- Scott zachowuje się tak podczas pełni. - Allison nie przestaje krążyć po pokoju.
- Zachowuje się gorzej niż wtedy - wtrąca Stiles. - Zresztą nie tylko on. - Spogląda na mnie kątem oka. - Boyd zdenerwował się na automat z przekąskami.
- To przez ten motel - powtarza Lydia. - Wynośmy się stąd, albo odprawmy egzorcyzmy zanim któryś z nich wpadnie w szał i się na nas rzuci - dodaje, otwierając szufladę biurka i wyciągając z niej Biblię.
- Nie chodzi tylko o motel - ciągnie brunet. - Liczba zwiększyła się o trzy?
- Trzy ofiary - mamroczę. - Morderca chce złożyć ofiarę z trzech wilkołaków? - Opadam na łóżko.
- Ze Scotta, Isaaca i Boyda - szepcze Argent.
- Może nie przyjechaliśmy tu przez przypadek? Może ktoś nas tu ściągnął.
- O tym mówię! - Martin wygląda na coraz bardziej zdenerwowaną. - Możemy już się stąd wynieść, czy potrzebujecie jeszcze większej ilości dowodów?! - Oburza się, wymachując książką.
- Poczekaj... - mówię, dostrzegając pojedyncze kartki wystające spomiędzy stron. - Daj mi to na chwilę. - Wstaję i nie czekając na słowa dziewczyny, zabieram od niej wolumin.
Otwieram książkę, wyjmując z niej skrawek gazety i przejeżdżam wzrokiem po treści artykułu. Odkładam go na łóżko, to samo robiąc z pozostałymi.
- Dwudziestoośmiolatek powiesił się w motelu Glen Capri - czyta Stiles. - Sprzątaczka skacze z balkonu.
- W obu jest mowa o pokoju 217 - wtrąca Martin. - Wszystkie te samobójstwa popełniono w tutaj.
- Czyli jeśli każdy pokój ma Biblię... - zaczynam.
- W każdej z nich znajdziemy artykuły o samobójstwach.
- A jeśli obok jest artykuł o tej parze? - Kieruję swój wzrok na rudą. Nie zdążam wypowiedzieć nawet jednego słowa, a syn szeryfa, biegiem rusza ku drzwiom. Wymieniam niepewne spojrzenia z łowczynią, by po chwili ruszyć za nim.
Wybiegam na korytarz w momencie, w którym chłopak szarpie za klamkę. Próbuje jeszcze raz, lecz ani drgną.
- Nie były zamknięte ostatnim razem - oznajmia brunetka.
- Musimy znaleźć naszych - rzucam i wraz ze Stilesem już mamy pobiec korytarzem, gdy nagle za ścianą rozchodzi się dźwięk działającej maszyny.
- Błagam powiedzcie, że nie tylko ja to słyszę - mamrocze Martin.
- Brzmi jak pilarka.
Spoglądam na nie z niepokojem.
- Pilarka?! - Stilinski jak najszybciej wraca do drzwi i szarpie za nie z całej siły. Staję za nim, uważając by przez przypadek nie zostać uderzoną i po chwili, wraz z całą resztą wkraczamy do środka.
Wszystko dzieje się niezwykle szybko. Udaje mi się dostrzec Ethana, trzymającego działającą pilarkę, a po chwili widok zasłania mi nastolatek. Obserwuję, jak szarpie się z wilkołakiem, aby po chwili odrzucić ostre narzędzie i cudem na nie nie wpaść. Podbiegam do chłopaka, w momencie, w którym Lydia wyłącza narzędzie z kontaktu. Chwytam go za ramiona, odsuwając jak najdalej od alfy, lecz ten i tak po chwili, ponownie rzuca się na bliźniaka, wraz z Allison powstrzymując go przed rozszarpaniem sobie klatki piersiowej. Po kilku sekundach nieumyślnie pchają go na rozgrzany palnik. W powietrzu rozchodzi się krzyk chłopaka, który po chwili otrząsa się z transu i przypatruje każdemu z osobna.
CZYTASZ
It will happen
FanfictionSpoglądam na chłopaka wieszającego kolejne artykuły na korkowej tablicy. Rozglądam się dookoła, przyglądając się przedmiotom znajdującym się w pokoju. Zorganizowany chaos. Tak od zawsze to nazywa. -Temi. - Na dźwięk swojego imienia z powrotem kie...