- Już mi kurwa gadaj o co chodzi! - usłyszałem krzyki Yeo już od otworzenia drzwi od mieszkania. Chwilę później w salonie pojawił się blondyn z kilkoma paczkami żelek, pudełkiem lodów, kurczakiem i ciastkami waniliowymi z kawałkami czekolady. Usiadł obok mnie i położył wszystko co miał w rękach na stolik kawowy. - Szybciej! Mam tylko jakieś trzy godziny zanim Hwa się skapnie, że mnie nie ma.
- Uciekłeś z jego domu?
- Nie. On przyszedł do mnie i pilnował, ale wyszedł i powiedział, że idzie do kumpla. I w drodze powrotnej wstąpi do siebie po parę rzeczy - starszy skończył mówić, a ja wstałem i poszedłem do kuchni po łyżki do lodów. - EJ! GDZIE LEZIESZ?!
- Do kuchni.
- Po co? - Japierdole. Jeszcze się głupio pyta.
- Po łyżki do lodów kleszczu - powiedziałem i wróciłem do salonu, przeskakując przez oparcie kanapy, żeby było szybciej.
- Sam jesteś kleszczem. A teraz do rzeczy. O co chodziło z Sanem? - sięgnąłem po pudełko lodów spoglądając na niego spod przymrużonych oczu. Widzę w jego oczach jakby... obawę?
- Coś wiesz. Gadaj, ale to już! - podniosłem lekko ton głosu, żeby brzmieć bardziej groźnie.
- Nie mogę Woo... Obiecałem... - wiedziałem, że coś wie. Pizdokleszcz jebany. Otworzyłem lody i zacząłem je jeść. Były zimne jak cholera, ale co się dziwić? Jakby były ciepłe byłyby niedobre. Dzięki lodom czuję jak złość ze mnie wypływa. Sangie to przewidział. Skubany.
- Nieważne...Później mi powiesz - uśmiechnąłem się przebiegle i wróciłem do jedzenia moich zimnych słodkości.
- To o co ci chodziło? - znów spytał o to samo. Chyba nie mam wyjścia.
- Pisałem ci, że przez przypadek napisałem do jakiegoś gościa, co nie? - blondyn kiwnął głową na potwierdzenie. - No to trochę z nim pisałem i on się nazywa San, a po tym jak się pokłóciliśmy tutaj to chciałem wyjść do sklepu i...
- Czekaj co to ma do rzeczy?
- Jakbyś dał mi skończyć to byś wiedział - Yeo już się nie odzezwał dając mi dokończyć moją wypowiedź. - Pod drzwiami leżał bukiet słoneczników od tego gościa, o którym nic nie wiemy, co nie? - blondyn znowu kiwnął głową. - I do tego bukietu była przywiązana karteczka z podpowiedzią kim on jest. Ale i tak nic mi to nie dało, chociaż moja pierwsza myśl to był San przez to jak mnie nazwał na tej karteczce, bo chwilę wcześniej tak do mnie napisał. A ja chciałem się dowiedzieć czy ten chłopak co tu był nie nazywa się San, bo to on mógłby zostawić te kwiaty jak wychodził. I to chyba wszystko.
- Czyli w skrócie...Uważasz, że ten od słoneczników i San to jedna osoba? A San to ten chłopak co tu był i jednocześnie przyjaciel Hwy? - Brawo Sangie...Twój mózg jednak pracuje.
- Tak.
- Wow... - i tyle. Przez kolejną godzinę się nie odezwał ani słowem. Czyli jednak twój mózg potrzebuje więcej czasu na przyswojenie tylu wiadomości, co Sangie?
- Chcesz wino? - spytałem i wstałem z kanapy podążając w stronę mini barku w kącie salonu.
- Mhm... - mruknął tylko. No ja nie mogę... rusz ta mózgownicą Yeo.
- Jakie? - spytałem i sięgnąłem po dwie butelki, jedną z czerwonym winem a drugą z różowym.
Blondyn potrząsnął głową jakby się ocknął z jakiegoś transu. Spojrzał na mnie i butelki w moich rękach.
- A... niech będzie czerwone - odłożyłem różowe na miejsce, z którego je wziąłem i ruszyłem z powrotem do kanapy. Usiadłem i otworzyłem butelkę. - A kieliszki?
Na jego słowa machnąłem ręką i wziąłem dużego łyka. Chłopak zabrał ode mnie butelkę i również zaczął pić.
٭﹡❀꙳♡꙳❀﹡٭
CZYTASZ
𝕊𝕒𝕟𝕗𝕝𝕠𝕨𝕖𝕣 || 𝕎𝕠𝕠𝕤𝕒𝕟(𝕘)
Fanfiction| zakończona | Wooyoung pomylił chaty. A San daje słoneczniki chłopakowi, z którym jak się okazuje zaczął pisać. ⚠️TO W TYM JEBANYM NAWIASIE W TYTULE TEŻ SIĘ CZYTA⚠️ | Seongsang | Woosang | woosan | Zmienione zachowania bohaterów | Ateez nie istnie...