Rozdział 19 Kolejny zwykły, nudny dzień

336 13 172
                                    

Spojrzałem na piękną biało-czerwoną flagę. Flagę mojej Ojczyzny. Ojczyzny, która zmusza mnie do tego, bym przestał robić to, co kocham, bo jeśli to robię, to moja umiejętność się aktywuje. A jeśli ją odkryją... to będzie po moim beztroskim, zwykłym życiu. Doprawdy żałosne.

Zwróciłem wzrok ku papierom leżących na moim biurku.

Co tym razem zrobić, aby pokazać, że nie można pogrywać z naszymi życiami? Zorganizować kolejny protest? Zniszczyć kolejny pomnik? Po raz pięćsetny namalować na flagach niebieską farbą symbol obdarzonych? To nic nie daje. To gówno daje!

Ze złością zrzuciłem wszystko co na nim miałem.

Co ja mam niby zrobić!? Czuję się taki bezsilny! Nieważne co wymyślę, to i tak nie przynosi skutku! Żadnego!

Wziąłem parę głębokich wdechów.

Poczułem się o wiele bardziej spokojny. Podniosłem wszystkie papiery i ponownie je przejrzałem.

Po śmierci Reymonta i Urszuli prawa zostały znacznie zaostrzone. Wszystko łączy się z Kochanowskim.

Cicho westchnąłem.

Co mam z tym faktem zrobić? Zabić go? Nie wiem czy wtedy prezesem DSO nie zostałaby jeszcze gorsza osoba. W co ja się wpakowałem? Chyba nie nadaję się do stania na czele tej organizacji...

Poczucie bezsilności zaczęło mnie wręcz pożerać żywcem. Mam wrażenie, że jestem zapędzony w kąt, z którego już nie ma ucieczki, a przez desperację wpadam na coraz bardziej drastyczne pomysły.

**************************************

Obudziłem się przez Prusa. Dmitrij tak samo. Stwierdził, że ma włączony podczas snu tryb czuwania i budzi się na każdy szelest lub odgłos kroków.

Spojrzałem na swój telefon. Powiadomienie z aplikacji Lema. Już się boję. Dobra, tylko chcą sprawdzić parę rzeczy. Chyba nie będzie aż tak źle... tak myślałem, dopóki nie przeczytałem ostatnich zdań. "Najważniejsza osoba w DSO pragnie cię osobiście dopilnować. Czuj się zaszczycony :)". Zabiję go za te emotki.

Dmitrij pierwszy poszedł do łazienki, a ja w tym czasie zszedłem na dół, aby coś zjeść. Przywitałem się z Prusem i powiedziałem gdzie i z kim wyjdę. Potem zamieniłem się z Głuchowskim, ogarnąłem się w łazience i tak dalej.

Chciałem pójść poćwiczyć, zrobić zadanie domowe i tak dalej, lecz coś mi w tym przeszkodziło. Juliusz zaczął schodzić po schodach, co od razu zwróciło uwagę Adama.

— Więcej kutasów nie dało się przyczepić?

Wszyscy ze zdziwieniem spojrzeliśmy na autora tych słów.

— Em... Adam? Mam takie śmiałe, ale dość zasadnicze pytanie. Czym według ciebie jest "kutas"? — spytał Sapkowski.

— No to co ma na końcu sznurka, przy pasie.

Spojrzałem na Słowackiego. Ponownie był ubrany w XIX wieczny strój. Miał na sobie czarny frak i czarne spodnie. Pod spodem białą koszulę i bladożółtą kamizelkę. Do tego, jako dodatki, miał czarny, niecodziennie zawiązany krawat i pas z paroma sznurkami, które kończyły się frędzlami. No i nie zapominajmy o jego cudownych kapciach.

Zaraz. Czy Adamowi chodzi o... frędzle?

— Mówisz o frędzlach?

— Frędzlach? Pierwszy raz słyszę to słowo. Chyba jakieś nowe. Muszę nadrobić slang młodzieżowy.

Patrzyliśmy na niego w ciszy.

— Po co ci to? — spytał Słowacki.

— By być bardziej młodzieżowym. Jak widać, mam dużo do nadrobienia. A więc frędzel to jest to samo co kutas...

Bungou Stray Dogs - wersja polscy pisarzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz