Jestem właśnie malowana przez profesjonalistkę. Nie sądziłam, ze kiedyś wydam pieniądze na to, by mnie ktoś pomalował. Uważałam to za stratę pieniędzy, ale muszę jakoś wyglądać na weselu przyjaciółki. Wreszcie Zoe postanowiła. Kolor przewodni to jasny niebieski. Cieszyłam się, bo to mój ulubiony kolor. Sukienka oczywiście w tym samym kolorze, wybrana przez pannę młodą. Krótka, rozkloszowana.. tak jak lubię i czuję się komfortowo, bo przecież o to chodzi. Podobały mi się złote wstawki oraz te pięknie odsłonięte plecy. Przez to makijaż stawiałam na złoto. Mam takie dodatki, więc on i nie będzie inny. Buty, nie wiem jakim cudem, ale znalazłam w kolorze baby blue, zabudowane. Pasowały idealnie do kreacji.
Wesele już za godzinę. Prawie gotowa nie mogę wyczekać momentu, a to przecież nie mój dzień. Zoe postanowiła, że ślub będzie cywilny, byłam świadkiem. Teraz tylko ta "wystrzałowa impreza", bez której przyjaciółka nie mogła się obejść. Makijażystka gdy skończyła swoją pracę, zrobiła kilka zdjęć, na jej stronę pewnie czy coś, tak jak to manikiurzystki robią. Po tym poprosiła mnie jeszcze o wspólne zdjęcie, zgodziłam się. Nadal nie mogę się przyzwyczaić do mojej teoretycznej "rozpoznawalności". Gdy skończyła, podziękowała mi z uśmiechem. Pomogła ubrać sukienkę tak, bym nie pobrudziła jej w żaden sposób. Gdy byłam całkowicie gotowa, zabrakło mi słów. Nie zabrzmię skromnie, ale wyglądam ślicznie. Strasznie się sobie podobam, a to rzadkość jednak. Do pokoju wparowała Zoe.
- Lizzy! - krzyknęła.
- Nie musisz krzyczeć, stoję tu. - powiedziałam.
- Chodź i mi pomóż. - odwróciła się do mnie tyłem. - Zawiąż mi te cholerne sznurki.
Dziewczyna się już denerwowała. Miała piękną sukienkę, typu księżniczki. Była o dziwo prosta, bez błyskotek z koronką na górze. Złapałam za wcześniej wspomniane sznurki i zaczęłam je przeplatać. Sama nie jestem fanką sukienek z tym wiązaniem. Zajęło mi to chwilę, ale udało mi się dotrzeć jak to idzie. Nagle drzwi się otworzyły i usłyszałyśmy męski głos.
- Wypad! - krzyknęła Zoe. - Nie możesz mnie zobaczyć teraz!
- To tylko ja. - powiedział Tom.
- Ty też! - zaśmiałam się na panikę w jej głosie. - Albo nie! Wychodzę. - powiedziała gdy skończyłam wiązać.
- To wchodzę!? - chłopak nie wiedział co ma zrobić. Przyjaciółka wyszła innym wejściem.
Gdy wszedł od razu mnie zobaczył. Zaczął skanować mnie wzrokiem. Uśmiechnęłam się i odwróciłam w stronę lustra. Podszedł do mnie i przytulił od tyłu.
- Wyglądasz pięknie. - pocałował mnie w głowę.
Spojrzałam na moją obolałą nogę. Na szczęście kolosalna ilość podkładu, korektora i pudru zasłoniła dużego siniaka. Gdy próbowałam "wyłowić" Toma zahaczyłam o skałę. Adrenalina sprawiła, że nic nie czułam. Niefortunny wypadek otworzył nam oczy. A bardziej mnie. Kocham go. Kocham go, i nie wyobrażam sobie stracić tego chłopaka.
KONIEC