Rozdział 7

1.3K 45 29
                                    

Gdzie teraz jesteś ? Nadal o nas pamiętam. Gdzie są te czasy, kiedy byliśmy jednością ? Czy pamiętasz ? Nic nie było niebezpieczne, mieliśmy siłę. Gdzie mieszkasz ? Co robisz w nocy ? Czy nadal tobie zależy ? Czy nadal wspominasz ? Co pozostało z tej całej miłości, poza bólem, z którym walczymy ?

3 miesiące później ...

Alessandro 

Wpatruję się w ten pieprzony obraz, a raczej to co z niego zostało i po raz kolejny sięgam dna. Przechylam szklankę z bursztynową cieczą i czekam na to, aż procenty zaczną działać, wymazując jej obraz z moich myśli. Nie działa. Dwa lata wydawały się być niczym, w stosunku do tych trzech miesięcy, podczas których nie natrafiłem nawet na jej najmniejszy ślad. Być może dlatego, że teraz wiem o co toczy się walka i naprawdę pragnę ją wygrać. A tymczasem coraz częściej ogarniało mnie poczucie niemocy. Istniała bowiem szansa na to, że Tatum mogła już nie żyć. Z chwilą kiedy ta myśl zalewa mój rozum, ciskam szklankę w ścianę, znajdującą się przed biurkiem i dokładnie obserwuje, jak szkło roztrzaskuje się na drobne kawałeczki. Wszystko byłem w stanie znieść, ale nie jej odejście. Była mi potrzebna jak pieprzony tlen, bez którego jeszcze nie nauczyłem się żyć. Tylko z nią to wszystko miało sens. Tylko ona potrafiła uwodzić mnie, nawet o tym nie wiedząc. Tańczyć na środku Time Square, tak jakby nikt nie patrzył. Potrafiła jednym swoim spojrzeniem rozmrozić moje serce. Pić pieprzoną, gorącą czekoladę niczym dzieciak i rozbrajać mnie swoja naiwnością. Tylko ona zdołała wyrwać moje serce z moich szponów i zagarnąć dla siebie

- Alessandro ? - podnoszę swoją głowę i spoglądam na Sophie, która opiera się na klamce od drzwi mojej jaskini. Dlaczego mojemu pieprzonemu rozumowi ona nie wystarcza ? Jest przecież idealna. Tylko nie dla Ciebie, ty cholerny imbecylu

- Zaraz przyjdę - odpowiadam, cichym zachrypniętym głosem. Muszę się tylko ogarnąć. Problem w tym, że niemal każdej nocy nawiedzała mnie ona. Chciałem mieć ją w swoim łóżku. Naszym łóżku. Czuć jej zapach, który był nie do podrobienia i widzieć jej uśmiech, który zmiękczał serce nawet takiej bestii jak ja.

- Co to za obraz ? - nie podnoszę wzroku. Zamiast tego wpatruję się w jej dłoń, która powoli wędruje po płótnie - .. anioł ? - pyta lekko zdziwionym głosem. Anioł, któremu pozwoliłem odlecieć - .. Dlaczego jest w takim stanie ?

Bo do tego dopuściłem. Czuje się jak niemowa, ale nie jestem w stanie jej tego wszystkiego wytłumaczyć, nawet jeśli niemal wszystko wiedziała, a reszty się domyślała. Czułem, że Sophie się zmieniła. Odkąd Lorenzo przyleciał z Los Angeles i oznajmił co się stało, Sophie straciła jakąś radość, którą wcześniej posiadała. Najprawdopodobniej bała się tego, co miało nadejść, kiedy Tatum powróci. 

- Zaraz do Ciebie przyjdę - odpowiadam i podrywam się z krzesła. Sophie milczy i delikatnie kiwa głową ze zrozumieniem. Odprowadzam ją wzrokiem do wyjścia, a sam chowam obraz z powrotem do szafy. W takich chwilach czułem się obłąkany. Chwytam za komórkę i gasząc niewielką lampkę stojącą na moim biurku, wychodzę z pokoju. Dokładnie w tym samym czasie, w którym stawiam swoje stopy na korytarzu, drzwi wejściowe się otwierają i staje w nich Tish.

- Kogo moje oczy widzą - śmieje się, odstawiając parasol i ściągając płaszcz ze swoich ramion. Z roku na rok była coraz bardziej nieznośna - Na polu piździ jak cholera - dłońmi przygładza swoje sterczące włosy i wreszcie na mnie spogląda

- Nie za późno się wraca ? - dopytuje mierząc ją swoim wzrokiem. Wiek zobowiązywał ją do buntowania się, ale Amelia miała z nią prawdziwy krzyż pański. 

- A Ty co moja matka, żeby się czepiać ? Nie masz swoich zmartwień ? - posyła mi cwaniacki uśmiech. 

- Gdybym nią był, już dawno spałabyś w łóżku - coraz częściej chciałem przerzucić ją sobie przez kolano i wlać jak dziecku, które coś przeskrobało. 

Let it last / cz. 2 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz