XXX

236 18 0
                                    

Chłodny powiew rozdmuchiwał srebrne kosmyki, zdecydowanie orzeźwiając chłopaka. Mimo to błądził myślami po własnych obawach co do powrotu w szkolne mury. Aż do dzisiaj wydawało mu się, że zdążył zapomnieć o sytuacji sprzed przerwy świątecznej. Niestety mijając znajome ulice, zbliżając się do liceum, wszystkie negatywne emocje ponownie się rozbudziły. Pogrążony w wewnętrznych rozterkach, ucisnął mocniej trzymaną rękę.

- Hej, przecież tu jestem. Nie musisz się przejmować - Kastiel pogładził kciukiem wierzch jego dłoni, z wymuszonym uśmiechem spoglądając na bladą twarz. Próbował utrzymać pozytywne nastawienie, co zapewne miało ulec zmianie tak szybko, jak znowu napotka na swojej drodze natrętnego blondyna.

- W-wszystko jest w porządku - wymamrotał, samemu nie będąc pewnym swoich słów.

Rozluźnili splecione palce, gdy budynek szkoły wyłonił się zza rogu.

Lysander wziął głęboki wdech, starając się uspokoić szybkie łomotanie serca. Czerwonowłosy co chwilę zerkał na niego z żalem. Oddałby wszystko, aby móc go skutecznie pocieszyć, a przynajmniej wyciszyć.

Dzięki trwającym zajęciom mógł skupić się na słuchaniu nauczycieli oraz notowaniu, choć z początku miał problem z koncentracją. Tak długo, jak zajmował myśli tematami lekcji, nie przejmował się konfrontacją z Natanielem.

Przynajmniej do momentu, w której do takowej nie doszło.

Kastiel - jak miał w zwyczaju - uparł się na wyjście na dziedziniec, mimo panujących warunków pogodowych. Ponadto uznał długą przerwę za idealny moment na posmakowanie porcji tytoniu. Chłopak niechętnie powlókł się za nim na zewnątrz, otulając się mocniej ciemnym, subtelnie zdobionym płaszczem. Stanęli w ustronnym miejscu, pozbawionym widoczności z okna pokoju gospodarzy (na wszelki wypadek). Nie minęło kilka minut, a na placu pojawiła się kolejna sylwetka. Sylwetka ostatniej osoby, którą właśnie mieli ochotę napotkać.

- Nie przypominam sobie, aby zmieniły się jakieś zasady w związku z paleniem na terenie szkoły - blondyn wyszczerzył się szyderczo, poprawiając kołnierz perfekcyjnie wyprasowanej, śnieżnobiałej koszuli.

Rytm serca srebrnowłosego ponownie przyspieszył, gdy tylko spojrzał na jego twarz. Zacisnął pięści w kieszeni, starając się zachować opanowanie. Z każdą sekundą czuł, jak uginają mu się kolana. Zupełnie nie spodziewał się takiej reakcji swojego organizmu. Nie wiedział, że będzie aż tak słaby. Słaby do tego stopnia, że nie mógł spojrzeć w złote tęczówki.

- Zamknij gębę, bo zrobię ci z dupy popielniczkę - rozzłoszczony obecnością nieoczekiwanego gościa czerwonowłosy warknął, jeszcze bardziej zaciągając się trzymanym papierosem.

- Jesteś pewien, że chcesz ze mną rozmawiać tym tonem?

- Lepiej mnie nie wkurwiaj, inaczej twój nos znowu ucierpi - zmarszczył brwi, rzucając niedopałek na bruk. Agresywnie zmiażdżył go czubkiem buta.

- Aby na pewno? Wydaje mi się, że to nie ja "ucierpiałem" najbardziej - z satysfakcją zilustrował spiętego Lysandra, w którym buzowało mnóstwo emocji. Wspomnienia niefortunnej imprezy powracały ze zdwojoną siłą, przynajmniej do momentu, który pamiętał. Przed oczami przeleciały mu obrazy niechcianych malinek i śladów paznokci.

- Posłuchaj mnie kurwa - zdesperowany i rozdrażniony Kastiel przycisnął blondyna do muru budynku nagłym ruchem, zaciskając obie dłonie na jego koszuli. - Brakuje ci obitego ryja? Mogę to załatwić.

- O co się tak wściekasz? Tylko popatrz na niego... - odwrócił głowę w kierunku chłopaka. - Musiało mu się podobać, nie odzywa się ani słowem... Wtedy też nie protestował.

Wyobrażenie [Lysander x Kastiel]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz