Dzisiaj w nocy Julian znów darł się w niebo głosy. Naprawdę. Nie mam pojęcia co mu się śniło. Przedtem wykrzykiwał jakieś konkretne słowa, a teraz po prostu wrzeszczał, zupełnie jakby go ze skóry obdzierali. Wyspiański parę razy krzyczał, że ma być cicho, ale bez skutku. Usłyszałem jak otwiera drzwi, a potem kolejne. Wstałem i zajrzałem na korytarz.
— Spokojnie... zaraz go uciszę — powiedział zmęczonym głosem, po czym zszedł na dół.
Po paru minutach wrócił z wiadrem wody.
— Co ty odwalasz?
— Idę go obudzić.
— Zwariowałeś?
— Ty nie słuchasz tego darcia przez siedemnaście lat swojego życia. Dobra, to ja lecę.
Schowałem się do siebie i czekałem na efekty.
— KURWA MAĆ, STACHU!
Mimo, że ich pokój jest po drugiej stronie budynku, to i tak słyszałem śmiech Wyspiańskiego. Potem usłyszałem bardzo zbliżające się kroki. Stanisław wparował do mnie do pokoju i zakluczył drzwi, a potem zadowolony usiadł na skraju mojego łóżka.
— Stachu, zabiję cię! Wywalę twoje farby i dżemy! Wyłaź stąd! Wszystkim rozpowiem to, jak dostałeś paraliżu, bo laska dała ci kosza! Otwieraj!
Julian zaczął wydawać z siebie dziwne odgłosy niezadowolenia.
— Aha, zaczyna się faza wkurwienia. Teraz przez jakiś czas będzie chodził w kółko, a potem stwierdzi, że weźmie mnie na litość swoim "urokiem osobistym". Zobaczysz. Tak będzie — wyszeptał z ogromnym uśmiechem.
Tuwim przez ponad minutę chodził w kółko.
— Stasiu... wyjdź do mnie. — Jego głos był pełen skruchy. — Przepraszam... wiem, że zrobiłeś to dla mojego dobra. Już się nie gniewam, więc możesz już wrócić do naszego pokoju...
— Zaraz znowu wybuchnie — szepnął podekscytowany.
Księżyc jest akurat w pełni, więc idealnie oświetla jego twarz. W tym świetle jego oczy wydawały się być jeszcze bardziej zachwycające.
— Stasiu, zrobię ci dżemik jutro.
Teraz ton jakim się posługiwał był bardziej smutny, zupełnie jakby miał się zaraz rozryczeć.
— Posprzątam w pokoju, ale tak, że będziesz wiedział gdzie co jest, tylko wyjdź już do mnie...
Nastąpiła chwila ciszy.
— Trzy, dwa, jeden i... teraz!
— KURWA MAĆ STACHU, OTWIERAJ TE JEBANE DRZWI! ROZSZARPIĘ CIĘ ZA TO, ŻE OBLAŁEŚ MNIE TĄ PIEPRZONĄ WODĄ! ROZUMIESZ!?
Zaczął kopać drzwi.
— Nie wyjdę stąd! Zostanę tutaj na zawsze! — krzyknął. — Patrz teraz będzie udawał, że to żart — dodał szeptem.
— OTWIERAĆ, POLICJA!
— Nie ma nikogo w domu!
— Ale ty głupi jesteś. Jutro się policzymy. Idę spać na twoim łóżku.
— Co? Jak to? Przecież ty nienawidzisz mojej zbyt miękkiej poduszki.
— Spierdalaj. Właśnie Ignaś, wiedziałeś o tym?
— Nie.
— Kłamca! Widział mnie! Widział jak idę z wiadrem! — A to kabel.
— Nieprawda!
CZYTASZ
Bungou Stray Dogs - wersja polscy pisarze
FanfictionZastawialiście się kiedyś co by było gdyby Bungou Stray Dogs opowiadało o polskich pisarzach? Nie? To świetnie! Napisałam o tym książkę! Oh boi... to na serio najlepszy opis na jaki mnie było stać... no cóż. Enjoy serduszko.