Rozdział 34

795 24 24
                                    

Przestrzeń pomiędzy naszymi końcami za bardzo urosła, abym ją zablokował, dlatego mam nadzieję, że odnajdujesz moc, aby pomóc przetrwać ciemne dni ... Czy to cię zabija, kiedy myślisz o mnie? Czy jesteś tak blisko poddania się jak ja? Wiem, że traciliśmy kontakt, zgubiłem się w pośpiechu i modlę się, żebyś za bardzo nie cierpiała..
....
Nie zbliżam się do anioła. Nigdy nie byłeś żadnym świętym, ale kiedy oboje się spotkaliśmy ... Do diabła, do nieba, byłeś moją ucieczką. Tańczyliśmy na śmierć w ogniu, dlatego co możemy teraz zrobić, gdy muzyka się skończyła, moja miłości?

Tatum

Omijam drzwi prowadzące do sypialni Alessandro, jak gdyby za nimi płonął ogień, którym już nigdy więcej nie chce się sparzyć. Swoim pojawieniem się rozpętał pożar w moim sercu, którego nie wiem, czy pragnę ugasić, czy pozostawić by płonął, nawet jeśli oznacza to, że spali wszystko. Dlatego otwieram drzwi pokoju gościnnego i wślizgując się do środka, cicho zamykam drzwi.

Tak, będę ratować siebie, bo chociaż obiecał i szczerze w to wierzy - Alessandro nie zdołał mnie uratować. Przed krwią na rękach, choć sama pociągnęłam za spust. I nawet nie udało mu się uratować mnie przed sobą, choć od początku wiedział, że ma wszystko, by mnie zniszczyć.

Nie ma słów, które byłby w stanie opisać jak się teraz czuje. Unoszę się miliard metrów nad niebem, ale boje się, bo im wyżej będę, tym upadek będzie boleśniejszy.

Obejmuje dłońmi swoje ramiona i staje na środku pokoju, otępiana, wykończona, a zarazem zdeterminowana, by się od tego odciąć. I wtedy drzwi się otwierają. Obracam głowę o dziewięćdziesiąt stopni i natrafiam na czarne oczy. Przerywam kontakt wzrokowy, mając obawy, że jak zwykle w nich utonę. Słyszę jak zamyka drzwi, jednak czuję jego obecność, która wprawia moje ciało w drżenie.

- Czyli zaczynamy od nowa - jego głos przecina powietrze - W porządku. Ale to już było Tatum - przymykam powieki, przełykając słone łzy.

- Dlatego wiem jak to się skończy - odpowiadam, starając się brzmieć na niewzruszoną, choć wiem, że mi się nie udaje. Jak mam go przekonać, skoro sama sobie nie wierze?

- Tak. Ja też - do moich uszu docierają jego kroki i po chwili oczy natrafiają na czarne buty. Sięga po mój podbródek i zmusza bym na niego spojrzała - Kocham Cię najmocniej na świecie - wyznaje, poruszając dogłębnie moim sercem - I nienawidzę siebie za to, że zniszczyłem tamtą dziewczynę, która myślałem, że ratuje. Ale nie uda mi się żyć bez Ciebie, nazwij to egoizmem, ale nie pozwolę Ci tego wszystkiego wymazać

Wyrywam się z jego dotyku i odsuwam na bezpieczną odległość, choć jakkolwiek nie byłaby ona spora, wiem, że i tak będzie zdecydowanie za mała. Też Cię kocham.. Tylko ta miłość zatruwa mi serce, a powinna być dla niego siłą.

- Na szczęście tym razem nie ty o tym zadecydujesz - wbijam w niego swoje spojrzenie, obiecując sobie, że się nie ugnę.

- Nie walcz ze mną Tatum..

- Dlaczego? - kręcę głową - Sam to powiedziałeś. Zniszczyłeś mnie - zbliżam się do niego, nie przerywając kontaktu wzrokowego - Dlatego to ty nie walcz ze mną, bo nie umiesz przegrywać, a tym razem to się stanie - przerywam, wytrzymując jego stalowy wyraz twarzy - A teraz wyjdź - wskazuje głową na drzwi i odsuwam się od niego.

- Miałem dać im się zabić!! Wtedy byłabyś szczęśliwa?!! - w końcu wybucha, opuszczając bezradnie ręce 

- Miałeś do mnie wrócić!!

Let it last / cz. 2 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz