Rozdział 21 Bóg destrukcji żałuje swoich czynów

274 11 38
                                    

— Jak fajnie! — krzyknąłem, kopiąc wielką stertę białego puchu.

Nie mogłem powstrzymać śmiechu, widząc sypki śnieg odlatujący gdzieś tam, hen daleko wraz z wiatrem. Jest zimno, tak strasznie zimno, a ja jestem jedynie w laboratoryjnych ubraniach. Buty już dawno mi przemokły, ale to nie szkodzi, bo w końcu byłem wolny! Naprawdę wolny! Teraz mogę robić co chcę!

Stanąłem na skraju niezbyt urwistego zbocza i stoczyłem się z niego. Przez chwilę leżałem w śniegu śmiejąc się. Wszędzie panował półmrok. W końcu był środek nocy, ale księżyc będący w pełni rozjaśniał las. Mimo tego, boję się. To pierwszy raz, gdy jestem całkowicie sam i pierwszy raz, gdy uciekam, ale mój pluszowy dinozaur od rodziców i bandana od Vladimira są ze mną, więc dam sobie radę. Muszę tylko dotrzeć do domu.

Wstałem, otrzepałem się i spojrzałem w górę. Vladimir pokazywał mi kiedyś gwiazdy i mówił, która to jaka. Szybko odnalazłem na całkowicie czarnym, bezchmurnym niebie piękną gwiazdę polarną. Mój dom jest na wschód, więc poszedłem w jego kierunku.

Miałem wrażenie, że szedłem wieki, ale nie czułem się zmęczony. W niektórych momentach nawet biegłem, aby móc szybciej zobaczyć moich przyjaciół. Ale się zdziwią, gdy mnie zobaczą! A potem ucieszą i będziemy razem już na zawsze! Samo myślenie o tym dodawało mi sił.

W pewnym momencie zaczął padać śnieg. To dobrze. Przykryje moje ślady. Dzięki temu, szukanie mnie zajmie im więcej czasu!

Nie wiem ile trwała moja wędrówka przez las, ale w końcu udało się. Zobaczyłem dobrze mi znane miasto. Z radością pobiegłem w jego kierunku. Mimo że ciężko mi było złapać oddech przez zimne powietrze, mimo że dopadło mnie zmęczenie, było mi straszne zimno i dokuczał mi ogromny ból w nogach, to i tak coś pchało mnie w tym kierunku. Coś dodawało mi sił. Zupełnie jakby chciało, abym spotkał ich wszystkich.

Przez chwilę musiałem odsapnąć, a potem zacząłem przechadzać się kompletnie pustymi, słabo oświetlonymi ulicami miasta, próbując znaleźć miejsce, w którym mieszkam. W końcu, udało mi się to. Znalazłem go! Nadal nie mogę w to uwierzyć. Mój plan zakończył się sukcesem!

Nacisnąłem dzwonek od naszych drzwi. Moje serce waliło jak oszalałe z ekscytacji i radości. Po paru minutach drzwi się otworzyły. Za nimi stał dobrze mi znany wysoki, blond włosy mężczyzna. Źrenice fiołkowych oczu Michaiła rozszerzyły się z szoku.

— Niespodzianka! — krzyknąłem, po czym mocno go przytuliłem.

Behemot, słysząc mój głos przybiegł i zaczął lizać mnie po twarzy. Szybko przytuliłem psa. Ta wielka, czarna zmora prawie mnie przewróciła. Wita mnie tak, jakby minęło parę lat od naszego spotkania. Kiedy ostatni raz się widzieliśmy? Nieważne. Nawet, gdybym nie widział go jeden dzień, to i tak bym za nim strasznie tęsknił!

Spojrzałem na Michaiła, spodziewając się radości na jego twarzy, lecz jego reakcja nie była taka jak sobie wyobrażałem. Nie wyglądał na szczęśliwego. Bardziej na wystraszonego i zdenerwowanego.

— Dmitrij? Co ty tu robisz!?

— Jak to co? Uciekłem! — odpowiedziałem z uśmiechem. W moim głosie dało się usłyszeć dumę, jaką odczuwałem w tym momencie. — Po to by was zobaczyć!

— Kurwa Dmitrij! Co ty do cholery zrobiłeś!? — krzyknął przerażony.

Co jest? Czemu on jest na mnie zły? Zrobiłem coś źle? Ja... tylko się za nimi stęskniłem. Nie widzieliśmy się już od tylu dni. Czy oni mnie tu nie chcą? Nie rozumiem. Nie wiem czemu on tak się zdenerwował. Ja po prostu... chciałem, abyśmy wszyscy byli szczęśliwi.

Bungou Stray Dogs - wersja polscy pisarzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz