38.

1K 37 6
                                    

Dzisiaj mieliśmy ogarnąć wszystkie rzeczy związane z naszą przygodą bungee. Wypożyczyliśmy samochód, bo się okazało, że spacer w takim mieście nie jest za dobrym pomysłem. Nie mówię, że spacer jest zły, mówię o dużym dystansie i tej strasznie słonecznej pogodzie. Ku naszemu zdziwieniu auto nie kosztowało dużo. Jednak to tylko na dwa dni, na więcej nam nie trzeba. Musieliśmy ogarnąć miejsce, jak tam dotrzeć i czy to jest łatwe z nawigacją, skok, ustalić dokładniej godzinę oraz potwierdzić nasze przybycie. Wolimy nie mieć jutro niemiłych niespodzianek. Na miejscu nie zastaliśmy nikogo. Po chwili rozmyślania spojrzeliśmy w górę. Instruktor wraz z jakąś osobą byli właśnie tam, ktoś skakał. Chwilę to zajęło, ale po jakimś czasie znalazł się na dole, a sam mężczyzna zjechał dźwigiem na dół. 

- To będziemy my. - poinformował mnie chłopak.

- Co Ty? - zapytałam wpatrzona w górę jak w obrazek. 

Rozpiął go, a ten odszedł. Mężczyzna podszedł do nas.

- Jesteście umówieni? - zapytał zdejmując rękawiczki i poprawiając sprzęt.

I się zaczęło. Ogarnęliśmy co mieliśmy. Okazało się, że nie ma żadnych problemów. Rezerwacja aktualna, a jutro mamy stawić się o drugiej po południu. Zapytaliśmy czy możemy później, wiadomo, zachód słońca musi być, jak to w tych wszystkich głupich romansach. Chłopak jest tu do dziewiątej wieczorem, więc możemy przyjść kiedy chcemy. Ostatnie pieniądze zostały zapłacone, co mi się nie podobało, że z "kieszeni" Toma. Jednak nie skomentowałam tego. 

Wracając zahaczyliśmy o plażę. Nie byliśmy na to przygotowani, ale chcieliśmy po prostu na chwilę tak o usiąść. Słońce zachodziło, a ludzi robiło się mniej. Piasek był ciepły i przyjemny w dotyku, dlatego bez problemu usiedliśmy na ziemi. Nie wiem ile nam to zajęło, ale bardzo przyjemnie się siedziało. Zanim się obejrzeliśmy było ciemno. Pojechaliśmy do hotelu. Po ogarnięciu się, włączyliśmy laptopa i chcieliśmy coś obejrzeć. Skończyło się na pójściu spać o porządnej, czyli o jedenastej wieczorem, godzinie. 

Rano dziwnie energia mną roznosiła. Byłam rozbudzona przez fakt, że to już zaraz skoczę z bungee. Chociaż nie można by tego nazwać rano, była dwunasta. Wstałam pierwsza i zaczęłam się szykować. Jak to prawie zawsze nie malowałam się i związałam włosy w niedbały kok. Ubrałam się wygodnie. Luźny biały T-shirt oraz niebieskie spodenki jeansowe. Gdy zobaczyłam, że Tom nadal śpi, zrobiłam nam kawę i usiadłam na wygodnym fotelu. Szybkie zdjęcie na Instagram śpiącego chłopaka i trzeba go budzić. Wstał niepospiesznie. Mieliśmy czas. Wypił kawę i od razu był żywszy. Stwierdziliśmy, że to dobry moment na zaplanowanie tygodnia. Wgłębiliśmy się w Internet i poszukaliśmy najciekawszych atrakcji. Wygląda to tak:
- dzisiaj jest poniedziałek, skok na bungee mamy załatwiony, więc dzień zajęty
- we wtorek myśleliśmy nad takim "dniem zwiedzania". Głównie zainteresowały nas Fontanny Dubajskie oraz The View at The Palm, czyli taki śliczny punkt widokowy. 
- w środę chłopak ma coś zaplanowane dla nas i nie chce mi nic zdradzić
- w czwartek myśleliśmy nad zorganizowaną wycieczką Oasis Adventures, czyli wycieczka na słynną pustynię
- w piątek stwierdziliśmy, że będzie to luźny dzień. Rano pójdziemy do Aquaparku, tutaj zwanego Legoland Water Park, a potem, wieczorem, na piękny pokaz pod tytułem "La Perle". Czytałam dużo dobrych opinii
- sobota była zarezerwowana na atrakcję zwaną iFly Dubai, czyli znane "latanie w tubie nad wiatrakiem". 
- niedziela to niestety wyjazd

Dodatkowo w to wchodzą jakieś spacery oraz wizyty na plaży, lecz to nie jest mega ważny punkt na naszej liście. Tydzień to znacznie za mało na zwiedzenie Dubaju. Mimo naszego planu, nic nie zwiedzimy tak naprawdę. Kiedyś znowu tu przylecimy, z mojej inicjatywy. 

- Kiedyś tu jeszcze przylecimy i zwiedzimy resztę. - rzekłam zamykając komputer.

- Doprawdy? Już robisz takie plany?

Przypadek | Tom HollandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz