— Ignaś, obudź się.
Przewróciłem się na drugi bok, by być z dala od źródła hałasu.
— Ignaś!
— Mmm... jeszcze chwilkę...
— Musimy iść do sklepu!
— Mogę dzisiaj nie iść do sklepu? Nie mam żadnego sprawdzianu...
Zaraz... sklepu? Energicznie stałem z łóżka.
— Jezu! Wystraszyłeś mnie! — krzyknął przerażony Sienkiewicz.
— Sorki. Byłem zaspany i... pomyliłem cię z moją ciocią... — powiedziałem zawstydzony.
— Nie szkodzi... rzadko kiedy nie budzisz się sam z siebie.
Faktycznie. To pierwszy raz, gdy ktoś musiał mnie budzić. Może... już się trochę przyzwyczaiłem do życia tutaj? Czy to możliwe, że w końcu zacznę się wysypiać? Jaki luksus.
— Zaraz zejdę. Daj mi się ogarnąć.
Szybko wziąłem pierwsze lepsze rzeczy i zamknąłem się w łazience. Po dziesięciu minutach byłem już na dole. Wyspiański, Mickiewicz, Sapkowski oraz Sienkiewicz już na mnie czekali.
— I co? Teraz to nie ja zaspałem! — krzyknął uradowany Andrzej.
Spojrzałem na Wyspiańskiego. Wyglądał... normalnie. Zupełnie zdrowo. Może wróżba Adama się nie sprawdziła?
— Chodźmy już. Nie mamy całego dnia. — odparł Mickiewicz, po czym ziewnął.
— O nie, Ignaś nie wyjdzie dopóki czegoś nie zje. Jeszcze zasłabnie po drodze — powiedział stanowczym tonem Prus.
Pomińmy fakt, że rzadko, ale jednak, zdarzało mi się iść do szkoły bez zjedzenia niczego. Jak widać, jeszcze żyję.
— Kupimy mu suchą bułkę! — Entuzjastyczny ton Wyspiańskiego mnie martwi.
— Jaką suchą bułkę? — spytał podejrzliwie Bolesław.
— No normalną, ze sklepu. Jak kazałeś mi coś kupować rano, to często z reszty pieniędzy ja z Julkiem kupowaliśmy sobie bułki z pobliskiej piekarni. I jedliśmy je tak bez niczego.
— Cyprian lubił kupować jakieś kwiaty z reszty pieniędzy — stwierdził Mickiewicz.
— Kto to jest Cyprian?
— Andrzej, wiesz co, może się już lepiej nie odzywaj.
— Dobrze, musimy pędzić, bo babcie nam mleko wykupią, a jak weźmiemy kartony trzy to zapłacimy za każdy dwa złote, więc kupujemy dwadzieścia cztery.
— Ile!?
— Spokojnie, damy radę. To trudna misja, ale podołamy, wierzę w nas.
— Mogę być szefem tej operacji? — zapytał z nadzieją Adam.
— Jasne. Czemu nie?
Na twarzy Mickiewicza pojawił się przerażający uśmiech.
— Adam, co jest? — spytał wystraszony Stanisław.
— Nic. — Uśmiechnął się promiennie.
Nie dziwię się, że Juliusz nazywa go dwulicowym.
— Ignaś, napij się trochę herbatki.
Prus podał mi kubek z ciepłym napojem. Szybko go opróżniłem, co było nie za dobrym pomysłem. Poparzyłem sobie język. Po prostu świetnie. Jak skończyłem, to zabrał mi naczynie i podał coś innego.
CZYTASZ
Bungou Stray Dogs - wersja polscy pisarze
FanfictionZastawialiście się kiedyś co by było gdyby Bungou Stray Dogs opowiadało o polskich pisarzach? Nie? To świetnie! Napisałam o tym książkę! Oh boi... to na serio najlepszy opis na jaki mnie było stać... no cóż. Enjoy serduszko.