Rozdział 18

80 8 0
                                    

Ich powrót do posiadłości Uchiha odbił się wielkim echem, gdy Madara krzyczał na wkurzonego Izunę, a Izuna krzyczał na Madarę.

Sayuri oddaliła się na bezpieczną odległość i postanowiła nie wtrącać się w kłótnie braci. W końcu ona jest tylko służką, która robiła mu herbatę podczas treningu. Wiedziała, że teraz młody przywódca klanu będzie zajęty, ale nie narzekała. Spędziła z nim przyjemny czas na osobności, a do tego przecież codziennie mu towarzyszy, gdy podpisuje te góry dokumentów.

- Witaj z powrotem Sayuri.- dziewczyna odwróciła się i uśmiechnęła się na widok Mimemiko.

- Dobrze jest wrócić.

- Jak ci minęła podróż? Musiałaś mieć dobry czas z ukochanym mężczyzną.- Sayuri zatrzymała swój chód i zszokowana popatrzyła na kobietę przed nią.

- S-Skąd ty?!- pisnęła.

- Spokojnie wiem tylko ja i uwierz mi mam oko na wszystkich moich podopiecznych i od kiedy Madara-sama został głową klanu to zachowuje się kompletnie inaczej niż przedtem. Zawsze się rozjaśnia, gdy cię widzi.- Mimemiko położyła rękę na głowie Sayuri.- Wiedz, że wspieram twoje szczęście i mam nadzieję, że ci się z nim uda.- białowłosa poczuła jak się rumieni, więc schyliła głowę i lekko nią kiwnęła.- Odnieś swoje rzeczy i przyjdź do mnie. Niestety mamy ostatnio dużo pracy, bo chodzi plotka o zbliżającej się bitwie.


***


Tak jak powiedziała Mimemiko mieli strasznie dużo pracy. Oczywiście nadal znajdowała czas dla Madary, ale musiała czyścić zbroje, czy nawet broń, której Uchiha mieli od groma. 

Jej ukochany wydawał się być cały czas czymś zdenerwowany, więc podejrzewała, że zbliżająca się bitwa będzie jedną z tych trudniejszych. W jej towarzystwie był bardziej rozluźniony, ale nadal widziała jego spięte ramiona. 

- Tym razem nie idę z wami?- spytała i przeczesała włosy Madary, który teraz trzymał głowę na jej kolanach.

- Na takie bitwy was nie zabieramy. Nie ma ludzi, którzy zapewniliby bezpieczeństwo tyłom.- Sayuri kiwnęła głową.

- Ale jesteś pewien? Ja naprawdę mogę uratować parę żyć...- zaczęła.

- Nie chcę narażać twojego. To bitwa z klanem Senju, która zdarza się od czasu do czasu. Możesz uważać, że to głupie, ale większość członków mojego klanu uważa je za walkę honoru. Dlatego na nią idą tylko Uchiha.- dziewczyna kiwnęła głową, ale to nadal nie sprawiło, że przestała się martwić.- Spokojnie nic mi nie będzie. Zawsze walczę z Hashiramą, a on jest zbyt wielkim idiotą, by mnie zranić. 

- Trzymam cię za słowo, więc masz wrócić żywy.

- Zawsze.


***


Sayuri wiedziała, że Madara był silny. Nie sprawiło to jednak, że zmartwienie w jej sercu zmniejszyło się chociaż trochę. Z jakiegoś powodu miała strasznie złe przeczucia, których żadne zapewniania nie mogły się pozbyć. 

- Wracajmy do pracy Sayuri. Musimy przygotować odział szpitalny dla rannych jak wrócą.- złotooka kiwnęła głową na słowa Hiromi.

Bitwy z Senju zwykle nie trwają nawet dnia. To krótkie, ale niezwykle krwawe spotkania. 

- Zastanawiam się, czy nie są zmęczeni takim sposobem życia.

Sayuri jest pewna, że nigdy nie byłaby w stanie oddać swojego życia za klan. Kiedyś może tak ze swojej własnej głupoty, ale teraz ma Madarę i powód do życia.

Zmartwienie z jej serca nie zniknęło.


***


- Gdzie jest dziewczyna o imieniu Sayuri?!- do oddziału szpitalnego wpadł jeden zakrwawiony Uchiha.- Musisz szybko udać się do kwater Madary-samy!- przez chwilę serce w piersi Sayuri zabiło mocniej.

Biegiem rzuciła się w dobrze znanym sobie kierunku. Czuła słabą chakrę Madary i jeśli był ranny i żyje to nadal mogła mu pomóc.

- Madara...!- wpadła do jego sypialni i znalazła go, gdy siedział pochylony nad ciałem swojego młodszego brata.

On płakał.

- Izuna nie żyje.


Witam

Trochę spóźniłam się z rozdziałem, ale nie miałam weny, więc wybaczcie mi mój poślizg. Kolejny postaram się dodać szybciej.

Makoto

Helisa Życia || NarutoWhere stories live. Discover now