Wszystko zaczęło się bardzo spokojnie. To był zwykły piątek... a przynajmniej miał być. Dosłownie nic nie wskazywało na to, że wydarzy się coś niezwykłego.
Dzień rozpoczął się od kłótni Słowackiego i Mickiewicza o to, co pierwsze się daje. Płatki czy mleko? Potem rozmowa zeszła na... inne tory...
— Czemu się ciągle gapisz w telefon? — zapytał ze złością Adam, po czym zabrał się za jedzenie swoich płatków.
— Patrzę czy już o mnie napisali.
— Co napisali?
— Artykuł! Przecież uratowałem dziecku życie, znokautowałem mordercę pedofila swoją mocą... musi być coś o mnie!
— Zabiję cię kiedyś, wiesz?
— Czemu nikt o mnie nie wspomniał? Przecież jestem tak przystojny, powinni dać jakieś moje zdjęcie...
— Gdybyś nie był obdarzonym, to pewnie by o tobie napisali.
— Oni ciągle mnie nie doceniają! — zaczął się bulwersować Juliusz. — Nieważne co zrobię, nic nie przynosi mi sławy i rozgłosu!
— A to, dlatego że jesteś chujową osobą.
— To jest skandal! Do tego ciągle sprzedają moje dzieła, a ja nic z tego nie mam! Jeszcze mnie nie podpisują gnoje!
— Teoretycznie nie żyjesz. To oczywiste, że nie dostaniesz żadnej kasy.
— Przecież to jest jakieś bezprawie! Oni zarabiają na czymś, co ja stworzyłem! Te pieniądze powinny być moje!
Zostawiłem ich w spokoju.
Poszedłem na górę, aby się trochę pouczyć. Potem potrenowałem z Adamem i panem Korczakiem, czyli same nudy. Jak wróciłem, to zaczęliśmy grać z Henrykiem w simsy, a Andrzej siedział na pufie obok nas i czytał książkę.
— Andrzej, będziemy mieć niedługo studniówkę w simsach!
— No. Super. — Aha, nie słucha go.
— Musimy kogoś wziąć ze sobą!
— Mhm.
— Musimy ci znaleźć dziewczynę!
— Tak, tak.
— I mi i Ignasiowi też!
— Jemu to prędzej chłopaka.
Zabiję go za ten żart. Albo nie. Mam lepszy pomysł.
— Heniu...
Sienkiewicz spojrzał na mnie ze szczęściem.
— Nazwałeś mnie "Heniem"! To pierwszy raz! Jestem taki szczęśliwy!
Przytulił mnie.
To naprawdę aż tak wielki powód do radości?
— Nie ma sprawy.
Delikatnie odsunąłem go od siebie i postarałem się wyglądać na bardzo smutnego.
— Wiesz, ostatnio czuję się trochę samotny.
Jego twarz posmutniała.
— Nikt nie chce śpiewać ze mną katolickich piosenek...
Za to Andrzej wyglądał na przerażonego.
— Ja mogę z tobą je śpiewać! — krzyknął z entuzjazmem.
— Naprawdę? — spytałem z nadzieją.
— Tak! Co chcesz zaśpiewać?
Przez następne bite dwie godziny śpiewaliśmy katolickie piosenki, a siedzący obok nas Andrzej umierał w środku.
CZYTASZ
Bungou Stray Dogs - wersja polscy pisarze
FanfictionZastawialiście się kiedyś co by było gdyby Bungou Stray Dogs opowiadało o polskich pisarzach? Nie? To świetnie! Napisałam o tym książkę! Oh boi... to na serio najlepszy opis na jaki mnie było stać... no cóż. Enjoy serduszko.