Pov. Eva
Stoję przed lustrem w łazience i gładzę płaski ale umięśniony brzuch, nic nie wspominałam narzeczonemu ale od jakiegoś czasu mój organizm jest strasznie rozstrojony a zapachy, które uwielbiałam wywołują odruch wymiotny... a szczególnie perfumy Axela. Do tego wczoraj podczas sprzątania garderoby zemdlałam i obiłam sobie plecy, dopóki siniak nie zniknie będę unikać zbliżenia z Axelem. Jeżeli to zobaczy będzie drążyć i zwoła tu cały szereg lekarzy.
- Eva?... Kochanie co ty robisz? Natychmiast opuszczam koszulę i opieram się pośladkami o marmurowy blat, serce wali mi z prędkością światła.
- Yy nic takiego. Co z kolacją? - zarzucam mu ręce na kark i staję na palcach by dać mu buziaka. Odwzajemnia pieszczotę po czym delikatnie mnie od siebie odsuwa.
- Kochanie wiem co robisz, jeszcze o tym porozmawiamy. Cokolwiek ukrywasz odkryję to.- całuje mnie czoło i odwraca się by opuścić łazienkę - Zbieraj się gwiazdo, mamy mało czasu.
Jego siostra zadzwoniła ostatnio jak tylko dowiedziała się od babci, że jej brat się zaręczył. Ponadto kobieta zadawała mi pytania insynuujące powielenie rodziny, Axel patrzy mi na ręce a jego siostra pytała kiedy zostanie ciocią. Muszę bardzo uważać by nie zdradzić swoich podejrzeń, nie wiem jakim cudem ale młodsza Nazzarow Bollente namówiła mnie na poznawanie rodzinki.
Zakładam czarny koronkowy, bieliźniany top na cienkich ramiączkach do tego czarne jeansy z wysokim stanem i dziurami na kolanach oraz czarne sztyblety i jeansową czarną kurteczkę z przetartymi plecami oraz łańcuchami wplecionymi w przetarcia. Włosy związuję w wysokiego koka i wypuszczam pasemka na bokach twarzy. Mój makijaż składa się z czarnych kresek, wytuszowanych rzęs, korektora, konturowania i brwi oraz bordowej szminki. Zgarniam torebkę i schodzę na dół.
Spodziewałam się niewielkiej gromadki osób lecz w posiadłości roi się od różnorakich person. Czuję się z lekka zawstydzona spoglądając na te wszystkie strojne kobiety. Przy nich wyglądam jak mysz kościelna. Wyrzucam te myśli z głowy i lawirując pomiędzy kelnerami i gośćmi wreszcie docieram do pani Bollente. Kobieta promienieje. odkąd się pogodziliśmy odżyła co bardzo mnie cieszy. Będąc obok niej czuję jakby babcia nadal tu była. Co więcej, głęboko w duszy odnoszę wrażenie, iż wie, że jestem w ciąży.
- Dziecko drogie - chwyta moje dłonie - ależ ci oczy błyszczą. Wnuku gratuluję!
Posyłam jej błagalne spojrzenie przegryzając wargę. To ]nie ten moment, nie tak ma się dowiedzieć. Tuż przed opuszczeniem domu zrobiłam test. Moje przypuszczenia się potwierdziły. Nie miałam zbyt wiele czasu by zastanawiać się nad tym w jaki sposób o tym powiem. Zapakowałam go więc w czarne pudełeczko i z planu byłoby na tyle. Teraz ciąży mi ono w torebce.
Kobieta natychmiast zmienia temat i trajkoce o dalekiej ciotce mojego mężczyzny, która wyszła za muzułmanina. Nonna zaklina się na Boga, że biedny mężczyzna przechodzi z nią istne tortury i choć nie obchodzi mnie kompletnie życie nieznanych mi osób z grzeczności staram się słuchać. Przeszkadza mi w tym dłoń narzeczonego kreśląca powolne kółka na moim boku oraz palące spojrzenie rzucające zapytanie domagające się natychmiastowej odpowiedzi. Dyskretnie rozglądam się po posiadłości i pamięcią przeczesuję jej zakamarki. Pragnę by było to dyskretne. Wiem, że owi ludzie są mu bliscy jednakże jest to dla mnie zbyt prywatna kwestia.
Totalnie odbiegłam myślami od rozmowy i wieści jakie przekazuje nonna, z transu wyrywa mnie jej ponowne zapytanie.
- Eva, kochanie! - starsza kobieta skupia całą uwagę na mnie.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Czy mogłaby nonna powtórzyć?
Na twarzach zebranych maluje się szok. Sama kobieta jest nie mniej zdziwiona co ja. Po raz pierwszy ją tak nazwałam. Zawsze zwracałam się per pani. Teraz w podzięce dostaję szeroki uśmiech.
- Prosiłam byś przyniosła mi z gabinetu pudełeczko.
- Tak, oczywiście.
Natychmiast wstaję i omal nie zostawiam torebki jednak Axel zabiera ją ze sobą. Gabinet jest dość oddalony od salonu a mój mężczyzna kroczy za mną krok w krok. Czuję się nieswojo pod jego analizującym spojrzeniem. Ciszę przerywa tylko odgłos naszych kroków. Popycham ciężkie mahoniowe drzwi i zapalam światło. Bollente zatrzaskuje je z hukiem i odcinając mi drogę ucieczki przypiera moje ciało do biurka.
- Ukrywasz coś maleństwo - gładzi mój policzek i zagarnia włosy za ucho - a mi znudziła się już gra w domysły.
Chcę zrobić krok w bok i wydostać się z pułapki jego silnych ramion lecz mi to uniemożliwia.
- Chcę wiedzieć. Cokolwiek to jest.
Sięgam po torebkę i przełykam ślinę. Zaczynam się stresować. Jak zareaguje? Czy będzie szczęśliwy?
- Wiem, że nie tego się spodziewasz, to zbyt szybko i zbyt wiele się naokoło nas dzieje ale..
- Spokojnie, po prostu to powiedz kochanie.
Bez słowa wyjmuję pudełeczko i mu je wręczam. Na chwilę zastyga by delikatnym ruchem rozwiązać kremową wstążkę. Materiał pada na podłogę wraz z powolnym otwieraniem się wieka pudełka. Nazzarow zamiera z wzrokiem wlepionym w dwie różowe kreseczki. Tak panie gangsterze, teraz całe nasze życie się zmieni. Świat legnie w gruzach i zbuduje się na nowo.
- Czy to prawda? Od kiedy wiesz?
Jego ton jest spokojny, prawie dyplomatyczny. Miałam cichą nadzieję na choćby krztę radości.
- Od kilku godzin, zrobiłam go przed wyjściem.
Nagle porywa mnie w ramiona i unosi.
- Będę ojcem! - wrzeszczy na cały głos ze szczerym uśmiechem.
Niczego więcej do szczęścia nie potrzebuję. Mam swoje maleńkie gniazdko, mam wszystko. Oboje przeszliśmy wiele, oboje wiele zniszczyliśmy i odbudowaliśmy. Ale Bóg się nad nami zlitował. Dał nam drugą szansę. Pomimo masy błędów, pomimo grzechów i zawirowań.
Do pomieszczenia wbiegają ochroniarze a mój mężczyzna wybucha szczerym śmiechem. Ludzie jego babci są skonsternowani. Axel bierze mnie za rękę i czym prędzej prowadzi do salonu. Oczy wszystkich wlepione są w nasze sylwetki, mężczyźni trzymają broń w gotowości do walki. Lecz nonna jest spokojna. Ta kobieta jakimś cudem wie. Być może wiedziała wcześniej ode mnie.
- Babciu, zgromadzeni... - spogląda na mnie z miłością, której nie sposób przelać w słowa - Jesteśmy w ciąży!
Starsza kobiecina z werwy poskakuje na fotelu. Nim się zorientuję zamyka nas w niedźwiedzim uścisku.
- Doczekałam się! - odwraca się do służby - Przynieście najlepsze wina, witajmy mojego prawnuka!
Nigdy nie widziałam ich tak rozluźnionych, szczęśliwych, zwyczajnych. Całą sobą chłonę ten widok.
Kiedy świat buduje się na nowo? Kiedy pod sercem kobiety zaczyna formować się nowa istota, nowa idea, maleńki człowiek. Opatulony jej miłością niczym kulo - i ognioodporną tarczą. Nic się przez nią nie przedrze. Jeszcze go nie ma a już wszystko burzy. Lecz robi to by na nowo cię odbudować. ~ wilduniwerse
CZYTASZ
SANGUE BOLLENTE
RomanceKto by pomyślał, że zaledwie kilka kolorowych drinków i jeden dotyk podczas jednej z tak wielu zapijaczonych imprez uruchomi lawinę nieprzemyślanych decyzji i nieopanowanych emocji niczym efekt motyla? Rozpierająca duma i zamknięcie na ludzi skompli...