Przeceniasz...kotku

17 2 0
                                    

Pov. Axel

Musiałem wyjść, wiem że robiła to celowo a i tak nie potrafiłem się opanować. Jedyną osobą, która przychodzi mi do głowy jest moja siostra, była tu by ją opatrzeć. Nie mogła być w dwóch miejscach na raz, a nie uwierzę, że moja służąca była w stanie przenieść kobietę wyższą i cięższą od siebie.

 Jak burza wpadam do gabinetu i przeglądam wczorajszy monitoring z kamer wokół domu ale nikt nie przyjeżdżał, jedyne auto poza moim to stalowy sedan mojej siostry. Wyjechała po 09:00, znając ją długo spała a kąpiel i zmiana opatrunku zajmuje o wiele dłużej. Drzwi gabinetu odbijają się od ściany a do środka wpada zdyszany Darco. Jego twarz jest bordowa a oddech świszczący. W ręku trzyma broń.

- Nie ma jej... Przyszedłem 5 minut po panu... Dorothea kazała spytać...  jedzenie... - sapie opierając się dłońmi o kolana a włoski na karku stają mi dęba. Jak to kurwa nie ma?!

- Sprawdzałeś dom?!

- Tak, wezwałem wszystkich. 

Uderzam pięścią w biurko, kurwa! Na pięć minut nie można jej zostawić. Po kolei przewijam obraz każdej z kamer, gdy widzę jak boso i w cienkich szmatach idzie w stronę lasu mam ochotę ją udusić. Jeżeli zamarznie cały plan się posypie.

- Wyślij wszystkich w teren, poszła w kierunku północy! Ruchy kurwa!

Wyciągam z szafy torbę i kieruję się do pokoju Erazmy, wypierdalam z szafy wszystko. Pierdolona kretynka! Powinienem zamknąć ją kurwa w piwnicy ze szczurami zamiast zanosić do swojej sypialni! Zabieram co mi potrzebne i zbiegam do garażu. Z każdą kolejną sekundą szanse na to, że znajdę ją żywą maleją. Na miejscu zastaję Darco, co wkurwia mnie jeszcze bardziej. 

- Co do chuja tu robisz?! 

Mam niepochamowaną chęć mu przypierdolić. Powinien jej szukać a nie stać w garażu jak pizda!

- Ona jest ranna, ktoś musi się nią zająć więc nie może szef prowadzić. - jak zwykle zachowuje pierdolony stoicki spokój. W skrajnych sytuacjach jest moim głosem rozsądku, dlatego został moją prawą ręką.

Minęło 15 minut odkąd wyruszyliśmy a całe pół godziny odkąd wyszła z domu. Nagle mój telefon się rozdzwania, odrzucam połączenie. W dupie mam teraz wieści od Rica i to co dzieje się w rezydencji, muszę ją znaleźć. Całą. Jak ostatnia pizda wpatruję się w ekran, na którym widnieje zdjęcie uśmiechniętej dziewczyny, gdy rozmawia z kimś na korytarzu uczelni. Nie mam pojęcia dlaczego je zrobiłem ani dlaczego w każdej wolnej chwili wgapiam się w nie jak ostatni psychol. Auto zatrzymuje się obok domku myśliwskiego dziadka. Darco nie musi nic mówić, wysiadam w zasypany górami śniegu las i zamieram. Leży w śniegu cała sina, niewiele myśląc rzucam się na kolana obok jej ciała. Jej puls jest wręcz niewyczuwalny, podnoszę ją a Darco otwiera domek i rozkręca ogrzewanie. Biegnę do sypialni i jak najszybciej zdzieram z niej przemoczone szmaty mojej siostry i ubieram w ubrania termiczne, gruby swetr, spodnie. Opatulam ją od stóp do głów kocem. Dopóki się choć trochę nie rozgrzeje nie mogę jej stąd  zabrać. Jestem potwornie wściekły na samego siebie, gdybym nie zapomniał zamknąć drzwi nie wydostałaby się z pokoju i do tej sytuacji by nie doszło.

- Darco dzwoń po doktor Oliwię, ma czekać w sypialni. 

Mężczyzna kiwa głową i wychodzi z pomieszczenia, patrzę na Evę i mam ochotę ją skrzywdzić. Jak można być tak głupim?! Działa tylko i wyłącznie na swoją szkodę, w dupie mam tego chłopaka i jestem w stanie długotrwale go uszkodzić jeżeli dzisiejszy wybryk w jakikolwiek sposób zagrozi jej życiu lub zdrowiu.

- Przeceniasz swoją władzę kotku.

Pov.  Eva

Budzę się z głową na jego kolanach, nie zwraca na mnie uwagi. Jest wpatrzony w widok za oknem, jedną ręką podpiera szczękę a drugą delikatnie trzyma mnie w pasie. Jedynym dźwiękiem jest warkot samochodu i skrzypienie śniegu pod jego ciężarem. Przełykam gorzko ślinę, gdy przyłapuje mnie na gapieniu się. Mierzy mnie z pogardą i powraca do poprzedniej czynności, zdecydowanie bardziej wolałabym by wrzeszczał a nawet mnie uderzył. Milczenie zwiastuje nadciągające zło. Dlaczego dopiero teraz myślę o Natanie?! Idiotka!

Odkąd przyniósł mnie do pokoju minęły dwa dni a ja mam coraz gorsze przeczucia, sytuacja musi być mocno napięta skoro nawet Erazmie nie udaje się do mnie prześlizgnąć. Jedyne twarze jakie widuję to Darco i Dorothea, która tym razem na prawdę pomagała mi się myć, z Erazmą było to o wiele bardziej komfortowe ale doceniam starania kobiety.

- Guten Morgen. - mówi wchodząc z tacą do pokoju. Dzisiaj na śniadanie przygotowała mi grzanki z masłem i sok jabłkowy. Irytowało ją, że nie jem i zmartwiona wypytywała mnie co lubię jeść. Doceniam ale tu nie chodzi o potrawy bo ta kobiecina ma do tego wrodzony dar, to co dzieje się teraz dookoła mnie i związany z tym stres nie jest raczej motywatorem do jedzenia.

- Jak się dziś czujesz? 

Unoszę  kciuki z wymuszonym uśmiechem by oznajmić, że dobrze. Cały wczorajszy dzień i dzisiejszej nocy miałam gorączkę i dreszcze. Na szczęście już przeszło - w kwestii zdrowia fizycznego nie skłamałam. Mentalnie? Jestem chodzącą, a obecnie raczej leżącą katastrofą.

- Pan kazał pani zjeść. Musicie porozmawiać.

Posyła mi ostatnie pocieszające spojrzenie i wychodzi, wolę nie zaogniać sytuacji więc chcąc czy nie biorę się do jedzenia i z grymasem przeżuwam jedzenie, które jest przepysznie i normalnie byłabym z tego powodu szczęśliwa. Dla zabicia ciszy, którą zaczynam nienawidzić włączam telewizor i słucham wiadomości. Prezenter w wieku średnim opowiada o wybuchu w wieżowcu, w którym pracuje moja mama a mnie oblewa zimny pot. Szczególnie, gdy widzę to przeklęte pudełko. Ka-bum. Na siłę przełykam ostatni kęs choć mam ochotę zwrócić cały posiłek na to cholerne łóżko. 

Ledwie udaje mi się zapanować nad odruchem wymiotnym do pomieszczenia wpada Axel, wyraz twarzy ma obojętny ale po trzaśnięciu drzwiami i sposobie w jaki tu wszedł wiem, że ma ochotę mnie udusić. Bez słowa rzuca na moje nogi kartonową kopertę. 

- Co to? - chrypię. Nie odpowiada tylko wskazuje podbródkiem na przedmiot. Domyślam się co może tam być ale nie chcę na to patrzeć.

Odkręcam sznureczek a ze środka wysypują się zdjęcia kompletnie zmasakrowanego Natana, jego twarz tak samo jak klatka piersiowa to jeden wielki siniak. Rzucam zdjęciami przed siebie i zakrywam twarz dłońmi. Zanoszę się płaczem do tego stopnia, że wstrząsają mną spazmy. Nie patrzę na niego ale zdaję sobie sprawę, że mnie obserwuje i jest dumny z efektów jakie przyniosła jego kara. Najbardziej boli cierpienie zadane drugiemu człowiekowi z mojej winy..

- Mówiłem, że jego życie spoczywa w twoich rękach, to jest konsekwencją podjętych decyzji.

Gówno prawda! Żadnych decyzji nie było, ja tylko chciałam się uwolnić, nie ważne jakim kosztem. Ale w jednym ma rację - w tamtym momencie myślałam wyłącznie o sobie. Zapomniałam, że Natan gdzieś tam jest i prawdopodobnie cierpi a ja nie mogę teraz nic zrobić. Gdybym mogła poprosiłabym rudą by zrobiła cokolwiek ale nie mam prawa nastawiać rodziny przeciwko sobie. Byłabym jak ciotka a nie mam w sobie wystarczająco samolubności i grama jej jadu. Nie wiem ile mam jeszcze czasu ale zegar tyka znacznie szybciej niż bym chciała, jeżeli czegokolwiek nie zrobię Natan umrze.


"Zmartwienie pożera serce. Zabija."


"Nie ma nic prócz teraz i narastającej wewnątrz mnie ciszy. Cisza i wściekłość, gorąco i chłód (...) Jeżeli czegoś szukam to jest właśnie to. Spokój. Jeżeli istnieje coś co mnie powstrzyma, kiedy będzie to potrzebne to jest właśnie spokój. Nie ma gniewu, nie ma wściekłości, nie ma furii. Nie ma pragnień, potrzeb, pożądania. Nie ma nienawiści, nie ma wstydu, nie ma żalu. Nie ma bólu, smutku, przygnębienia. Nie ma lęku. Nie ma żadnego lęku. Nie da się złamać tego kto żyje bez lęku..."

Z każdym jej wyborem, za każdym razem, gdy go odepchnęła ogarniała go głębsza, płomienna wściekłość. Nienawidził uczucia bezczynności a wobec tej kobiety, a raczej małolaty taki właśnie był. Nie ważne jak bardzo starał się ją chronić, jak bardzo zacieśniał ramiona ona zawsze znajdywała szczelinę by się wymknąć. Stawała się ranną łanią a w nim budził się gniew gotów strawić ziemię i wszechświat, wszystko - ale nie jej serce. Nie winił jej, winił siebie za to, że kolejny raz nie podołał - tylko jeszcze o tym nie wiedział. ~ wilduniwerse.

SANGUE BOLLENTEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz