Poprawiam koszulkę, uważając by nie spaść z maski samochodu. Choć mój tata się do tego nie przyzna, mieszkanie z dwiema kobietami, naprawdę mu się opłaciło. Nie o tym powinnam jednak teraz myśleć.
Uderzam nogami w blachę, otrzymując za to, karcące spojrzenie Stilinskiego. Posyłam mu przepraszający uśmiech, przenosząc wzrok na las. Na jego skraju dostrzegam Scotta.
- Skąd wiecie? - Pyta, gdy podchodzi bliżej.
- Od Lydii - mówi Stiles. - A ty?
- Od Morrell. - Przygląda się każdemu z nas. - Alfy też nie znają drogi.
- Jeżeli się wam uda, powiesz im? - Pytam, szczelniej otulając się kurtką.
- Bez nich nie powstrzymam Jennifer - tłumaczy, patrząc mi prosto w oczy.
- Może najpierw skupmy się na waszych rodzicach - proponuje Deaton, wyczuwając napięcie rosnące wokół nas.
- Jaki jest plan?
- Właściwie to ty, Allison i Stiles musicie złożyć się w ofierze za waszych rodziców.
- Umrzeć za nich? - Scott z przerażeniem krąży wzrokiem między druidem, a przyjacielem.
- Ale ożywi nas pan, prawda? - Pyta Stilinski. - Prawda?
- Mówiłem, że to ryzykowne.
- A ja powtarzam, że możemy znaleźć inne wyjście - wtrącam.
- Jennifer już raz znalazła sposób, by powstrzymać cię, przed znalezieniem ofiary. - Głos Deatona pozostaje spokojny, mimo iż wspomina o sobie. - Obawiam się, że znów zrobiła to samo. A jeśli wszystko pójdzie prawidłowo, będziecie martwi tylko przez kilka sekund. Ale jest jeszcze jedno zagrożenie. Obudzicie od dawna uśpioną moc Nemetonu. Taka siła jest niczym magnes na istoty nadprzyrodzone. Pokroju takich, które widzieliście w bestiariuszu Argentów - kontynuuje. - Wabi je jak latarnia.
- Chyba nie może być nic gorszego, niż widzieliśmy do tej pory, prawda? - Wszyscy kierujemy swój wzrok na syna szeryfa.
- Nigdy nie mów nigdy - rzucam z przekąsem.
- To wszystko? - Dopytuje Scott.
- Nie - przyznaje Deaton. - Pozostanie w was ślad. Na stałe. Nie będziecie go widzieć, ale będziecie go czuć. Do końca życia. Coś w rodzaju ciemności, okalającej wasze serca.
- Jak blizna - wtrącam.
- Albo tatuaż - dodaje, McCall.
- Naprawdę uważam, że powinnam chociaż spróbować. - Nie daję za wygraną. - Może uda mi się zobaczyć cokolwiek.
Cała trójka wymienia między sobą spojrzenia.
- Chyba nam to nie zaszkodzi, prawda? - Próbuje syn szeryfa.
Emisariusz wypuszcza powietrze spomiędzy warg.
- Przynieście rzeczy, które pozwolą wam się związać z rodzicami. Coś, co będzie ich reprezentować. Przyda się w obu przypadkach.
* * *
- Skup się. - Deaton kładzie przede mną wszystkie trzy przedmioty. - Musisz jakoś obejść moc Jennifer. Albo się przez nią przebić.
- Pamięta pan, że widzę tylko przyszłość? - Niepewnie na niego spoglądam.
- Nie musi być ona daleka. Możesz przewidzieć, co zrobię za ułamek sekundy. Wystarczy, że się skupisz.
CZYTASZ
It will happen
FanfictionSpoglądam na chłopaka wieszającego kolejne artykuły na korkowej tablicy. Rozglądam się dookoła, przyglądając się przedmiotom znajdującym się w pokoju. Zorganizowany chaos. Tak od zawsze to nazywa. -Temi. - Na dźwięk swojego imienia z powrotem kie...