Rozdział 6

1.2K 75 2
                                    

   Nie wierzę. Myślałam, że po tym, jak pozwolili sobie pomóc, nie zostawią mnie już na pastwę losu. Że pozwolą z powrotem zaangażować mi się w swoje życie. Niestety się pomyliłam. Upijam kolejny łyk alkoholu, mocniej otulając się kurtką. Czemu ja się tym tak przejmuję? Nie było mnie cztery lata. Przez tak naprawdę najważniejszy okres w naszym życiu. Rozpoczęcie nowego rozdziału wraz z początkiem liceum. Pierwsze ważniejsze osiągnięcia, miłości, przyjaźnie. Przeżyli to wszystko beze mnie i nagle mam oczekiwać, że od razu powiedzą mi wszystko?

   Śmieję się, zastanawiając, dlaczego ludziom po alkoholu zawsze zbiera się na takie rozważania. Rozglądam się, dopiero po chwili zauważając, że samochód przed chwilą przejeżdżający obok mnie, zatrzymał się kilka metrów dalej. Przystaję, ze zdziwieniem obserwując wysiadającego z niego nastolatka.

   -Temi? - Na dźwięk tego głosu, moje usta znów opuszcza śmiech. Jakim cudem trafiłam akurat na niego. - Co ty tutaj robisz?

   - Spaceruję - mówię, krzyżując ręce na piersi. Mam nadzieję, że uda mi się ukryć butelkę z alkoholem.

   - Wiesz która jest godzina?

   - O to samo mogłabym zapytać ciebie. - Marszczę brwi. - Zgubiłeś gdzieś Scotta?

   Milknie na chwilę, uważnie mi się przyglądając.

   - Piłaś coś?

   - Nie - odpowiadam, chyba zbyt szybko. Robię krok w tył, gdy rusza w moją stronę. - Poza tym to nie twoja sprawa - dodaję, wyciągając rękę trzymającą butelkę, jak najdalej od niego.

   - Temi - zaczyna twardo. - Jest środek nocy. Nie powinnaś włóczyć się sama po mieście. A już na pewno nie w takim stanie.

   - To było kilka łyków - mówię, wymachując mu butelką przed twarzą. - Poza tym Grecy mają mocną głowę. Nie słyszałeś plotek o naszych weselach?

   Chłopak w ciągu sekundy łapie mój nadgarstek i wyrywa mi alkohol z ręki. Cofam się jeszcze bardziej, zaskoczona tym niespodziewanym ruchem z jego strony. Podchodzi do trawnika i wylewa resztę zawartości butelki.

   - Skoro tak chcesz się bawić, to chyba możesz już wracać do domu. - Ruszam przed siebie, lecz gdy przechodzę obok Stilinskiego, ten łapie mnie za rękę.

   - Nigdzie bez ciebie nie jadę - oznajmia.

   - W takim razie... - Uśmiecham się, wyrywając ramię z uścisku bruneta. Odchodzę i siadam na krawężniku. - Trochę tu sobie posiedzimy.

   - Temi, proszę...

   - Nie Stiles! - Krzyczę, nie mogąc, a może nawet nie chcąc się powstrzymać. - Nie wsiądę do samochodu z kimś, kto okłamuje mnie na każdym kroku!

   Obracam głowę w bok, czując na sobie palące spojrzenie chłopaka. Już mam zamiar przeprosić go za swój wybuch, lecz odzywa się pierwszy.

   - Są sprawy, o których lepiej, żebyś nie wiedziała. - Spoglądam mu prosto w oczy. Dostrzegam w nich zmartwienie i coś jeszcze. Szczerość. - Dla twojego bezpieczeństwa.

   - Mam gdzieś swoje bezpieczeństwo, skoro wam nadal będzie coś groziło Stiles. Znasz mnie do jasnej cholery i wiesz, że skoczyłabym za wami w ogień! Nawet jeśli wpakowaliście się w nie wiadomo co.

   - My, nie...

   - Zadajecie się z kryminalistą! - Wtrącam.

   - Derek nie jest żadnym... - próbuje, lecz nie daję się uciszyć.

It will happenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz