Pov. Eva
Odkąd tylko pamiętam czułam się odmieńcem i wręcz miałam zabetonowaną pewność, że jestem gorszego sortu niż inni ludzie. Po części z własnej winy - wierzyłam w każdą ich złą opinię i chowałam ją głęboko w sercu. Mogło być zajebiście, czułam się szczęśliwa i to były momenty, kiedy mój mózg postanawiał przypomnieć kim jestem. A raczej kim nigdy nie będę. Musiało minąć na prawdę wiele czasu zanim zaczęłam akceptować bycie odmieńcem i zaczęłam znajdować w tej indywidualności siłę - moja pewność siebie zaczęła się budzić. Mojej psychice w znacznym stopniu pomógł sport - im bardziej przesuwałam granicę tym bardziej wierzyłam, że jestem w stanie cokolwiek osiągnąć. W między czasie zrobiłam wiele głupich rzeczy i choć mówią, że każdy nasz czyn prowadził do miejsca, w którym obecnie się znajdujemy i zaprowadzi na kolejne, w tej sytuacji w to nie wierzę. Nie zrobiłam nic na tyle podłego by ktoś w odwecie mógł zapragnąć wysadzić mnie w powietrze. Wyborów Axela nie znam, z resztą zniknął na jakiś czas. Od razu zapanowała inna atmosfera, jest nieco luźniej a pracownicy nie są tak strasznie formalni. Zagląda do mnie ochroniarz, którego imienia za cholerę nie mogę spamiętać a ruda odwiedza mnie od czasu do czasu na krótką chwilę. Jak się okazało mój sojusznik sam mnie znalazł - i dobrze. Dziewczyna nie tylko dostarcza mi informacji, pomaga mi również fizycznie. Rano mnie wykąpała bo sama nie byłabym w stanie nawet dojść do wanny, a potem przebrała w jeden ze swoich dresów. Kremowy zestaw składa się z długich spodni i krótkiego topu. Nie patrzyłam na brzuch, gdy zdejmowała opatrunek ani, gdy zakładała nowy. Nie jestem jeszcze gotowa. Jak się okazało to ona jest tajemniczym lekarzem, zastrzegła bym nie wydała się przed Axelem. Odwiedzała mnie dzień w dzień przez bite kilka dni, potem ona również gdzieś przepadła. Zagląda do mnie już tylko miła kobiecina w średnim wieku, która jest tu służącą i od czasu do czasu ochroniarz, do którego bardziej pasuje określenie kark. Nie znam szwajcarskiego więc próbuję porozumieć się łamanym niemieckim - idzie mi niezbyt dobrze ale lepsze to niż nic. Gdy zjadłam śniadanie oczy jej błyszczały z radości ale nic więcej nie mogłam w siebie wcisnąć, co spotykało się z jej dezaprobatą i smutkiem. Dowiedziałam się, że wszystkie posiłki przygotowuje osobiście. Głupio mi bo jej ręce czynią cuda jeśli chodzi o jedzenie ale choćby najmniejszy kęs stawał mi kantem w gardle. Ciągle dobijała mnie niewiedza, nie mogłam spać po nocach a zamknięcie w jednym pokoju nie wpływało najlepiej na moją psychikę.
Dzięki Erazmie wiem też co nieco o rodzinie - rodzice są zdziwieni moim nagłym wyjazdem. Jeszcze bardziej dziwią ich zapiski w szpitalnej karcie, którą nie wiem jakim cudem dorwali. Najwyraźniej nie cały personel udało się zaszantażować. Mama miała być lekarzem ale w ostatniej chwili zmieniła zdanie dlatego ma wystarczającą wiedzę by wątpić, że wybuch, który rozniósł garaż i pół altany mógł zostawić na mnie wyłącznie kilka siniaków. Chcieli wezwać służby specjalne ale akurat wtedy Natan zadzwonił, że niby jesteśmy razem. Zastanawia mnie co takiego Axel na niego ma. Jeżeli chodzi o V ten kutas wysłał jej mejl, że wszystko ze mną w porządku i jestem z Natanem. Gdybym wysłała pocztą głowę lub przyrodzenie Axela może by uwierzyła. A tak całkiem poważnie wie, że coś tu śmierdzi i zaczyna węszyć. Jestem osobą, która nie wysyła mejli. Nie wiem jak ruda się tego dowiedziała ale V jest już po pierwszej wizycie na usg a kolejną ma dziś. Nie mam nawet telefonu by się z nią skontaktować. Dziecko sąsiadów na szczęście tamtego feralnego dnia było u babci - swoją drogą kolejna wiedźma. Nie mam pojęcia skąd Erazma to wszystko wytrzasnęła ale jest zdecydowanie lepsza w tym fachu od swojego brata.
- Długo cię nie było. - wyciszam serial a Axel całuje mnie w głowę. Te gesty nie robią na mnie wrażenia. Teraz jest uroczy a za chwilę zacznie wrzeszczeć, nic nowego.
- Tylko kilka dni, nie mów, że tęskniłaś. - głupi uśmieszek maluje się na jego twarzy ukazując urocze dołeczki. Choć ten facet i określenie uroczy nijak do siebie pasują, co najmniej jak wół do karety. Oczywiście, ż nie tęskniłam. Odpowiadał mi względny spokój i cisza jakie tu zapanowały.
CZYTASZ
SANGUE BOLLENTE
RomantikKto by pomyślał, że zaledwie kilka kolorowych drinków i jeden dotyk podczas jednej z tak wielu zapijaczonych imprez uruchomi lawinę nieprzemyślanych decyzji i nieopanowanych emocji niczym efekt motyla? Rozpierająca duma i zamknięcie na ludzi skompli...