Pov. Eva
Jak pomyślę o tym co nawyprawiałam w łazience policzki mi płoną. Czy żałuję? Jeszcze nie wiem. Nie było łatwo go wygonić do gabinetu więc jestem pół godziny w plecy. Na szczęście jego siostra zadeklarowała pomoc i słowa dotrzymała. Okazuje się, że mamy podobny gust kulinarny - on także uwielbia nuuggetsy i frytki ale rzadko je jada ze względu na ścisłą dietę. Erazma nie wyjaśniła dlaczego na niej jest a ja nie naciskałam. W ciągu dwóch godzin udało nam się wszystko przygotować, Darco burcząc pod nosem otworzył dla mnie najlepsze wino oznajmiając, że "Axel mnie spierze jak zobaczy, że je wzięłam".
Nie pozostało nic innego jak iść do gabinetu, strasznie się denerwuję. Frytki i zwykły kurczak nie są czymś co ludzie jego pokroju jadają. Mogłam poprosić o pomoc również Dorotheę, na pewno podsunęłaby nam coś bardziej wykwintnego. Nim zdążę zapukać w drzwi powłoka się uchyla a moja pięść lekko uderza w klatkę Axela.
-Nie musisz pukać do mojego serca. - zagryzam zęby by nie palnąć czegoś głupiego. Posyłam mu krzywy uśmiech i bez słowa biorę za rękę. Nie bardzo wiem co powinnam powiedzieć, wypadałoby podziękować za dwukrotne uratowanie życia oraz opiekę. Im bliżej jadalni jesteśmy tym więcej wątpliwości mnie nachodzi. Czy wybrałam dobrze?
- Zamknij oczy. - mówię, gdy stajemy przed drzwiami.
- A jak uciekniesz?
- Trzymasz mnie za rękę. - nic nie odpowiada tylko zacieśnia uścisk i spełnia moją prośbę.
Kolacja przebiegła lepiej niż się spodziewałam, udało mi się uzyskać kilka informacji. Niewiele ale ten strzępek już nieco rozjaśnia. Jednak spory niepokój wzbudził we mnie rysopis jednego z braci, o których wcześniej opowiadał. To niemożliwe, życie nie może aż tak ze mnie kpić. Jeżeli jednak okaże się to prawdą będę musiała zniknąć, problem tkwi w tym, że moje życie właśnie zaczyna wychodzić na prostą choć tego nie widać. Nawet przekonałam Axela do powrotu do domu, a to już spory krok zważając na to, że normalnie skakalibyśmy sobie do oczu.
Promienie słoneczne oświetlają ostro zarysowaną szczękę, bujną czuprynę i gęste rzęsy. To aż niemożliwe by był prawdziwy, nadal nie mogę uwierzyć, że taki chłopak spośród tylu cudnych dziewczyn wybrał mnie. Nie mam żadnej z cech jakie posiadają jego koleżanki z nocnych przygód - mój biust jest raczej nieduży, nie mam platynowych włosów ani intensywnie błękitnych oczu. Moja skóra nie jest blada.
Spodobał mi się odkąd tylko przekroczyłam próg szkoły średniej, na tle tych wszystkich chłopaków wydawał się silny i majestatyczny. Ale kręciły go wyłącznie żywe barbie, do dziś nie wieżę, że głupi projekt tyle zmienił.
- O czym myślisz kochanie? - pyta Axel odgarniając mi włosy z czoła i składa na nim szybkiego całusa.
- O niczym ważnym.
Mimo, że minęło sporo czasu a ja wyciągnęłam z przeszłości kilka istotnych wniosków to w jaki sposób mnie potraktował nadal boli. To, kogo mi odebrał boli bardziej.
- Jesteś na prawdę wyjątkowa - wyrywa mnie z zamyślenia - pierwszy raz jakakolwiek kobieta przygotowała mi taką kolację.
- I będzie ostatni jeżeli nie przestaniesz mówić o innych. - zagryzam wargi a jego wzrok ciemnieje.
- Dlaczego? Zazdrosna jesteś? -unosi jeden kącik a w jego policzku pojawia się uroczy dołeczek.
- Możesz pomarzyć. - prycham.
Mężczyzna zagarnia mi włosy za ucho, jego gorący oddech owiewający moją szyję powoduje, że włoski na karku stają mi dęba.
- Nie będzie już innych. - szepcze i po szybkim pocałunku w czoło wychodzi.
........................................................ Kilka dni później. ......................................................................
Całą noc przed wyjazdem nie mogłam spać, sumienie nie dawało mi spokoju. Nie ważne co się teraz tam dzieje, nie mogę oglądać się za siebie. Wszystko znów się poprzewracało i dopóki nie pozbieram układanki w całość nie mogę wrócić do domu ani skontaktować się z rodziną. Z resztą nawet nie mam już telefonu, zaledwie 1,5 godziny po tym jak zniknęłam z domu ruda zaczęła wydzwaniać bez chwili wytchnienia. Zapewne się domyśliła, ale jako kobieta również mam szósty zmysł - zniszczyłam komórkę i wrzuciłam do rzeki. Gdziekolwiek by nie szukał nie znajdzie mnie. Jestem obecnie poza miastem w domku dziadków, przebywają tu tylko latem. Zimą dom stoi odłogiem i jest wręcz zapomniany. Nikomu przez myśl nie przejdzie akurat to miejsce. Wiąże się z nim wiele wspomnień, niestety ukryłam tu też rzeczy dotyczące Niego. Jadąc tutaj zastanawiałam się co powinnam z nimi zrobić. Co powinnam zrobić z całym bałaganem jaki powstał dookoła mnie. Jeżeli moje obawy się sprawdzą usunięcie dowodów okazałoby się największą głupotą jakiej mogłabym się dopuścić.
W starym fotelu dziadka ukryłam średniej wielkości drewnianą skrzynkę. Zrobiłam to po rozstaniu i tragicznym wypadku, przyrzekłam sobie, że wykorzystam ją by go zniszczyć. Z ledwością udaje mi się przewrócić fotel, scyzorykiem przecinam materiał pod spodem i wyciągam puch tak długo aż moje dłonie nie dotkną zimnego drewna. O mały włos zapomniałabym co zrobiłam z kluczem do kłódki. Wstaję z kolan i wciskam rękę za starą babciną meblościankę, pamięć mnie nie zawodzi i już po chwili trzymam w dłoni klucz. Zawartość pudełka nie zmieniła się, gdybym miała wymienić wszystko straciłabym wiele czasu, którego w tej chwili nie mam. Najważniejsze rzeczy ukryłam na jej dnie. Gdy mam zamknąć klapkę wypada zdjęcie.
Gdybym powiedziała komukolwiek, że ta wychudzona dziewczyna to ja nikt nie chciałby mi uwierzyć. Znikałam w oczach, przez 3 miesiące udawałam silną przed samą sobą. Potem zaczęłam mieć sny dotyczące dziecka i nawet kęs nie przechodził mi przez gardło, błagałam Boga by pozwolił mi umrzeć. Skoro nie ochroniłam Nikosia nie zasługiwałam na życie.
Samotna łza spada na kwadratowy obrazek, wrzucam go do środka i odpycham skrzynkę. Tak długo wybierałam imię, zastanawiałam się nad tym jaki będzie. Kogo bardziej będzie przypominać. Nigdy się nie dowiem bo Niko nigdy nie istniał, był pieprzonym zlepkiem komórek! Tak go nazwał. Coś we mnie wzbiera i nie potrafię się powstrzymać, rzucam czym popadnie, uderzam w ściany. Chcę poczuć ból, coś silniejszego od tej emocji. Łaknę cierpienia fizycznego ale nie nadchodzi. Wokoło unosi się tylko kurz i strzępy domu. Bezsilna padam na kolana i wrzeszczę na cały głos, duszę się własnym cierpieniem. Jeżeli tylko uda mi się go znaleźć odbiorę mu wszystko, cokolwiek pokochał. Na końcu go zabiję. Za Niko.
Zwijam się w kłębek i przyciągam kolana do klatki piersiowej, sieczka jaka została z mojego mózgu przywołuje obraz synka - piękny niebieskooki i roześmiany blondynek. Tak go sobie wyobrażałam. Obrazy przewijają się jeden po drugim a serce zaciska się coraz bardziej. To nigdy nie będzie prawdziwe, przez cały ten czas będę się jedynie zastanawiać. Nie mam już siły nawet ruszyć palcem, po prostu leżę na brudnej ziemi, potargana i pokrwawiona. Choćbym nie wiem jak wiele czasu spędziła próbując zagłuszać jego nieobecność nigdy mi się to nie uda.
- Niko. - ostatnie słowo jakie pada z moich ust nim całkowicie odpłynę przyciskając do piersi jego jedyne zdjęcie jakie posiadam.
"Strata dziecka nie jest jednorazowym doświadczeniem, doświadczenie straty trwa, kiedy myślimy, jak mogłoby być." ~ Sarah Williams, Zawstydzić Silnych
CZYTASZ
SANGUE BOLLENTE
RomanceKto by pomyślał, że zaledwie kilka kolorowych drinków i jeden dotyk podczas jednej z tak wielu zapijaczonych imprez uruchomi lawinę nieprzemyślanych decyzji i nieopanowanych emocji niczym efekt motyla? Rozpierająca duma i zamknięcie na ludzi skompli...