- Uzdrowiciele? - Pytam, wkładając do lodówki ostatnie produkty. - Jesteś pewien?
- Jestem. Wszystko tak jak powiedział Deaton. - Stilinski opiera się o blat. - Melissa zgłosiła zaginięcie dwóch lekarzy. Jednego już znaleziono martwego.
- Kończy mu się czas. - Zamykam drzwiczki z lekkim trzaskiem i obracam się w stronę bruneta. - Wcześniej nie zabijał tak szybko. - Przeczesuję włosy ręką. - Niedługo porwie trzecią ofiarę - dodaję, ruszając w stronę schodów.
- Dlatego Scott i Isaac zadeklarowali całodobowe pilnowanie Melissy. Spokojnie... - dodaje, napotykając mój zmartwiony wzrok. - Nikt nie porwie jej z domu zamieszkiwanego przez trzy nadnaturalne istoty.
- Obyś miał rację - rzucam, stając w drzwiach od sypialni Scotta.
- Mama jest w łazience - oznajmia McCall, gdy tylko napotyka mój wzrok. - Nie spodobał jej się pomysł, żebym czekał na nią pod drzwiami.
Unoszę do góry kącik ust.
- Wolelibyśmy obaj czuwać dzisiaj przy mamie, więc pomyślałem, że... - zaczyna, spoglądając na przyjaciela.
- Zostanę z nią. - Syn szeryfa lekko kiwa głową. - O ile wcześniej nie zrzuci mnie ze schodów.
- Nie zasłużysz sobie na to, dopóki nie powiesz mi, co mam robić. - Uśmiecham się.
- Mój pokój jest do twojej dyspozycji Stil.
- Dam sobie radę. Zresztą jak zawsze - zapewnia.
- Gdyby coś się działo macie nas natychmiast obudzić - rzucam, ruszając w stronę swojego pokoju. - Idziesz Stiles? Chciałabym jeszcze rzucić okiem na sprawę.
- Jasne. Trzeba od razu dopisać ofiary do schematów.
- Myślisz, że skupi się na pracownikach szpitala? - Pytam, gdy zamyka drzwi. Staję przed biurkiem, pochylając się nad notatkami, lecz zamiast odpowiedzi czuję ręce chłopaka na biodrach. Obraca mnie w swoją stronę i już mam spytać co robi, gdy ten pochyla się w moją stronę.
Czuję na sobie usta chłopaka, a w moim ciele wybucha wulkan emocji. Jedną dłonią opieram się o blat, drugą chwytając za końcówki jego włosów. Nie całował mnie tak od momentu naszego pogodzenia. Przylegam do niego pragnąc jeszcze bardziej się w nim zatracić, gdy nagle na korytarzu rozlega się odgłos kroków.
Odrywamy się od siebie w ciągu sekundy. Dopiero teraz dochodzi do mnie, co się właśnie stało. Moje policzki pokrywają się czerwienią, a z tyłu głowy zapala się czerwona lampka.
- Stiles - szepczę, gdy chłopak ponownie napiera na moje usta. Całe moje ciało krzyczy, abym odwzajemniła gest, lecz umysł pozostaje trzeźwy. Przesuwam dłonie z karku Stilinskiego na jego klatkę piersiową. - W pokoju obok siedzi dwójka wilkołaków. Mogą nas usłyszeć.
- Jeśli jeszcze tego nie zrobili to są marnymi wilkołakami. - Uśmiecham się lekko. - Ale niech ci będzie. Zróbmy, co mamy zrobić i chodźmy spać. W szpitalu jest ze dwudziestu innych lekarzy. Czeka nas pracowity dzień.
* * *
- Tata powiedział, że lekarz dyżurny nie umarł przez zadzierzgnięcie. Udusił się w niewiadomy sposób. - Skupiam się na swoim zeszycie, nie chcąc zwrócić uwagi nauczycielki. Doskonale wiem, że Scott siedzący w ławce przed nami również przysłuchuje się Stilesowi.
- Darah zmienił sposób mordowania swoich ofiar? - Spoglądam na Stilinskiego. - Po co?
- Nie mam pojęcia - oznajmia, przeczesując włosy ręką. - Ale w szpitalu pracuje mnóstwo innych osób, których możemy uznać za uzdrowicieli.
CZYTASZ
It will happen
Fiksi PenggemarSpoglądam na chłopaka wieszającego kolejne artykuły na korkowej tablicy. Rozglądam się dookoła, przyglądając się przedmiotom znajdującym się w pokoju. Zorganizowany chaos. Tak od zawsze to nazywa. -Temi. - Na dźwięk swojego imienia z powrotem kie...