Pov. Eva
Ta pierdolona włoska kupa mięśni mimo moich protestów i wrzasków przerzuciła mnie sobie przez ramię jak worek ziemniaków i zmierza w głąb ogrodu. Jeżeli za chwilę mnie nie odstawi powyrywam mu wszystkie kończyny! Jak na zawołanie moje stopy dotykają twardego podłoża za posesją, jest cholernie zimno. Pod wpływem alkoholu chwieję się ale Axel asekuruje mnie i otwiera drzwi auta posyłając mi znaczące spojrzenie.
- Chyba sobie kurwa żartujesz. - unoszę sukienkę i wymijam go zmierzając w kierunku przeciwnym do sali. W dupie mam auto, w dupie mam dokumenty, a jeszcze głębiej mam tą zasraną imprezę.
- Eva! Wracaj natychmiast! - wrzeszczy a wkurwienie rozlewa się pośród wietrznej nocy.
- Pierdol się, nie jestem twoim jebanym psem. - mruczę pod nosem i wchodzę po schodkach do jakiegoś parku na wzniesieniu.
Nie potrafię zrozumieć ogarniającego moje ciało i umysł stanu. Wiem, że muszę uciekać i gorejąca w moim sercu nienawiść skutecznie mnie ku temu popycha jednak jakaś część chciałaby po prostu się w niego wtulić. Czuję się jak słaba, niedojrzała emocjonalnie pizda i z tej bezsilności chce mi się wyć. W tej sytuacji nie wiem czy najpierw zatłuc jego czy siebie. Nie mam pojęcia jak długo tak szłam ale krzyki ucichły a ja znajduję się właściwie po środku pieprzonego niczego. Dziwnym jest to, że centrum parku jest oświetlone jedną latarnią, pod którą znajduje się ławka z samotną postacią. Jej postura jest dziwnie znajoma, każdy normalny człowiek w takiej sytuacji by uciekł jednak moja ciekawość pcha mnie jak ćmę do światła. Z odległości zaledwie kilku kroków od ławki rozpoznaję w postaci Natashę. Cały alkohol natychmiast opuszcza mój krwiobieg. Ta wariatka mi groziła ale nie sądziłam, że mówi poważnie. Jak widać idiotów nie można lekceważyć.
- Nic nie powiesz, Evo? - moje imię syczy przez zęby jak jadowita żmija, którą w rzeczywistości jest.
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Zabrałaś mi mężczyznę mojego życia, bogactwo i tytuł, więc owszem - mamy. - przewracam oczami na jej debilny wywód.
- Będę cholernie wdzięczna jak go sobie weźmiesz i oboje pójdziecie w diabły. Żadnych pieniędzy ani tytułu nie wzięłam. Poza tym przypomnę ci, że to on przyczepił się do mojej osoby jak rzep do dupy.
- A to niby co ma oznaczać mała dziwko?! - rzuca w moją stronę zdjęcia z tamtej nocy, gdy spotkałam go po raz pierwszy. Dziwne uczucie deja vu uderza w moją pierś, już kiedyś byłam w tym położeniu i obiecałam sobie nie wracać. - Kazałam go śledzić by sprawdzić czy jest wierny. Jak widać znalazł swój swego.
Łzy wściekłości wzbierają mi pod powiekami, mam ochotę udusić tą pustą szmatę gołymi rękami ale doskonale wiem, że nie jest tu sama. Tchórze zawsze przychodzą z obstawą.
- Skoro tak dlaczego się do niego płaszczysz, hę? Grasz niezjednaną i niepokonaną a tak naprawdę już od dawna jesteś zepsutą laleczką z górą naiwnej nadziei i niespełnionych ambicji. Nie mam racji? - rzucam lodowatym głosem. W odwecie jej ręka z plaskiem odbija się o mój policzek powodując silny ból głowy. - No proszę - mówię z szyderczym uśmiechem - trafiłam w samo sedno.
- Nie waż się więcej... - zgrzyta przez zęby głosem wyzutym z jakichkolwiek emocji ale ktoś jej przerywa.
- Nie waż się więcej podnosić ręki na Evę bo kolejnym razem nie powstrzyma mnie fakt, że jesteś kobietą.
Kobieta patrzy na niego z kpiną po czym kieruje się do mnie z szyderczym uśmiechem.
- Kto tu jest naiwny, hę? To nie mnie przyjaciel odsprzedał za parę informacji i usunięcie prochów z historii. - pusty śmiech opuszcza jej pierś - Kto tamtej nocy mógł ci czegoś dosypać? Nikt cię nie kocha. Jesteś pomyłką.
- Jestem pomyłką.... - szepczę a film wspomnień przewija się przez mój umysł z prędkością światła. Wszystkie momenty, w których upadałam, raniłam.
Muszę umrzeć. - Głos grzmiący jak dzwon rozbija się o tył mojej czaszki. - Muszę umrzeć.
Uczucia i zdarzenia zalewają mnie a w uszach rozbrzmiewa silny pisk, ból rzuca mnie na kolana. Nie mogę dłużej, głęboko w sercu błagam Boga by to zakończył. By wyciągnął wtyczkę.
Axel stoi blisko mnie, na tyle blisko, że wiatr przywiewa woń jego perfum w moim kierunku. Mierzą się nienawistnymi spojrzeniami z blond dziwką, czuję się jak w tanim filmie i nie chcę już grać tej roli. Wykorzystując moment nieuwagi z jego strony unoszę sukienkę i biegnę w kierunku widocznej rzeki. Kostka kilka razy mi się przekrzywia do tego stopnia, że o mało jej nie łamię. Drogę przysłaniają łzy, które zebrały się pod powiekami ale żadnej z nich nie pozwalam spłynąć wzdłuż policzka. Nim się obejrzę znajduję się przy krawędzi, klatka piersiowa draga mi niespokojnym rytmem a ciśnienie zaraz rozpieprzy mi skronie. Czuję się jakby pierdolnął mnie odrzutowiec, zostawiłam za sobą pieprzone wszystko, mieszkam w zasranym lesie, zarywam noce żeby zresetować mój rozbity mózg i masochistyczne serce a on kurwa wyskakuje jak spod ziemi! Pozwalając torsjom miotać moim ciałem na wszystkie kierunki świata robię krok w przód.
Nienawidzę cię, nienawidzę cię, nienawidzę cię, kurwa nienawidzę cię! Nienawidzę siebie!
- Maleństwo nie!
Tyle strachu, bólu i poddania w jednym krzyku. Przyjmuję ze spokojem w czasie gdy woda zaczyna zalewać moje powieki, uszy i płuca. Przyjmuję ze spokojem. Nie umiem pływać ale nie jestem tu po to by się ratować. Relaksuję się. Przyjmuję ze spokojem. Słyszę swój dziecięcy śmiech, widzę jak jeżdżę na rowerku i zdzieram kolanka. Całym sercem chłonę chwile spędzone z babcią Rozetą. Okres dorastania, to jak się zmieniałam na przestrzeni lat...Przyjmuję ze spokojem.
Wreszcie wszystko cichnie, słyszę jedynie odgłosy głębin i zastanawiam się czy będzie jak mówiła Babcia. Czy mnie też Bóg osobiście zabierze do siebie? A być może uzna, że nie jestem tego warta. Zawsze mówiła, że w takich chwilach przychodzi, chwyta człowieka za rękę i prowadzi ostateczną drogą.
Mamo przepraszam.
Pisk, płacz, strach. Cisza. Jego serce właśnie umarło, zatopiło i zatrzymało się wraz z kruszynką. Nie było już nic. W tle słyszał jęki i szamotaninę. Spojrzenie utkwiło w niej. Bez zastanowienia rzucił się w głębiny. Nie rozejdą się. Nie w ten sposób. Nigdy. ~ wilduniwerse
CZYTASZ
SANGUE BOLLENTE
RomanceKto by pomyślał, że zaledwie kilka kolorowych drinków i jeden dotyk podczas jednej z tak wielu zapijaczonych imprez uruchomi lawinę nieprzemyślanych decyzji i nieopanowanych emocji niczym efekt motyla? Rozpierająca duma i zamknięcie na ludzi skompli...