Wokół roztaczał się tylko zupełny mrok, przez co można było odnieść wrażenie, że ciągle ma się opuszczone powieki. Lysander rozglądał się chaotycznie, coraz bardziej zaniepokojony. Nie wiedział gdzie ani dlaczego się znajduje. Nagle zaczęły otaczać go obrazy, które w skupisku przypominały galerię jego wspomnień, a raczej ich czarną listę. Każde z nich uderzało go niespodziewanie, przewijając się przed oczami.
Wszystko zapoczątkował widok Nataniela, który uśmiechał się przerażająco, patrząc mu prosto w oczy. Zaczął się niebezpiecznie zbliżać i choć nie poruszał ustami, wokół nich krążyły dziwaczne dźwięki. "To ja miałem być na twoim miejscu. Nigdy nie byłeś wystarczający. To dlatego zostałeś sam. Wiesz, że on nie potrafi kochać". Chłopak pozostawał w tej samej pozycji, mimo to poczuł palące mrowienie na ciele, głównie na długości szyi. Spojrzał w dół. Nagą klatkę piersiową i ramiona pokrywało mnóstwo zadrapań, które promieniując czerwoną barwą oświetlały otaczającą ich pustkę. Bezsilnie upadł na kolana.
Gdy podniósł głowę, oślepiła go biel pomieszczenia, w którym się znalazł. Niewielki pokój pozbawiony okien, oświetlany pojedynczą, migającą żarówką, który zapełniało tylko łóżko, na którym aktualnie leżał i szafka nocna przytłoczona kupą małych kartoników. Wyciągnął rękę, aby przeczytać napis znajdujący się na opakowaniach. Wydał mu się znajomy, chociaż nie był w stanie przypomnieć sobie skąd. Gdy tylko dotknął stosu, leki gwałtownie rozsypały się wokół, pokrywając pustą podłogę. Rozległo się pukanie do drzwi. Na dole miały szparę odgrodzoną kratami, która niespodziewanie się uchyliła. "Ktoś tam jest?" - zadał pytanie. "To ja, bracie". Rozpoznał głos. "Leo? Gdzie jestem?" - zapytał ponownie, pochylając się nad otworem. "To szpital, braciszku. Wszystko przez ciebie. Nawet leki ci nie wystarczyły. Zobacz, do czego doprowadziłeś. Od początku byłeś tylko problemem".
Słowa czarnowłosego rozpłynęły się w powietrzu, podobnie jak otaczające go mury. Teraz zobaczył przed sobą całkiem ładnie umeblowaną łazienkę. Na pewno już kiedyś ją widział. Panowała zupełna cisza, dopóki drzwi nie otworzyły się ze skrzypnięciem, a zza nich wyłonił się on. "Pomóż mi, kochanie, co się dzieje?" - znikąd załkał żałośnie.
"Wszystko zniszczyłeś. Tak naprawdę nigdy cię nie kochałem" - odpowiedział.
Otrząsnął się podrywając z pozycji leżącej tylko po to, aby kolejny raz zobaczyć ciemność. Okrywający go t-shirt był przemoczony od potu. Rozejrzał się przerażony. Elektryczny zegarek na komodzie wskazywał na 2:46. Czy to kolejna rzeczywistość, w której się znalazł? Nie pozostało mu zbyt wiele czasu na przemyślenia, ponieważ niewidzialna pięść zacisnęła mu się na gardle, niemal uniemożliwiając złapanie oddechu. Łapczywie usiłował zaczerpnąć tlen do płuc, bezskutecznie. I tak ciemny obraz rozmyła mu fala łez, bez skrupułów wydostająca się z dwubarwnych oczu.
- Nie śpisz? Już późno - mruknął zaspany głos obok. Ledwo go usłyszał, piszczało mu w uszach. Przynajmniej do kolejnego razu. - Lysander? Lys, słyszysz mnie? - materac zaskrzypiał pod ciężarem chłopaka.
Dygoczącymi dłońmi próbował zetrzeć z twarzy nadmiar słonych strumieni, nadal nie mogąc wziąć poprawnego wdechu.
- Kurwa mać... Oddychaj, spokojnie... To ja, słyszysz? - sylwetka pojawiła się tuż obok. Rozpoznał go. Kastiel.
Z trudem wynikającym z drgawek na ciele zbliżył się do niego, bezsilnie opadając mu w ramiona. Po chwili poczuł dotyk, delikatne gładzenie pleców, następnie roztrzepanych kosmyków.
- Ty... Ty mnie nie... K-koch... - wydusił ledwo zrozumiale, w międzyczasie łaknąc dopływu powietrza. Niekontrolowanie wbijał paznokcie w skórę czerwonowłosego, który nie dał po sobie poznać, że nie jest to szczególnie przyjemne.
![](https://img.wattpad.com/cover/249923430-288-k238230.jpg)
CZYTASZ
Wyobrażenie [Lysander x Kastiel]
FanfictionLysander powoli zaczyna gubić się we własnych myślach. Jaki jest powód jego ciągłych niepewności? ! Może zawierać wulgaryzmy. ! TW: anxiety, przemoc seksualna 1 w #słodkiflirt (24.01.2022) 1 w #lysander (25.12.2021) 1 w #kastiel (14.11.2021) 1 w #s...