Siedzę właśnie w Starbucksie, oczekuję mojej ulubionej kawy Carmel Frappuccino z pełnym stolikiem notatek na moje studia. Studiuje medycynę. Nie wiem jak się tu znalazłam, tak totalnie. Nie chcę być w przyszłości lekarzem, chyba że mnie te studia jakoś zachęca w co szczerze wątpię, ale i tak tu jestem. Przeprowadziłam się tu miesiąc temu, czyli prawie 3 miesiące w plecy z materiałem. Jestem zawalona tymi kartkami z notatkami i na dodatek tego zaraz się spóźnię na wykład. Staram się sobie powtórzyć tyle ile mogę, gdy wywołują moje imię, Ela. Podnoszę się z krzesła, odbieram kawę, biorę duży łyk napoju i zbieram wszystkie rzeczy. Jest tego trochę. Torbę zarzucam na ramię, jakoś notatki udaje mi się wziąć w rękę, a kawę w drugą. Tak naprawdę to nie mam daleko, trochę z kiloment na uczelnie, a do domu jakieś 2 lub 3 maksymalnie. Mogło być gorzej, a spacer nie zaszkodzi. Starałam się podczas marszu wyobrazić sobie te notatki i powtarzając z pamięci to co umiałam, popijając kawę. Ostatnio źle sypiam, nie wiem czym jest to spowodowane, ale na kupowałam masę herbatek nasennych, które nie działają. Szłam właśnie okropną ulicą, mówię tak, bo jest to chyba najbardziej zatłoczona ulica w Londynie. Tu zawsze ktoś się spieszy, ktoś Cię popchnie lub skomentuje Twój spokojny krok. Staram się to ignorować, więc najczęściej mam ze sobą słuchawki. Sięgam do kieszeni i oczywiście co? Zapomniałam ich. Super. Dochodziłam właśnie do zakrętu za budynkiem, gdy chcaialm już skręcać jakich chłopak wbiegł we mnie z impetem. Notatki rozsypały się po chodniku, oczywiście kawa się wylała na mnie, a ja upadłam na ziemię, chłopak tuż za mną poleciał na podłogę. Dobrze, chociaż nie zrobiłam jedyna z siebie pośmiewiska leżąc na ziemi. Zdałam sobie sprawę, że nie jesteśmy w Polsce i tu nie wyśmiewają i nie krytykują jak tam. Chciałam się uśmiechnąć do siebie, ale chłopak mi to przerwał.- Matko przepraszam, nic Ci nie jest? - zapytał, a ja spojrzałam na jego twarz. Brązowe oczy spojrzały na mnie, a ja kojarzyłam go skądś.
- Nie, spokojnie - wymamrotałam, próbując się podnieść. Spójrzalam na leżące na ziemi notatki i odechciało mi się wszystkiego. Chłopak jakby czytał mi w myślach zaczął je podnosić. Było mi głupio więc też to zrobiłam. Gdy skończyliśmy podał mi część kartek. - Dziękuję - on tylko się uśmiechnął, ale uśmiech zszedł mu z twarzy gdy zobaczył moja brudna koszulkę od kawy
- Ja nie chciałem.. - zaciął się - kupię Ci nową kawę
- Nie trzeba, i tak już ją kończyłam..
- Nie ma obcji, zaraz wracam - po tych słowach chłopak zniknął. Nie wiedziałam co się właśnie wydarzyło. Miałam czekać na niego?
W tym czasie schowałam brudne kartki do torby, szukałam chusteczek by choć trochę wysuszyć moją koszulkę. Wiem, że to nic nie da, ale warto próbować. Nim się obejrzałam, a chłopak wrócił. Z dwoma kubkami w ręce. Podniosłam brew do góry w znaku zapytania.
- Mam nadzieję że lubisz gorąca czekoladę, nie wiedziałem jaką kawę Ci kupić.. - lekko się zawstydził.
- Dziękuję, nie trzeba było. - tym razem ja się uśmiechnęłam do niego, oparliśmy się o ścianę budynku i piliśmy swoje napoje.
- Nie rozumiem. - przerwał ciszę.
- Czego? - zdziwiłam się.
- Jakim cudem Ty ze mną rozmawiasz normalnie? - JEZU JAKA JA GŁUPIA BYŁAM, jak mogłam go nie poznać?! GO. Jego brązowych oczu, uśmiechu oraz charakterystycznej twarzy. Przecież to Tom Holland, mój idiol z czasów gdy miałam 16 lat. Jezusie dopomóż. - Mam na myśli, że nie skaczesz, nie piszczysz, nie wiem, znasz mnie w ogóle? - miał rację, nie skakałam ani nie unosiłam się. Byłam spokojna. Może coś do mnie doszło od czasów młodości?
- Znam Cię. - powiedziałam ze spokojem wypuszczając powietrze z ust. Spojrzał na mnie podejrzliwie.
- To dlaczego...? - nie mógł dobrać dobrych słów, ale wiedziałam o co mu doskonale chodzi.
- Ja... - westchnęłam. - Wiem, że Ci jest ciężko. Ta sława i tak dalej. Jesteś osączany z każdej możliwej strony. Fanki, paparazzi, każdy coś wymaga od Ciebie. Ale przecież jesteś normalnym człowiekiem. Jak ja lub Ci wszyscy ludzie. - wskazałam ręka na przechodniów. - Też chcesz żyć normalnie, więc nie ma sensu, jak to ująłeś, skakać i piszczeć. Choć nie ukrywam, że nie mogę uwierzyć w to, że a się rozmawiam z Tomem Hollandem, który wylał na mnie kawę. - zaśmiał się.
- Przepraszam za to.
- Jasne. Już to mówiłeś. - uderzyłam go lekko łokciem w brzuch. Tom zaśmiał się.
- Mam pomysł, spieszysz się gdzieś? - gdy zadał te pytanie szybko wyjęłam telefon patrząc na godzinę. Szlag. Jakbym teraz poszła I tak bym była spóźniona. Spójrzalam mu w oczy.
- Nie - chłopak uśmiechnął się, spojrzał na moją bluzkę, zdjął swoją rozpinaną bluzę i podał ją mnie. Spójrzalam na niego jak na waraita.
- Zgłupiałeś? Będzie Ci zimno.
- Dam radę, załóż to. - dał mi te bluzę do ręki. Położyłam rzeczy na podłodze i jak kazał, ubrałam bluzę. Zapiełam się prawie do końca. Była na mnie za duża, choć w sumie można było się nie domyśleć. Ogromną to ona nie była na szczęście. Uśmiechnęłam się do Toma a ten chwycił mnie za rękę i szybko zniknęliśmy z miejsca, w którym byliśmy 10 sekund temu