~ wiadomość na dole rozdziału ~
Od tamtego dnia minęły jakieś dwa tygodnie. Te dni spędziliśmy normalnie. Tak, jak do tej pory. Pisaliśmy, gadaliśmy, wychodziliśmy na miasto i nawet Tom czasem przychodził do mnie. Kometa go chyba polubiła. Znalazł sobie wielbicielkę. Byliśmy nawet raz na desce, ale pogoda uniemożliwiła nam dalsze jazdy. Spadł śnieg. Trochę późno jak na grudzień, ale na święta idealnie. Jest 28 grudnia. Święta spędziłam razem z Zoe u mnie. Razem byłyśmy same w Londynie, więc nie było problemu. Tom miał jakąś sesję w Glasgow dzień przed świętami. Ponoć sam dowiedział się o tym na ostatnią chwilę. Było mi trochę smutno, ale jednak rozumiem to i nie mam mu tego za złe. Mimo wszystko, w święta zadzwonił na kamerkę i spędziliśmy kilka godzin w czwórkę. Zoe była zachwycona jak nie wiem, gdy zobaczyła TEGO Toma. Poznałam także jego brata - Harrego, który też tam był razem z Tomem. Stwierdziłyśmy z Zoe, że będzie bez prezentów, tylko jakieś dobre jedzenie. Odpowiadało mi takie wyjście, bo nie umiem robić prezentów innym. Spędziliśmy razem bardzo miło czas. Niestety Tom musiał kończyć, ale potem razem z Zoe zrobiłyśmy sobie maraton filmowy. Nietypowe święta, ale najlepsze jakie kiedykolwiek miałam. Kometa także polubiła dziewczynę. Zoe była nią oczarowana. Była już większa. Idę jutro na kolację z Tomem, stwierdził, że święta przez kamerkę to nie to. Nie miałam pojęcia co ubrać. Czy ubierze się w garnitur? Jak tak to ja też muszę jakoś elegancko. W taki oto sposób spędziłam cały wieczór. Ostatecznie, po godzinach rozmyślania, wybrałam białą sukienkę przed kolano. Jest ona w falbanki. Nie jest jakaś elegancka, ale "normalna" też nie jest. Uznałam, że jest idealna. Do tego czarne, zamszowe kozaki na lekkim obcasie. Ciepło i ładnie. Gdy skończyłam się ogarniać na jutro, poszłam się wykąpać. Zrelaksować, czego od dawna nie robiłam. Wzięłam swoje ulubione kosmetyki i poszłam do łazienki.
Po jakiejś godzinie wyszłam z zaparowanej łazienki. Ubrałam się w piżamę i chwyciłam jedną z książek. Zatraciłam się w fabule książki. Po przeczytaniu połowy zrobiłam się senna. Odłożyłam książkę i chwyciłam telefon. Nie miałam żadnych powiadomień. Podłączyłam go do ładowarki i poszłam spać.
Jest sobota, a ja pozwoliłam sobie dłużej pospać. Nasza szefowa zamknęła Starbucksa aż do 15 stycznia. Ani ja, ani Zoe nie wiemy czemu. Jednak mi to pasuje. Obudziłam się około 12.00 AM, a Kometa tuż obok mojego boku. Przebudziłam się i chwyciłam telefon.
Tom
Bądź gotowa na 5.00 PM :*Tak brzmiała wiadomość od Toma. Napisał ją trzy godziny temu. Kto wstaje o 9.00 AM w sobotę. Pomyślałam i zaśmiałam się do siebie. Mam jeszcze sporo czasu, patrząc też na to, że naszykowałam wszystko wczoraj. Wstałam powoli z łóżka by nie obudzić komety i poszłam załatwić poranną toaletę. Po jakichś dwudziestu minutach wyszłam z łazienki i podążyłam do salonu. Włączyłam telewizor. Leciały jakieś wiadomości. Mogą być. Poszłam do kuchni by robić sobie śniadanie. Padło na kanapki i herbatę. Gdy skończyłam wszystko robić, poszłam do salonu, usiadłam na kanapie i chwyciłam telefon. Zaczęłam przeglądać portale społecznościowe. Gdy przyszedł czas na Instagrama, pierwsze co mi się wyświetliło, to przedświąteczna sesja Toma. Polubiłam zdjęcia. I tak nie zobaczy w tych milionach powiadomień. Na kanapie przesiedziałam kilka godzin. Zjadłam śniadanie i dokończyłam wczoraj zaczętą książkę. Zawiodła mnie końcówka, ale trudno. Nim się obejrzałam była 4.00 PM. Poszłam do sypialni po potrzebne kosmetyki i udałam się do łazienki z zamiarem pomalowania się. Nie był to jednak mocny makijaż. Nie wiem czy nawet można było to nazwać makijażem. Wzięłam szybki prysznic i przystąpiłam do malowania się. Dałam troszkę podkładu, rozświetlacz oraz tusz do rzęs. Założyłam sukienkę i oczywiście rajstopy w kolorze skóry. Dobrze, że wyprasowałam ją wczoraj. Wzięłam torebkę i spakowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy, w tym telefon. Była małych rozmiarów. Wyszykowałam się idealnie. Tylko patrzyć, a Tom powinien być. Zaczęłam się ekscytować myślą o dzisiejszym wieczorze. Czekałam może jakieś pięć minut i usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć a w progu ujrzałam oczywiście Toma. Miał na sobie czarne dżinsy i bordową koszulę. Na to jeszcze czarna kurtka. Wyglądał obłędnie. Wpuściłam go do środka, bo muszę ubrać jeszcze buty i kurtkę.
- Ładnie wyglądasz. - powiedział, gdy zakładałam buty.
- Dziękuję, Ty też niczego sobie. - uśmiechnęłam się na co on się zaśmiał.
Wyszliśmy z domu. Tom przyjechał tu swoim autem. Zdziwiło mnie, że nie ma ochroniarza czy coś, ale jednak się cieszyłam. Podjechaliśmy pod jakąś restaurację. Gdy weszliśmy, miła kobieta nas powitała. Wyglądała na jakieś pięćdziesiąt lat. Tom poprosił o stolik dla dwojga. Pani nas zaprowadziła na odpowiednie miejsce i przekazała, że zaraz ktoś nas obsłuży. Zdjęliśmy kurtki. Przyszedł kelner i dał nam karty. Wybraliśmy dania, choć widząc ceny, wybrałabym tylko chleb jako przystawkę. Zaczęliśmy swobodną rozmowę na różne tematy. Było bardzo miło. Rozmawialiśmy o jego sesji, świętach, moich studiach, które będę chciała podjąć i tak dalej. W tym czasie kelner przyniósł nam nasze jedzenie. Nasza rozmowa była swobodna. To mnie bardzo cieszyło. Minęła nam tak pierwsza godzina.
- Myślałem nad czymś. - Tom przerwał ciszę, podczas gdy jedliśmy.
- Hm. - odpowiedziałam biorąc kawałek mięsa do buzi.
- Nie chciałabyś przyjść do nas na sylwestra? Chyba, że masz inne plany. - zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Do Ciebie?
- Tak, poznałabyś moją rodzinę. Harrego już znasz.
- Em. Jasne, z chęcią. Robicie sylwestra w domu?
- Tak, nie lubimy dużych imprez, wolimy bardziej rodzinne grono.
- Oczywiście, że przyjdę.
- Cieszę się. - uśmiechnął się i dalej zaczął jeść.
Zaskoczona, ale także dokańczałam swój posiłek. Resztę wieczoru spędziliśmy w podobny sposób. To był na prawdę miły wieczór.
Hejka! Wracam się z pytaniem. Co myślicie o szybkim Q&A w następnym rozdziale? Zadawajcie tutaj pytanka, które was dręczą. Obojętnie jakiej tematyki, a ja postaram się odpowiedzieć na nie. Może jest coś, co chcecie wiedzieć o Lizzy a nie powiedziałam o tym?
PS. Dziękuję za taką aktywność! ❤️🥺