Obudził mnie śpiew dzieciaków.
Bolesławie, tęsknię za twoim głośnym chodzeniem.
— "Już pora wstać! Wyruszyć z domu, przyjaciela spotkać znów! Miły, puchaty, bo to mój jest..."
Drzwi od tego pokoju otworzyły się z hukiem.
— "KUBUŚ! PUCHATEK KUBUŚ"!
Dzieciaki wskoczyły na moje łóżko i wesoło po nim skakały. Nerwowo podkurczyłem nogi, aby przypadkiem mnie nie nadepnęły.
— "Wśród roju pszczół – jak to niedźwiadków ród! KUBUŚ – WŁAZI BEZ TRUDU RAMBOLI BAMBOLI NA DĄB ŁASOWAĆ MIÓD"!
Przez chwilę miałem wrażenie, że wróciłem do swojego rodzinnego domu i oczywiście moi braciom, jak zwykle, odpierdoliło. Jednak po chwili zdałem sobie sprawę z tego, że oni raczej nie śpiewają tak dobrze po angielsku.
— Dobra, już wstaję. Uspokójcie się.
— Zapomniałem, że jesteś nudziarzem — powiedział Alan.
Sam jesteś nudziarzem, ty mały...
— Idźcie się ubrać, dobrze?
— Dobra...
Grzecznie wyszli z pokoju.
Spojrzałem na swojego współlokatora, który szybko sprawdził godzinę na swoim telefonie. Wyglądał jakby chciał mnie zabić.
— Która jest godzina? — spytałem nieśmiało.
— Za dwie godziny muszę obudzić Wielkiego Brata.
Dużo mi to mówi.
— Cudownie...
Chłopak stanął przed rozbitym lustrem i cicho westchnął.
Tym razem był zupełnie czysty, czyli jednak wie, że istnieje takie coś jak mycie się.
— Coś nie tak?
— Nie odzywaj się do mnie — odparł chłodno.
No dobra, niech ci będzie.
Włączyłem mój telefon. Jest prawie siódma. Cudownie. Chwilę pooglądałem jakieś głupoty, a potem wszedłem w aplikację od Lema. Mam lot do Polski za dwa dni. Jedyny plus jaki widzę w tej sytuacji, to jest to, że nie jest w nocy ani bardzo wcześnie rano.
Poszedłem do łazienki się ogarnąć i przebrać w jakieś wygodne ubrania. Wyszło na to, że przebrałem się w dres. Jej! Jestem wciąż zmęczony, ale mam ochotę na pomaganie innym i sprzątanie, więc chyba warto jest się ubrać w miarę luźno.
Zszedłem na dół i szybko zjadłem jakieś śniadanie. Ledwo co skończyłem, a dzieciaki przyszły do mnie na dół.
— Gdzie macie rzeczy do sprzątania?
— W schowku, mogę ci je dać — odpowiedział Alan. — A po co ci one?
— Chcę wam trochę posprzątać.
— Ooo! Dziękujemy. I z chęcią ci pomożemy!
Już to widzę, pewnie wszystko rozpierdolą.
— Dzięki. Dajcie mi też pościele wszystkich, gdy już wstaną. Wypiorę je.
— Dobra!
Gdy dzieci zjadły śniadanie, to razem wyciągnęliśmy sprzęt do sprzątania i razem zaczęliśmy odkurzać w ich bibliotece. Od razu pożałowałem tego, że chciałem im pomóc z sprzątaniem. Z tym będzie masa roboty...
**************************************
Wparowałem jak burza do gabinetu Stacha dwa zero. Biedak zasnął na swoim stanowisku do pracy. Jego głowa spoczywała na klawiaturze od komputera. Nie chcę go budzić, ale wiem, że muszę to zrobić.
CZYTASZ
Bungou Stray Dogs - wersja polscy pisarze
FanficZastawialiście się kiedyś co by było gdyby Bungou Stray Dogs opowiadało o polskich pisarzach? Nie? To świetnie! Napisałam o tym książkę! Oh boi... to na serio najlepszy opis na jaki mnie było stać... no cóż. Enjoy serduszko.