Rozdział 50 R.8 cz.2

396 31 1
                                    

   - Okej zwracam wam honor. Amerykanie jednak potrafią się bawić. - Śmieję się, przekraczając próg domu. Obracam się przez ramię w momencie, w którym Stilinski odkłada torbę z narzędziami na podłogę. - I robicie coś takiego, co roku?

   - Od rozpoczęcia liceum - przytakuje. - Na jego nieszczęście trener urodził się w moje ulubione święto. - Na twarzy chłopaka pojawia się diaboliczny uśmiech.

   - Ja tam wolę gwiazdkę - mówię, wycofując się w stronę salonu. - Uwielbiam dawać i dostawać prezenty.

   - W Halloween też dostaje się prezenty - rzuca, ruszając w moją stronę. - Na przykład za solidnie wykonany przekręt. - Unosi dumnie głowę, podczas gdy ja przysiadam na kanapie.

   - Najpierw chyba musiałabym zobaczyć efekty, nie sądzisz? - Opieram dłoń o poduszki, gdy podchodzi bliżej i się nade mną pochyla.

   - Uwierz mi. - Kładzie ręce tak, że teraz znajduję się pomiędzy nimi. - Mistrz nigdy nie zawodzi. - Uśmiecha się jeszcze szerzej, mimowolnie przenosząc wzrok na moje usta. Kierowana impulsem, splatam dłonie na karku chłopaka, aby po chwili pociągnąć go w dół. Kładę się na kanapie, czując jak opiera jedną z rąk obok mojej głowy. Ponownie napiera na mnie ustami, gdy do naszych uszu dociera odgłos zbliżających się kroków. Momentalnie odrywam się od Stilesa i niewiele myśląc, trochę zbyt gwałtownie go od siebie odsuwam. Nie zdąża przytrzymać się oparcia sofy, przez co upada na ziemię, a z jego ust wydobywa się jęk bólu. Nie mogę się powstrzymać.

   Wybucham gromkim śmiechem, odwracając wzrok od bruneta, posyłającego mi mordercze spojrzenie. Po kilku sekundach, do pokoju wchodzi szeryf, przypatrując mi się ze zdziwieniem. Przenosi wzrok na syna, lecz ten tylko wzrusza bezradnie ramionami.

   - Musisz chyba bardziej przykładać się do ćwiczeń Stiles - rzucam, wycierając łzy z kącików oczu. - Wyjdzie ci to na dobre.

   - To był niespodziewany atak - broni się, a kąciki jego ust, także unoszą się do góry. - Nie byłem przygotowany.

   - Następnym razem, kiedy zaplanujesz pozbyć się Stilesa... - Mężczyzna zwraca się w moją stronę. - Daj mi tylko znać. Żebyśmy zdążyli uzgodnić wiarygodne alibi.

   Kiwam głową, próbując zachować powagę, lecz udaje mi się to tylko przez chwilę. Zaraz potem uśmiech znów odmalowuje się na mojej twarzy.

   - Zapamiętam to. - Przez oskarżycielski ton chłopaka przebija się rozbawienie. - Zapiszę to w testamencie, żeby wiedzieli kogo oskarżyć. - Milknie na chwilę, przyglądając się kartonowi spoczywającemu w rękach jego ojca. - Odnosisz dokumenty na posterunek?

   Pan Stilinski przenosi wzrok na trzymane w rękach pudło, zupełnie jakby na chwilę o nim zapomniał.

   - Tak. Po odnalezieniu Malii FBI musiało nieco odpuścić. Może uda mi się rozwiązać kolejną z tych spraw.

   - Możemy Panu pomóc - mówię, przerzucając ramię przez oparcie kanapy. - Ostatnio przeglądałam z tatą niektóre teczki.

   - Dziękuję, ale to nie będzie koniecznie. - Posyła mi typowo rodzicielski uśmiech. - Stiles wyjaśnił mi już wszystko, co chciałem wiedzieć. - Spogląda na syna. Przez chwilę tylko mu się przypatruje. - Nie będę wam dłużej przeszkadzał. W razie czego weźcie pieniądze z szuflady. Nie jestem pewny, czy znajdziecie coś w lodówce. - Drapie się po karku, po czym opuszcza pomieszczenie.

   - Dzięki tato! - Dodaje, tylko brunet, unosząc się do siadu. Nie wstaje jednak z podłogi. Niewiele myśląc zsuwam się z kanapy i siadam na nim okrakiem.

It will happenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz