykuły na korkowej tablicy. Rozglądam się dookoła, przyglądając się przedmiotom znajdującym się w pokoju. Zorganizowany chaos. Tak od zawsze to nazywa. -Temi. - Na dźwięk swojego imienia z powrotem kie...