Rozdział 20

1K 143 171
                                    

POV Xie Lian

Zamrugałem szybko oczami, żeby odpędzić wizję człowieka, który umarł na moich oczach przebity mieczem San Langa. Jednak ten uparcie nie chciał zniknąć.

Nie wiem czy inni wiedzieli o tym, bo nikt nie wydawał się zdziwiony jego obecnością, ale to nie powinno się dziać, a ta osoba nie powinna tu stać.

Przestraszony popatrzyłem na San Langa, ale nic nie mogłem wyczytać z jego twarzy. Nie uśmiechał się, ale też nie był zły. Za to mężczyzna w jasnych ubraniach, trzymany przez widmo He Xuana jak jakiegoś smarkacza za kołnierzyk koszuli, zobaczył San Langa, który siedział przy moim boku i od razu się wyrwał.

Szybko podszedł do miejsca, gdzie siedzieliśmy i twardo upadł na oba kolana, kłaniając się aż do samej ziemi.

- Najwyższy Królu! - powiedział głośno, a mi zdawało się, że usłyszałem "Najwyższy Królu", widocznie musiałem się przesłyszeć...

Czyżbym źle wypłukał uszy po kąpieli?

- Powstań, Mistrzu Wiatru. - Usłyszałem głos obok siebie i byłem pewien, że należy on do San Langa. - Nie musisz przede mną klęczeć.

Yushi Huang podniosła się ze swojego miejsca i podeszła do płaszczącego się człowieka, ostrożnie pomagając mu wstać.

Teraz podszedł do nas mężczyzna w czerni i uklęknął na jedno kolano. Widziałem, że nie był nawykły do takich zachowań i złożenie komuś ukłonu ujmowało mu godności. Mimo to złożył pokłon i spojrzał w oczy San Langowi.

- Hua Chengzhu - wypowiedział tylko to imię i zamilkł.

- He Xuanie - odpowiedział mu zimno San Lang.

Nastała cisza, podczas której ta dwójka tylko patrzyła sobie w oczy. Nic nie mówili, ale aura zrobiła się nagle lodowata i aż przeszły mnie dreszcze. Przeskakiwałem wzrokiem od jednego do drugiego, bojąc się poruszyć. I jedynie mój umysł pracował na zwiększonych obrotach.
Wiedziałem, że obaj się znają, wiedziałem, że mężczyzna w czerni zaatakował i San Langa i mnie, a potem Czarna Woda zasłonił Qi Ronga i został zabity. Więc... Co teraz robił w pałacu Władcy...?

Zaraz zaraz... Tym Władcą miał być SAN LANG?!

Ten nowy mężczyzna wyraźnie nazwał go "Najwyższym Królem", to się zgadza. Nie można temu zaprzeczyć ani podważyć. Do tego takie osoby jak "generał" oraz "Najwyższa Kapłanka" traktują go z szacunkiem, słuchają co ma do powiedzenia i nawet... Przypomniałem sobie sytuację, jak staliśmy na trybunach i powiedział coś Yushi Huang oraz Mu Qingowi i oboje uklękli. Zupełnie wyleciało mi to z głowy. Za bardzo byłem wtedy oszołomiony tym, co dzieje się w koło.

Ale myśląc o tym i innych rzeczach, sytuacjach, jak o nie przejmowaniu się niczym i nikim...no może w wyjątkiem mnie - zaśmiałem się w myślach i wstrzymałem oddech.

J-ja... Tam na korytarzu...o boże, o boże, co ja najlepszego zrobiłem? Jak ja mogłem...? Spokojnie, spokojnie, wszystko można spokojnie i rozsądnie wytłumaczyć, prawda? Przenocowałem go w moim mieszkaniu-norze, nakarmiłem świństwem, którego nawet psy nie chcą jeść, o kotach już nie wspomnę, bo omijają mnie szerokim łukiem. Ale ja... ja go upominałem, traktowałem jak dzieciaka, nazywałem lisem, do-dotykałem i c-c-ca....!

Poczułem jak krzesło przechyla się i upadłem w tył.

- Gege? - Od razu wstał i wyciągnął do mnie rękę, ale bałem się ją dotknąć.

On, Władca Miasta Duchów, miałby mnie podnosić z ziemi? Dopiero do mnie zaczynało docierać, jak niepoprawnie zachowywałem się cały ten czas. Obym tylko zdołał jakoś naprawić mój błąd.

Deszczowy dzień || HuaLian ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz