Rozdział 20

1.3K 44 30
                                    

Biorę twoje złe dni razem z tymi dobrymi. Przemierzam przez ten sztorm. Robię to wszystko bo kocham Cię bezwarunkowo ...

Tatum

Ostrożnie opuszczam ramiona mojego śpiącego mężczyzny i od razu kieruje się w stronę łazienki. Pospiesznie wiąże włosy w koński ogon i ubieram swoje jedyne spodnie, oraz czarny T-shirt Alessandro. Następnie uważnie myje zęby i twarz, a po osuszeniu skóry ręcznikiem, opuszcza pomieszczenie. Kiedy stawiam swoje stopy w sypialni, jeszcze raz spoglądam na Alessandro, który w tym momencie beztrosko śpi na plecach. Uśmiecham się widząc jego sześciopak, który wystaje spod kołdry i zanim zechce ponownie się w niego wtulić, opuszczam sypialnię.

Bezdźwięcznie pokonuje dystans jaki dzieli mnie od wyjścia na dwór i po chwili zbiegam ze schodów prowadzących do domu. Ruszam przed siebie, zaciągając się świeżym, górskim powietrzem i staram się uspokoić biegnące myśli.

Dziś spojrzę w oczy kobiecie, którą nieświadomie skrzywdziłam. Nie potrafiłam znaleźć żadnego wytłumaczenia mojego egoistycznego zachowania, tym bardziej, że chodziło o moją mamę, do niedawna jedyną ważna dla mnie osobę. Nie mogłam jej wytłumaczyć tego, dlaczego zniknęłam i co przez ten czas robiłam, bo pękło by jej serce. Wiedziałam, że po raz pierwszy się na mnie zawiodła i obiecałam sobie, że był to pierwszy i zarazem ostatni raz.

W końcu docieram do niewielkiego sadu, o którym istnieniu nie miałam bladego pojęcia. Słońce coraz wyżej wzbija się na niebo, a długa trawa łaskocze moje kostki. Ruszając przed siebie docieram do wielkiej jabłoni, pod którą leżą dojrzałe jabłka.

- Owoc warty grzechu - uśmiecham się, schylając po czerwone jabłko 

- Też tak myślę - podskakuje na dźwięk męskiego głosu dobiegającego zza moich pleców. 

Odwracam się tak szybko, jak to tylko możliwe, a moim oczom ukazuje się młody mężczyzna, z czarującym uśmiechem na ustach. Pośpiesznie przebiegam wzrokiem po jego sylwetce, która wydaje mi się zadbana i całkiem atrakcyjna. Ubrany jest w znoszone jeansy i zwykły biały podkoszulek, ubrudzony w kilku miejscach. Jego szczęka jest wyraźnie zarysowana, a usta pełne i stworzone do ... cholera ! Mam nadzieję, że miał on na myśli jabłko ..

- Zgubiłaś się ? - przechyla swoją głowę, intensywnie się we mnie wpatrując. To uświadamia mi, że stoją i bezceremonialnie się w niego wpatruję. 

- Yyy  ... - odchrząkuje - ..Nie. Wyszłam się przejść - wyjaśniam, wymachując dłonią, w której naturalnie wciąż znajduje się owoc. 

- Nie widziałem Cię tutaj wcześniej - zauważa, mijając mnie. Odwracam się w jego kierunku i jeszcze raz mu się przypatrując, odpowiadam 

- Tak, ja Ciebie też - posyła w moja stronę półuśmiech, po czym ściąga ze swoich dłoni robocze rękawiczki. 

- Pracuję tutaj. Zajmuję się ogrodem - To by wyjaśniało jego strój. 

- Dobrze Ci to wychodzi - przyznaje zgodnie z prawdą - ogród wygląda pięknie 

- Robię co w mojej mocy. A Ty ? 

- Ja ?  .. n-no ja też - odpowiadam zdziwiona, marszcząc swoje czoło.

- Miałem na myśli, co tutaj robisz, oprócz zjadania jabłek ? - żartuję - Postanowiłaś odpocząć ?

- Można tak powiedzieć - w tym momencie czuje się jak kompletna idiotka, ale za wszelką cenę staram się ukryć swoje zażenowanie.

Chłopak mierzy mnie swoim spojrzeniem, prychając przy tym pod nosem. Spoglądam na swoje ciało, na którym wciąż znajduje się koszulka Alessandro i nie wiedzieć czego, lekko się rumienię. 

Let it last / cz. 2 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz