XXIX

236 22 1
                                    

- Tato... Możemy porozmawiać? - niepewnie wychylił się zza wejścia do salonu, w którym starszy mężczyzna czytał wydanie gazety sprzed kilku dni.

Zastanawiał się nad tym całą noc i cały poranek. Od początku pragnął, aby wszystko wróciło do normy, żeby nie musieli przechodzić więcej konfliktów na tle jego związku. Jednak od momentu ostatniej rozmowy na ten temat nie miał odwagi sam wykonać pierwszego gestu. Przekonała go dopiero chęć spędzenia świąt wspólnie z czerwonowłosym. 

- O czym chciałbyś porozmawiać? Podejdź bliżej - George odwrócił się w jego stronę i odłożył papier na stolik, uprzednio składając go na pół.

- Chodzi o Kastiela - westchnął opadając na siedzenie obok. - Czy to, co powiedziałeś mi przed wyjazdem jest nadal aktualne? - nieśmiało podniósł spojrzenie, nawiązując kontakt wzrokowy.

- Oczywiście. Cały czas liczyłem, że mi wybaczysz. Jeszcze raz przepraszam - delikatnie uniósł kąciki ust. 

- Nie jestem zły. Już dawno zdążyłem wszystko przemyśleć. Mam tylko jedno pytanie...

- Tak?

- Czy... Nie będziesz miał nic przeciwko, jeżeli przyszedłby dziś spędzić z nami czas? Jego rodzice pracują i nie chcę, żeby spędził całe święta sam - podrapał się po karku, stresując się reakcją ojca.

- Byłoby miło, gdyby się pojawił. Jego też powinienem przeprosić... 

- Och... Świetnie. Skontaktuję się z nim - odetchnął z ulgą i wstał z sofy. - Dziękuję - uśmiechnął się szeroko.

Kilka godzin później obiecywany gość pojawił się w mieszkaniu Lysandra. Cała konfrontacja i przeprosiny przebiegły pomyślnie, bez kolejnych, zbędnych awantur. Dzień minął przyjemnie, w (prawie całkowicie) rodzinnym gronie. Świąteczny atmosfera sprzyjała okolicznościom. Każdy zdążył wymienić z wszystkimi kilka zdań na krążące w międzyczasie, przeróżne tematy. Dopiero późnym popołudniem srebrnowłosemu udało się wyciągnąć chłopaka z salonu, korzystając z chwili nieuwagi reszty obecnych. Trzymając za nadgarstek powiódł go aż do własnego pokoju, zamykając za nimi drzwi.

- Aż tak nie mogłeś wytrzymać? - Kastiel uśmiechnął się szyderczo, dając przycisnąć się do ściany. Każda próba dominacji ze strony drugiego napawała go niezdrową satysfakcją.

- Powstrzymywałem się od kilku godzin - przysunął się bliżej i złączył ich w niemal nachalnym pocałunku czując, jak jego poliki pokrywa niekontrolowany rumieniec. Przez dłuższy moment nie dał mu szansy oderwania się. 

W końcu czerwonowłosemu udało się złapać oddech. Jego serce stukotało w klatce piersiowej, jakby chciało wydostać się na zewnątrz. Złapał go za tylną część szyi i przysunął bliżej. Doskonale świadomy reakcji, jaką wywoła, wyszeptał mu do ucha kilka słów. 

- Gdybyśmy byli sami, wziąłbym cię tu i teraz. 

Odrobinę się odsunął. Widząc minę Lysandra nie mógł powstrzymać napadu śmiechu. Jeszcze nigdy nie widział go tak czerwonego i speszonego. 

Widząc, jak rozbawił chłopaka, sam parsknął pod nosem. 

- Idiota - pokręcił głową i odstąpił go na dobre, siadając na miękkim łóżku.

W rzeczywistości próbował opanować narastające ciepło i motylki kotłujące się w jego brzuchu. 

Kastiel uspokoił nagły rechot i opadł na miejsce tuż obok niego, z satysfakcją przyglądając się zaróżowionemu obliczu. Niespodziewanie smartfon w tylnej kieszeni spodni zawibrował. Niechętnie oderwał wzrok od srebrnowłosego, który równie zaciekawiony oparł podbródek o jego ramię, gdy odczytywał wiadomość. 

Kentin: Sylwester u mnie, piszesz się? Możesz też spytać Lysandra.

Natychmiastowo zmarszczył brwi i odrzucił urządzenie na bok. Zdecydowanie nie było mu dłużej do śmiechu.

- Nie wybierzesz się? Myślałem, że... 

- Nie ma takiej opcji - odburknął surowo. - Póki co nie mam zamiaru ciągnąć cię po kolejnej popijawie. 

- Wiem, że pewnie chciałbyś iść... Nie będę cię zatrzymywał - podniósł głowę, żeby spojrzeć w szare tęczówki.

- Nawet tak nie gadaj. Wolę zostać z tobą - pogładził kciukiem jego kość jarzmową. - Powinniśmy już wrócić, zaraz zaczną coś podejrzewać - wstał, spoglądając na niego z wyższością. - No tak, zapomniałbym... Z tym tekstem nie żartowałem - wyszczerzył się i odwrócił na pięcie, opuszczając pomieszczenie.

Tym samym pozostawił w tyle Lysandra, który zdawał się być dziś wyjątkowo pobudzony jego obecnością. Udał się do salonu chwilę później, próbując powstrzymać natłok myśli, które przy okoliczności rodzinnych świąt były nie na miejscu. 


Trzydziestego pierwszego grudnia nadeszło w mgnieniu oka. Kastiel do końca usilnie trzymał się swojej racji, dlatego mieli powitać nadchodzący Nowy Rok właśnie w jego mieszkaniu. Najwidoczniej wydarzenia ostatniej domówki wzbudziły w nim wystarczającą odrazę do większych imprez, przynajmniej na jakiś czas. 

Od późnego wieczora mieli okazję oglądać relację z spotkania w domu Kentina na bieżąco zamieszczaną w mediach społecznościowych przez obecne na nim osoby. Nie zabrakło ukazania stanu zapasów butelek, głośno dudniącej muzyki i kilku niezdarnie całujących się, nietrzeźwych osób. Widząc Amber klejącą się do nieznajomego mu chłopaka, czerwonowłosy wygasił ekran smartfona i zakpił pod nosem.

- Widać, że ona i blondi są rodzeństwem.

Lysander jedynie zaśmiał się cicho i wtulił w niego jeszcze mocniej, okrywając się ciepłym kocem aż po szyję. Pusto patrzył w migające na telewizorze w salonie obrazy.

- Mógłbym o coś cię zapytać? - wypalił nagle, kierując się tym, co akurat przyszło mu do głowy.

- Dawaj.

- Miałeś z kimś noworoczny pocałunek?

- Serio? - parsknął. - Nie przypominam sobie - wzruszył ramionami. - A co, chcesz być pierwszy?

- Dawniej zawsze chciałem tego doświadczyć... Teraz znalazłem odpowiednią osobę.

Chłopak nie mówił nic więcej, jedynie pogładził jego miękką czuprynę, kolejny raz przetwarzając ostatnie słowa w głowie.


Już kilka minut przed północą dało się słyszeć huczące z oddali sztuczne ognie. Kastiel nie zwlekając długo otworzył przygotowanego szampana, rozlewając go we wcześniej przyniesione kieliszki. Wziął oba w dłonie i dołączył do stojącego na balkonie srebrnowłosego otulonego kocem. Demon radośnie skakał po mieszkaniu, najwyraźniej ciesząc się ciągłymi wybuchami. Przekroczył próg, stając na zimne kafelki i podał mu napój.

- Wiesz... Cieszę się, że tak kończę ten rok... Z osobą, którą kocham - mówił chłopak, nadal wpatrując się w gwiaździste niebo.

- Wiem, ja też. Jeszcze niedawno nie spodziewałbym się, że tak się potoczy to wszystko między nami - objął go ramieniem, również kierując wzrok przed siebie.

- Która godzina?

- Dwudziesta trzecia pięćdziesiąt osiem - odpowiedział, zerkając na smartfon.

Ostrożnie stuknęli się kieliszkami, błyskawicznie opróżniając ich zawartość i odstawiając je na ziemię. Czerwonowłosy kolejny raz rozbudził wyświetlacz - 23:59. Szybko schował urządzenie do kieszeni i przyciągnął Lysandra bliżej.

- Szczęśliwego Nowego Roku, kochanie.

Gładząc jego policzek, złączył ich wargi w namiętnym pocałunku. Starał się być powolny, przecież nie musieli się spieszyć. Towarzyszył im błysk fajerwerków widocznych nad miastem. Odsunęli się od siebie na dobre dopiero po kilku minutach.

 Srebrnowłosego przeszedł kolejny dreszcz, tym razem jednak nie spowodowany chłodnym, zimowym wiatrem, a przepełnionym szczerym uczuciem spojrzeniem szarych tęczówek.

Wyobrażenie [Lysander x Kastiel]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz