XXXV

218 13 0
                                    

Czternastego lutego - dla jednych szczególna okazja do okazania komuś swoich uczuć, dla innych zwyczajny dzień, przepełniony aż zanadto tandetnymi dekoracjami w serca, kwiaty i amorki. W tym roku dla Lysandra był to przede wszystkim moment wystawienia na światło dzienne czegoś, co ukrywał już od dłuższego czasu przed większością znajomych. Do tej pory miał wiele obaw, jednak z biegiem czasu i odbytych z czerwonowłosym rozmów nabrał pewności siebie. A dziś zamierzał to udowodnić, najbardziej przed samym sobą.

Po wejściu do szkoły jego uwagę przykuł tematyczny wystrój, wykonany na prawdę solidnie. Przy drzwiach nie zabrakło skrzynki na kartki miłosne, której "pilnowały" dwie uczennice. Z radiowęzła dochodziła wesoła melodia, a całe liceum wydawało się bardziej żywe, niż na co dzień.

- Przesadzili z tym badziewiem - skomentował towarzyszący mu chłopak, rzucając okiem na rozwieszone ozdoby. - Lepiej chodźmy do piwnicy. Oczywiście na małą próbę - dopowiedział z uśmieszkiem na twarzy i poprawił niesiony futerał.

- Coś czuję, że będzie mi potrzebna.

- Pierwszy raz w życiu mam tremę - westchnął, zakręcając butelkę wody i chowając ją do plecaka. Przed Kastielem szło mu znakomicie, ale to nie on będzie jego jedyną widownią.

- Obawiasz się tego? - zajął miejsce bliżej niego.

- Z jednej strony tak, ale... - przerwał, gdy dłoń dotknęła jego policzka.

- Gwarantuję ci, nikt nie zrobi z tego szopki - uśmiechnął się.

- To chyba przez aferę z tatą... Boję się, że scenariusz się powtórzy.

- Dasz radę. Już za późno, żeby się wycofać - ich spojrzenia spotkały się, powodując chwilę ciszy. Nie zwlekając dłużej, złączył ich usta w namiętnym pocałunku. - Powinniśmy już iść, musimy się rozstawić.

Weszli na salę gimnastyczną bocznym wejściem. W pomieszczeniu nie zabrakło całkiem porządnej, prowizorycznej sceny, przy której dokonywano ostatnie poprawki. Mieli zamiar podejść bliżej, jednak uprzedziła ich Melania, widocznie zabiegana sprawami występów.

- Mikrofony i reszta sprzętu są rozstawione, nie musicie się martwić - rozpoczęła monolog, nawet nie podnosząc wzroku z podkładki, jak zwykle przepełnionej papierami. - Występujący mają miejsca tam - wskazała na wyznaczone miejsce za sceną.

Srebrnowłosy jedynie przytaknął i posłusznie skierował się do wspomnianej strefy. Szybko pożałował swojego pośpiechu, gdy rozpoznał twarz blondyna. Chłopak nadal idący za nim pociągnął go na jak najbardziej oddaloną ławkę.

- Nie pokazuj temu gnojowi, że ma nad tobą przewagę - powiedział ciszej, marszcząc brwi.

- Akurat dziś jest moim najmniejszym zmartwieniem - przewrócił oczami, siadając na drewnianą powierzchnię.

Całe wydarzenie rozpoczęło się standardowo, od uciszania zgromadzonych i mało wnoszącej, początkowej przemowy Pana Przewodniczącego, który za wszelką cenę próbował udawać chodzący ideał. I wcale nie trzeba było go widzieć, aby wyczuć to w jego głosie. Wkrótce odbyła się recytacja kilku wierszy. Pozostałe atrakcje ciągnęły się w nieskończoność. Atmosferę odświeżało jedynie kilka piosenek, wykonywanych przez uczniów jako przerywniki. Czas ich występu zbliżał się nieubłaganie, przez co serce Lysandra biło coraz szybciej. Zapadł moment, w którym usłyszał własne imię dochodzące z głośników. Czerwonowłosy jedynie posłał mu znaczące spojrzenie, jakby wyczuł jego stres. Udali się na scenę, gdzie przywitało ich pogwizdywanie uczniów. Starał się nie patrzeć w tłum, aby nie pogłębić niepokoju. Nie chciał zacząć piosenki z słyszalną niepewnością. Wetknął mikrofon w statyw i zerknął na chłopaka, rozsiadającego się na niewielkim siedzisku. Na sali zapadła cisza, którą zakłóciła melodia gitary, a później jego własny głos.

Wyobrażenie [Lysander x Kastiel]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz