Rozdział 31

519 24 8
                                    

Mam nadzieję, że możesz mnie usłyszeć. Dokładnie to pamiętam. Dzień, w którym odszedłeś był dniem, w którym zrozumiałam, że już nie będzie tak samo ... Ale ja już się obudziłam, dlaczego Ty się nie budzisz? Nie mogę tego znieść, to nie było udawanie, to się stało - przeminąłeś... Teraz odszedłeś, tam poszedłeś. Gdzieś, skąd nie mogę cię przywrócić...

3 tygodnie później...

Tatum

Stoję pośrodku lotniska, mijają mnie tabuny szczęśliwych i smutnych ludzi. Spoglądam w prawą stronę, gdzie pewna kobieta z całej siły obejmuje mężczyznę i składa namiętne pocałunki na każdym możliwym skrawku jego twarzy. Blondyn nie pozostaje jej dłużny, chwyta jej twarz w swoje dłonie, zachłannie całując w usta. Mija kilka długich sekund, zanim się od niej odrywa i chwyta za niebieski bagaż. Nie puszczaj go.. - Chcę krzyczeć w jej stronę ale w momencie, kiedy moje wargi się rozchylają, na swoim ciele czuję dłonie mojego brata. 

- Tatum? - niepewnie wypowiada moje imię - Na pewno dasz sobie radę? 

Przymykam swoje oczy, połykając wszystkie nagromadzone pod powiekami łzy i odprowadzam wzrokiem blondyna, którego obejmowała tamta dziewczyna.. czyli jednak zdecydowała się go puścić.. Ja też .. Straciłam przez to sens życia i już nie potrafię nie wyobrażać sobie jak mogliśmy być szczęśliwi i rozbici jednocześnie. 

- Tak. Na pewno - uśmiecham się, odsuwając się od jego ciała - Już dość mnie niańczyłeś - zauważam zgodnie z prawdą, poprawiając kołnierz jego jeansowej kurtki. 

- Nie narzekam - wzrusza ramionami, spoglądając na mnie podejrzanie 

- N-ick... - przeciągam jego imię znacznie dłużej niż to konieczne ale dzięki temu on wie, że to co powiem jest dla mnie ważne - ..  ja muszę wrócić do życia - zaciskam usta w wąską linię. Brunet tylko mi przytakuje, po czym wystawia ręce w moją stronę i jeszcze raz, tym razem znacznie mocniej mnie obejmuje. 

- Ale pamiętasz o czym rozmawialiśmy, dotrzymasz słowa? - dopytuje, wciąż trzymając mnie w swoich ramionach 

- Zaraz po wyjściu z lotniska pójdę na uczelnie. Obiecuje - zapewniam

- Zuch dziewczyna - niemal zgniata mnie w swoich ramionach. 

Uśmiecham się do niego niepewnie, choć wkładam w ten uśmiech wiele starań, by przynajmniej w pewnym stopniu był przekonujący. Nick oddala się ode mnie powoli, odwracając się kilkukrotnie, jakby chciał się przekonać czy go nie okłamałam. Jednak ja pozostaje twarda, bo jestem mu ogromnie wdzięczna za to, że przy mnie był ale czuję, że teraz potrzebuje pobyć sama. Alessandro nie ma ze mną już od miesiąca, a ja powoli zaczęłam tracić nadzieję, że jeszcze kiedyś do mnie wróci. Dlatego każdego dnia zmuszam się by oddychać, szukam sobie zajęcia, by myśleć o nim tylko w co drugiej  sekundzie. Zmuszam się do tego, by żyć tutaj bez niego...

Dziś Nowy Jork płacze, dlatego zaraz po wyjściu z lotniska rozkładam parasol i tak jak obiecałam kieruje się w stronę metra, by dotrzeć na uczelnie. Wcale nie chcę tam wracać, straciłam zapał do nauki, ale wiem, że muszę się czymś zająć - Inaczej zwariuje. 

Po rozmowie z dziekanem, który postanowił rozpatrzeć moją prośbę o wznowieniu studiów, kieruje się w stronę pobliskiej kawiarni, gdzie zwykle przesiadywałam na przerwach między wykładami. Dziś czuję się tak, jakbym wybrała się w podróż do przeszłości, tej przed poznaniem Włocha. Podchodzę do lady, za którą stoi młoda blondynka, chcąc złożyć zamówienie, jednak moją uwagę przykuwa niewielka kartka, głosząca, że kawiarnia poszukuje kelnera. Kolejne zajęcie, które ograniczy czas, który poświęcam brunetowi. Pytam kobiety o ogłoszenie, a ona proponuję, bym jutro pojawiła się na rozmowie z właścicielem. Oczywiście przystaje na tą propozycję. 

Let it last / cz. 2 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz