Rozdział 18

43 7 0
                                    

— Nie będziesz mi mówić co mam robić - wysyczał przez zaciśnięte zęby. — Nie masz prawa! - krzyknął, aż podskoczyłam, nie spodziewając się nagłego wybuchu, na co mechanicznie zrobiłam krok do tyłu.

  Wysoki szatyn zmierzył mnie pogardliwym wzrokiem. Odchrząknęłam, doprowadzając się do porządku i oblizałam wargi, w celu nawilżenia ich.

Dasz radę, Lili! Nie możesz się teraz poddać. Nie daj mu tej satysfakcji, że jesteś słaba i nie umiesz się obronić.

Wdech i wydech.

Wdech i wydech.

Bierz ten pierdolony wdech i pokaż, że masz twardą dupę.

— Jesteś jak zacięta płyta. Serio, cały czas groźby. Wiesz, że sztuką jest się obronić słownie i porozmawiać, a nie grozić lub przechodzić do rękoczynu? - powiedziałam z sarkastycznym uśmiechem.

— Na nie za dużo sobie pozwalasz? - rzekł chłodno — Nie wiem czy zauważyłaś, Lilianno, ale znajdujesz się w moim domu i na moim terytorium - odparł, karcąc mnie wzrokiem.

  Miał trochę racji. Bardzo dużo racji, ale nie pozwolę sobie w kaszę dmuchać. Poza tym to za niedługo też będzie mój dom - pomyślałam cierpko.

— Jeśli myślisz i oczekujesz, że przyznam ci rację oraz przeproszę, to się grubo mylisz - prychnęłam, a następnie uśmiechnęłam się kąśliwie.

  Taka prawda, nie ja jestem narwana i to nie ja mam nieuzasadnione napady gniewu.

— W końcu, to też będzie mój dom i, jak to określiłeś, moje terytorium - powiedziałam, mając cały czas uniesione kąciki w zgryźliwym półuśmiechu.

— Nie zapominaj kim jestem i kim będę - rzekł z opanowaniem, które na swój sposób mnie rozjuszyło.

— Nie chcę ci psuć światopoglądu - zaczęłam powoli z przekąsem — bo nie wiem czy zauważyłeś, ale technicznie rzecz biorąc to jesteśmy na tym samym poziomie. Fakt ja nie mam tytułu, ale też jestem córką głowy państwa - powiedziałam teatralnie szeptem, a następnie puściłam w jego stronę oczko. W środku miałam ochotę wybuchnąć, ale na zewnątrz przywoziłam gniew w maskę sarkazmu i ironii.

— Takiego typu odzywki - rzekł z niesmakiem, wskazując na mnie palcem i unosząc brew — Zachowaj dla przyjaciół - dokończył, na co zacmokałam z niesmakiem oraz zmrużyłam gniewnie oczy.

— Rozumiem twoje rozgoryczenie, bo całe życie w błędzie - sarknęłam z wymuszonym uśmiechem. Odniosłam się do tego co przed chwilą powiedziałam. Szczerze to bałam się, że nie zrozumie aluzji, ale chyba zrozumiał, wskazywały na to ściągnięte brwi, skupiona mina i założone ręce.

— Przejdźmy do dalszych zasad - powiedział i już otworzyłam usta, by powiedzieć kolejną kąśliwą uwagę, lecz jego wystawiona ręka, dała mi znać, że mam milczeć. Niech mu będzie. Wygada się, a potem ja. — Po pierwsze, zwracasz do mnie z szacunkiem. Po drugie słuchasz tego co mówię, a po trzecie zachowujesz się nienagannie, tak żebym się ciebie, Lilianno nie wstydził. Zapamiętaj także, że od tego momentu, masz zakaz spotykania się, chodzenia na randki, całowania i innego typu rzeczy, z innymi mężczyznami, poza mną - mówił cały czas, nie spuszczając ze mnie wzroku. Uniosłam brew i prychnęłam lekceważąco.

Life SecretsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz