Rozdział 32

43 8 0
                                    

Kojarzycie to uczucie, kiedy tracicie poczucie czasu i oglądacie serial? Ja tak, zwłaszcza kiedy dopiero zaczęłam, a już jestem na dziesiątym odcinku. Cieszyłam się tylko, że jestem już w piżamie i pod ciepłą kołdrą. Reszta mnie nie interesowała, nie licząc laptopa z serialem oczywiście.

Chwila dla siebie. Tylko ja, laptop i ukochany maślany popcorn. Chwila, która trwała nie wiadomo ile, przynajmniej do momentu, w którym zauważyłam, że jest zaraz pół godziny do trzeciej nad ranem.

Kiedy skończyłam oglądać, gwałtownie wstałam i odkładając po drodze laptopa na stolik nieopodal, pognałam do łazienki umyć szybko zęby. Nie kłopotałam się z założeniem kapci, bo zależało mi na jak najszybszym dojściu do łóżka i pójściu spać.

Starałam się nie zwracać uwagi na nieprzyjemnie chłodne kafelki, które swoją temperaturą mroziły mi stopy. Szybko załatwiłam swoje potrzeby i wróciłam zmęczona do "wyrka".

Ze względu na porę i godzinę chciałam szybko zasnąć. Sen jak na złość nie przychodził, a uczucie suchości oraz słonego podniebienia po przekąsce, dawała się we znaki. Jęknęłam przeciągle, zdając sobie sprawę, że muszę ruszyć swój leniwy tyłek i pójść, się napić wody.

Dlatego już po chwili opuszczałam pogrążone w mroku z nikłym promieniem światła słońca odbijającego się o księżyc, pomieszczenie. Miałam na sobie cienki szlafrok, więc zimno mi było, zwłaszcza że na noc wietrzą korytarze. Wzdrygnęłam się, choć szczęśliwa, że mam ciepłe kapcie, więc może nie pochoruje się, przynajmniej nie tak bardzo.

Przeszłam wzdłuż korytarza w stronę schodów, co jakiś czas mijając pilnujących bezpieczeństwa, ochroniarzy w garniturach. Pospiesznie zbiegłam po schodach, gratulując sobie w duchu, że nie przewróciłam się o własne nogi. Ułatwiały mi zapalone światła, które raziły mnie niemiłosiernie z powodu przebywania zbyt długo w ciemnym pomieszczeniu, mimo że same nie świeciły tak jasno.

Z wielkim uśmiechem dopadłam do szklanki i źródła wodopoju, jakim jest dzbanek z przygotowaną wodą. Oczywiście uprzednio tłumaczyłam się jednemu z mężczyzn, pilnujących wejścia do kuchni. Chyba to normalne, że ktoś biegnie, jakby coś go goniło o drugiej trzydzieści do kuchni.

Niemal mruknęłam z przyjemności, gdy moje wargi dotknęły ziemnej wody, a przez gardło przeszedł przyjemny chłód, orzeźwiając mnie na tyle, by w drodze powrotnej nie zabić się ze zmęczenia na schodach. Wskoczyłam niezgrabnie na ostatni stopień na szczycie schodów i kiedy już miałam iść w stronę mojego pokoju, usłyszałam stłumiony dźwięk.

Rozejrzałam się i ze zdumieniem stwierdziłam, że nie widzę po stronie apartamentów rodziny królewskiej żadnego ochroniarza. Zaskoczona i zaciekawiona, przegryzając wargę, skręciłam w lewo, by udać się za odgłosem, który z każdym krokiem układał pojedyncze dźwięki w melodię.

Zauroczona tym doznaniem, szłam, wsłuchując się i napawając melodią, którą skądś kojarzyłam. Miałam wrażenie, że już ją gdzieś słyszałam. Dopiero kiedy stanęłam przed drzwiami, dotarło do mnie, co się dzieje. Zmarszczyłam brwi, a następnie moje kąciki ust uniosły się delikatnie, przypominając sobie, w jakim momencie ją ostatni raz słyszałam.

Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem, pamiętając, że to Cameron mnie pocieszył choć trochę po okropnym śnie. Wtedy również szłam po wodę, tylko w innych okolicznościach.

Rozejrzałam się po raz ostatni, mając w zamiarze nacisnąć na klamkę i zajrzeć kto tak gra, zwłaszcza o takiej porze. Zacisnęłam usta w wąską linię, próbując maksymalnie się skupić na wykonywanej czynności, tak żeby nikt mnie nie usłyszał. Wykonałam ten wyczekiwany ruch, krzywiąc się, gdy drzwi wydały charakterystyczny dźwięk, lecz z ulgą stwierdziłam, że nikt się tym nie zainteresował.

Life SecretsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz