Rozdział 4 Oficjalnie nienawidzę klocków LEGO

445 26 73
                                    

— J-ja — odpowiedziałem niepewnie.

— Czyli?

Teraz jestem już pewny, że to nie jest jedna z osób, którą poznałem wcześniej. Nie ma to jak poznawać nowych kolegów podczas mycia się.

— Ignacy.

Przez chwilę myślałem, że mnie nie usłyszał, bo nic nie odpowiedział. Jedyne co było słychać to szum wody.

— Wyjdź. Musimy pogadać.

O czym ten koleś chce niby gadać? O tym, że słyszałem jego beznadziejny śpiew? Niech nie przesadza.

— Dobra, tylko daj mi skończyć — odpowiedziałem, po czym zaśmiałem się nerwowo.

Chłopak nie odpowiedział, więc uznałem, że przystał na moje warunki. Szybko spłukałem resztę piany, wytarłem się ręcznikiem, ubrałem wszystko co było do ubrania, wziąłem kosmetyczkę, w końcu, w razie czego mogę nią znokautować przeciwnika, i wyszedłem skonfrontować się z nieznajomym.

— Już jestem — odparłem.

— No nareszcie. Ileż można czekać? — odpowiedział pretensjonalnym tonem.

Spojrzałem w kierunku z którego dochodził głos i zdziwiłem się. Spodziewałem się kogoś... wyższego. Ten chłopak ma być ode mnie o rok starszy, ale wygląda jakby dopiero co opuścił szkołę podstawową. Tak na oko ma metr pięćdziesiąt. Poza tym, jest strasznie drobny, co jest dziwne patrząc na to, ile żarcia próbował mi wepchnąć Prus. Dzieciak ma delikatne rysy, duże, żywe, ciemnobrązowe oczy, co tylko podkreśla jego dziecięcy wygląd. Jego twarz jest czerwona jak pomidor. Nie wiem tylko czy to ze wstydu, czy ze wściekłości. Wydaje mi się, że należy do tego typu ludzi, którzy mają wszystkie emocje wypisane na twarzy. Jego włosy są koloru srebrnego, są dosyć krótkie, ale za to ładnie ułożone. Miał na sobie bluzę, na której był Indiana Jones... więc chyba bardzo lubi filmy o jego przygodach. Przynajmniej będę kiedyś miał temat do zaczęcia jakiejś normalnej rozmowy. Do tego ma na sobie zwykłe, niebieskie jeansy. Wydaje się mieć dość wybuchowy temperament, więc będę musiał ostrożnie dobierać słowa, aby nie pogorszyć tej sytuacji.

— Wyglądasz jak dziewczyna.

Żebym ja ci zaraz kurwa nie powiedział jak ty wyglądasz! Dobra Ignaś, jesteś spokojny, jesteś bardzo spokojny, nie będziesz wredny, to tylko pogorszy sprawę. Bądź miły i uprzejmy.

— Znaczy... słyszałeś?

— Co? To jak śpiewasz? Ciężko było nie słyszeć.

Mission failed. Nie mogłem się powstrzymać, przed sarkastycznym tonem. Twarz dzieciaka najpierw pobladła, a potem, w mgnieniu oka, znów poczerwieniała.

— Mogłeś powiedzieć, że tu jesteś! — krzyknął z wyrzutem. Chyba jest bardziej zażenowany niż wkurzony.

— A co niby miałem powiedzieć? "Cześć jestem Ignacy akurat się myję, ale mam nadzieję, że będzie się nam tu razem fajnie mieszkało!" Zresztą twoi przyjaciele mogli ci powiedzieć, że tutaj jestem, i mogłeś sam się upewnić czy nikogo tu nie ma. Poza tym, nie jesteś trochę przewrażliwiony? To strasznie głupie, że masz do mnie pretensje o coś tak nieistotnego.

Oczy chłopaka niebezpieczne się zaszkliły, wyglądał jakby zaraz miał się rozryczeć.

— N-nie tak to sobie wyobrażałem... — powiedział roztrzęsionym głosem.

Nie do końca wiem co ma na myśli. Nie tak sobie wyobrażał spotkanie ze mną? Czy mnie jako osobę? Dobra, muszę się pośpieszyć. Wydaje mi się, że jeśli teraz jakoś go nie uspokoję, to naprawdę mi się tu rozbeczy, a niezbyt mi się podoba tłumaczenie przez wszystkimi, jak doprowadziłem ich przyjaciela do płaczu, w niecałe dwie minuty konwersacji.

Bungou Stray Dogs - wersja polscy pisarzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz